Heath
Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer mamy i zadzwoniłam. Odebrała po trzech sygnałach.
- Czego ode mnie chcesz? - syknęła. - Jestem trochę zajęta.
- Czemu mi nie powiedzieliście?
Krótka cisza w słuchawce.
- Ale o czym?
- Jesteśmy demonami...
Znowu cisza. Westchnęłam głęboko i rozłączyłam się. Kiedyś będzie musiała ze mną porozmawiać. Nie może wiecznie uciekać przed prawdą.
Przebrałam się w moje ulubione szare dresy i bluzę starszego brata. Zamówiłam pizzę, bo lodówka świeciła pustkami. Rodzice na swój sposób dbają o mnie - na moim koncie zawsze jest dużo pieniędzy, więc nie narzekam na swoje życie.
Przeszukałam szafki kuchenne w poszukiwaniu czegoś do picia. Znalazłam ostatnią butelkę wody. Będę musiała wybrać się na zakupy.
Już po pół godzinie siedziałam na kanapie i jadłam pizzę z salami, oglądając Zakochaną złośnicę. Gdy film dobiegł końca a opakowanie po pizzy było samym opakowaniem, postanowiłam pójść do sklepu.
Dresy przebrałam na legginsy, poprawiłam warkocza i ubrałam glany. Chwyciłam portfel i klucze i ruszyłam do supermarketu.
Chodziłam między półkami i wrzucałam do wózka wszystko, na co miałam ochotę. Chrupki serowe, dwie paczki jakichś chipsów, czekolada z orzechami, biała czekolada, lody czekoladowe, makaron, mięso i sos do spaghetti, woda, trzy butelki soku pomarańczowego, czteropak pepsi, płatki kukurydziane i mleko. Honorowe miejsce w wózku zajęło pięć opakowań kwaśnych żelek. Zabrałam też mandarynki, czyli jedyne owoce jakie jem.
Nagle doleciał do mnie wspaniały zapach. Skierowałam się za nim i dotarłam do ostatniej alejki w sklepie. Krew w butelkach. I stoisko z darmowymi próbkami. Taki cudowny zapach... Porwałam dwie butelki krwi i wrzuciłam je do wózka.
Pani przy kasie uśmiechnęła się przyjaźnie. Pachniała jak demon.
- Szykuje się niezła impreza rodzinna, co? - spytała, kasując chipsy.
- Nie - odparłam, rumieniąc się. - Mieszkam sama.
Kobieta zaśmiała się.
- Nie widziałam pani tu wcześniej - stwierdziłam.
- Tak - pokiwała głową. - Parę dni temu wprowadziłam się, na szczęście udało mi się złapać jakąś robotę.
- Prawda jest taka, że żadna praca nie hańbi - powiedziałam uprzejmie i uśmiechnęłam się.
- Taka młoda dziewczyna i już taka mądra - westchnęła zadowolona kobieta.
Wzruszyłam ramionami, rumieniąc się. Popatrzyłam na opakowanie spaghetti w rękach kobiety i zaśmiałam się.
- Pora nauczyć się gotować...
Zakupy spakowałam do siatek i zapłaciłam. W tym czasie przyszła starsza pani i zamieniła miłą kobietę na kasie.
- Poczekaj, młoda damo - zwróciła się do mnie żartobliwie moja rozmówczyni. - Skończyłam na dzisiaj pracę, może pomogę ci z tymi wielkimi siatami?
- Dziękuję, nie trzeba - uśmiechnęłam się szczerze.
- Ale ja z wielką chęcią ci pomogę! - upierała się kobieta. - Co ty na to, żebym nauczyła cię robić najlepsze spaghetti pod słońcem?
CZYTASZ
Złamane skrzydła demona
FantasyKolejne opowiadanie o nienawiści i miłości, o ludziach i demonach, o złamanych sercach i skrzydłach... "Obcowanie ze samym sobą jest niezwykle kreatywne. Poznając siebie, poznaje się miliony różnych osób. Najtrudniejsze jest zrozumienie swojeg...