Rozdział 6

4.6K 238 14
                                    

Otworzyłam oczy. Byłam przywiązana pasami do metalowego stołu. Serio? Tylko na tyle ich stać? Odpiełam pasy siłą umysłu. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Było to białe pomieszczenie i stało w nim biurko, dwa krzesła, półki z różnymi przyrządami przy ścianach i to "łóżko". Po chwili weszła blaszka.
-Czego ode mnie chcecie?
Wysyczałam przez zęby.
-Chcemy wiedzieć kim jesteś.
-To się nie dowiecie.
-Niby czemu?
-Bo wam nie powiem. Wiesz że
równie dobrze mogłabym ciebie teraz
zabić?
Konserwa się ode mnie odsunęła. Zaczęłam się śmiać.
-I z czego się śmiejesz?!
-I ty się nazywasz super bohaterem?
Boisz się zwykłej piętnastolatki.
Do pokoju wszedł pirat.
-Słuchaj, albo zaczniesz coś mówić
albo...
-Albo co?! Zamkniesz mnie w celi?
Wstałam i chciałam wyjść.
-Klara! Zostań!
Skąd on wie jak się nazywam?! Przecież przedstawiłam się jako Dominica Ruth.
-Skąd znasz moje imię?!
-Myślisz że jesteśmy głupi?
Odpowiedz nam na pytania, a my ci
pomożemy...
-Pomożecie w czym?
-Myślisz że tak jakby nigdy nic,
wrócisz do Polski i nikt nie będzie
pamiętał jak cię zabraliśmy?
Nienawidzę ich...
-Dobra... Zgadzam się...
-Jak się nazywasz?
-Klara Miecik.
-Ile masz lat?
-Piętnaście.
-Kim są twoi rodzice?
-Nikim...
-Jak to? Przecież muszą być na
przykład architektem.
-Oni nie żyją.
Wysyczałam. Nie widziałam że człowiek może być tak denerwujący!
-To z kim mieszkasz?
-Sama.
-To jest niemożliwe! Żadne prawo nie
pozwala dziecku mieszkać samemu!
-No bo nie dawno mieszkałam z
babcią...
-To gdzie ona teraz jest?
-Chyba ktoś ją zamordował...
Wytrzeszczyli oczy.
-Jak to chyba ktoś ją zamordował?!
-Byłam z nią w NY, źle się poczuła
w wesołym miasteczku więc
wróciłyśmy do hotelu. Ja poszłam do
sklepu i gdy wróciłam wezwałam
karetkę bo babcia się nie ruszała. Na
akcie zgonu pisało że nie stwierdzono
przyczyny śmierci.
Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach...
-Dobra, nie płacz.
-Wy nic nie rozumiecie! Próbuje żyć
normalnie, ale to jest niemożliwe
przez moje moce, to jest
przekleństwo!
Wszystko zaczęło latać.
-Moje życie się jeszcze jakoś układało
dopóki nie pojawiliście się wy!
Zniszczyliście wszystko!
Wszystko runęło w ścianę z której już nic nie pozostało. Znowu to samo...
-Pomożemy ci ale musisz tu zostać.
Powiedziała blaszka.
-Wszystko mi jedno...
-Dobra, do celi z nią!
Krzyknął czarnoskóry.
-Fury! Ona leci ze mną do Stark
Tower!
-Nie zgadzam się! Jest niebezpieczna!
-Nie masz nic do gadania!
Konserwa złapała mnie i wyleciała przez dziurę w ścianie.
-STARK!
Usłyszałam głos pirata ale puszka nie zwróciła na niego uwagi. Dopiero teraz zauważyłam że byliśmy w jakimś helikopterze lub samolocie?! To wygląda jak przerośnięty dron! Po chwili wylądowaliśmy pod wieżą. Iron-man postawił mnie na ziemi.
-Zaprowadzę cię do twojego pokoju.
Weszliśmy do białego pokoju. Stało w nim ogromne błękitne łóżko. W ścianie była wnęka do siedzenia a w niej okno. Zawsze o czymś takim marzyłam. W pokoju stało jeszcze biurko z laptopem, szafki nocne, wielka szafa i lustro.
-Jakbyś coś chciała to wołaj Jarvisa.
-Kto to Jarvis?
Blaszka się zaśmiała.
-Jarvis!
-Słucham, panie Stark.
Usłyszałam głos lecz nikogo nie było. Szczęka mi opadła.
-Jarvis to sztuczna inteligencja. A co
do ubrań to jutro pójdziesz na
zakupy. Do tego czasu musisz sobie
jakoś poradzić. A i nie kontaktuj się z
nikim. Najlepiej oddaj mi telefon.
Oddałam mu moją komórkę.Blaszka wyszła. Nie mam siły już o niczym myśleć. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
______________________________________
I co będzie dalej?

Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz