-Klaro! Wstwaj!
-Co? Która godzina?
-2:03 za godzinę jedziemy na lotnisko.
-Dobrze, już wstaje...
Wstawanie z łóżka zawsze jest dla mnie problematyczne, a zwłaszcza o tej godzinie. Sprawnie wrzuciłam ostatnie rzeczy do plecaka i zeszłam na dół.
-Babciu, już jestem gotowa!
-Wystraszyłaś mnie!
Usłyszałam dźwięk klaksonu.
-Taksówka już na nas czeka,
chodźmy kochanie.
Przed budynkiem stał biały samochód, jego kierowca włożył walizki do bagażnika, a my wsiadłyśmy. Po kilkudziesięciu minutach byłyśmy na lotnisku. Staruszka zapłaciła za taksówkę. Zaczęłam obawiać się że czegoś nie wzięłam.
-Babciu mamy jeszcze trochę czasu do samolotu, musimy poczekać.
-Chodź, kupimy sobie coś do jedzenia.
Poszłam za staruszką w kierunku restauracji. Wybrałam gorącą czekoladę i croissanta. Jeść o trzeciej w nocy to śmierć dla mojego układu pokarmowego, ale raz się żyje!
-Nie mogę w to uwierzyć!
-W co nie możesz uwierzyć?
-Lecę do Nowego Yorku! Marzyłam o tym odkąd dowiedziałam się że te miasto istnieje!
Starsza pani uśmiechneła się. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam przeglądać internet. Nic ciekawego... Odłożyłam urządzenie do torby. Patrzyłam przez okno na samoloty. Po pewnym czasie zaczełyśmy zbierać nasze rzeczy i iść w stronę odprawy. Zaraz wsiąde do jednej z tych maszyn i odlecimy. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Nadal nie dochodzi do mnie że za kilka godzin będę w mieście marzeń.
Po wejściu na pokład zaczęłam się coraz bardziej denerwować że coś pójdzie nie tak. Przecież ciągle słychać o różnych katastrofach. Starałam się o tym nie myśleć. Gdy samolot startował moje serce biło jak szalone, lecz po pół godzinie od startu, moja głowa zaczęła opadać.-Proszę zapiąć pasy lądujemy!
Usłyszałam kobiecy głos i wykonałam polecenie. To już za chwilę, zaczęłam się niecierpliwość.-Dziękujemy za lot! Prosimy opuścić samolot.
Odebrałysmy nasze bagaże oraz złapałyśmy taksówkę. Jadąc, ani przez chwilę nie oderwałam wzroku od okna. Lotnisko było na obrzeżach, a im dłużej jechaliśmy to budynki były wyższe i bardziej wymyślne. Wszędzie ludzie, to miasto tętniło życiem. Spojrzałam na telefon, zgodnie ze zmianami czasowymi jest teraz 9:46.
-Jesteśmy na miejscu, proszę wysiadać drogie panie.
Odezwał się kierowca samochodu i podał walizki. Niestety, nie jestem mistrzem gracji i nie zauważyłam krawężnika. Już po chwili leżałam na chodniku twarzą do ziemi. Jęknęłam oraz powoli się podniosłam. Na moje nieszczęście spodnie były już całe w błocie. Kocham tę pogodę. Spojrzałam na babcię i taksówkarza którzy wyglądali na bardzo rozbawionych. Zirytowana wzięłam bagaże i dokładnie obejrzałam budynek przed którym staliśmy. Był wysoki i przypominał te z filmów. Ceglane z wąskimi oknami, zaczęłam czuć ten klimat. Weszłyśmy do budynku. Hol był urządzony skromnie. Pod ścianą stała drewniana lada, na ścianach było widać było zimny błękit, przy drzwiach stała szara kanapa z fotelem i stolikiem wykonanym z tego samego materiału co lada. Po metalowych schodach zeszła uśmiechnięta, młoda kobieta ubrana w czarny uniform.-Klaro proponuje najpierw się
rozpakować, a potem zwiedzić
okolicę.
-Myślę że to dobry pomysł.
W ciągu kilkudziesięciu minut byłam gotowa do wyjścia.
-Idziemy?
-Już, już.
Poszłyśmy najpierw do parku który widać z naszego pokoju.
-Dzisiaj pogoda nam chyba nie sprzyja.
-Tak, chyba będzie padać, pójdźmy tam. Staruszka wskazała ręką pobliski budynek.sKolejne dni mijały na zwiedzaniu NY.
Do powrotu zostały nam 4 doby.
Dzisiaj mamy iść do wesołego miasteczka. Nie podobał mi się ten pomysł, ale starsza pani nawet nie chciała słyszeć odmowy.
-Jesteś już gotowa?
-Tak! Już idę.
Staruszka stała przy drzwiach owinięta w granatowy płaszcz.
-Może lepiej zostańmy? -Nie przesadzaj nic mi się nie stanie. Wiem ze chcesz zostać ze zwzględu na moje zdrowie.Miała rację. Wesołe miasteczko mieściło się dwie przecznice od hotelu, więc doszłyśmy w kilka minut.
-Chodźmy najpierw na koło młyńskie!
Starsza pani pociągnęła mnie w stronę kolejki. Już po chwili siedziałyśmy i podziwiałyśmy panoramę miasta. Ledwo co wyszłyśmy, a znów usłyszałam głos babki:
-A teraz chodźmy na kolejkę górską!
-A twoje serce?!
-Nic mu nie będzie!
-Babciu!
-Klaro!
Ona jest niemożliwa! Weszłyśmy do wagonika i ruszyłyśmy. Było mi bardzo niedobrze... Na szczęście te męki nie trwały długo!
-Babciu! Dobrze się czujesz?!
-Tak,tak...
Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć.
-Strasznie mi niedobrze... Babuniu
wracajmy...
-Faktycznie blado wyglądasz chodźmy
Tak naprawdę to się czuję dobrze... Po chwili byłyśmy w "domu".
-Babciu, może się położysz?
-Jak nalegasz...
-Ja w tym czasie pójdę do sklepu
Wyszłam z hotelu i skierowałam się w stronę sklepu. Wziąłem kilka produktów i za nie zapłaciłam. Miałam złe przeczucia... Przyspieszyłam. Weszłam do pokoju.
-Już, jestem!
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Babciu!
Zobaczyłam kobietę leżącą na kanapie. Podbiegłam do niej.
-Babciu! Halo! Obudź się!
Nie reagowała... Wszystkie przedmioty wokół mnie zaczęły lewitować.
-BABCIU! NIE ZOSTAWIAJ MNIE!
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Byłam rozpalona... Muszę się uspokoić zanim wyrządzę jakieś szkody! Oddychaj... Szybko pobiegłam na recepcję.
-Proszę pana moja babcia zemdlała!
-Spokojnie, który macie pokój?
-43
-Idź do pokoju, a ja wezwę lekarza.
Biegłam najszybciej jak mogłam. Usiadłam koło starszej pani i ją przytuliłam.
-Proszę nie zostawiaj mnie... Mam
tylko ciebie...
W tej chwili przybiegli lekarze.
-Ile ta kobieta ma lat?
Zapytał się jeden z nich.
-76
-Zabieramy ją do szpitala, pojedziesz z
nami.
Muszę być spokojna żeby nie ujawnić swoich mocy. Wsiadłam do karetki i odjechaliśmy.
______________________________________
Od następnego rozdziału będzie ciekawiej!
Co będzie dalej z Klarą?
Czy Klara porozmawia jeszcze z babcią?
CZYTASZ
Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||
FanfictionKlara to na pozór zwykła dziewczyna. Jednak skrywa sekret o którym nikt nie wie. Gdy została świadkiem napadu hydry na NY, zainteresowała się nią TARCZA. Jak potoczą się losy Klary? Czy dowie się czegoś o swojej przyszłości?