Heath
Czułam się, jakby to Kieł wyprowadził na spacer mnie... Ciągnął mnie za sobą, pruł do przodu nieprzerwanie. Zaprowadził mnie do mojej ulubionej restauracji. Była ulokowana w bocznej, ostatnio rzadko odwiedzanej przeze mnie uliczce. Z zewnątrz nie robiła wielkiego wrażenia, jednak nie należy oceniać książki po okładce... Zatrzymałam się przed drzwiami.
- Nie wiem, czy możesz tu wejść... - powiedziałam do psa.
Przy oknie lokalu stanęła jego właścicielka i pomachała mi ze środka. Zaprosiła mnie ruchem dłoni. Wskazałam na Kła i uśmiechnęłam się przepraszająco. Starsza kobieta machnęła ręką i otworzyła mi drzwi.
- Wszystkiego najlepszego, Heath! - zawołała wesoło, przytulając mnie mocno.
Uśmiechnęłam się, a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Kieł radośnie zamerdał ogonem na widok staruszki.
- Dziękuję, nie sądziłam, że ktoś będzie pamiętał...
Ta kobieta była dla mnie jak babcia. Gdy Jason był za mały, by się mną opiekować, to właśnie ona przychodziła do nas z ciepłym posiłkiem. Ale kiedy brat zginął, odsunęłam się od niej, nie chciałam jej odwiedzać sama...
- Jason jak zwykle pamiętał - powiedziała zadowolona i zaprowadziła mnie do mojej ulubionej kanapy w rogu restauracji. - Cieszę się, że cię tu przyprowadził, bo dawno was nie widziałam.
Powoli docierały do mnie jej słowa.
- Chwila... - zmarszczyłam brwi i podrapałam się po skroni. - Dorothy, czy ty wiesz o Jasonie?
Kobieta usiadła naprzeciwko mnie i wzięła moje ręce w swoje dłonie.
- Kochanie, już długo żyję na tym świecie - zaśmiała się cicho. - Aura tego psa całkowicie pokrywa się z aurą twojego brata... Nietrudno było się domyślić...
Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami. Kieł podszedł do Dorothy i przytulił się do niej. Siedziałam zdziwiona i nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Lepiej nie mów nikomu o odzyskaniu brata, słońce - zwróciła się do mnie, wstając od stołu.
Mruknęłam coś pod nosem na znak zgody.
- Wracamy do starych zwyczajów? - spytała kobieta i już wiedziałam, co ma na myśli.
Pokiwałam ochoczo głową i rozsiadłam się na kanapie. Kieł wskoczył na miejsce obok mnie i położył się, kładąc głowę na moich kolanach. Już po chwili Dorothy wróciła, niosąc dwa kubki najlepszej gorącej czekolady na świecie. Wzięłam łyk wspaniałego napoju i uśmiechnęłam się szeroko do kobiety. Dołączyła do mnie i ucieszyła się, widząc wyraz mojej twarzy.
- Jak dopijemy czekoladę, to pójdziesz ze mną na zaplecze - powiedziała z nutą tajemnicy w głosie. - Chcę ci coś pokazać.
Zaciekawiona nachyliłam się nad stołem.
- A powiesz mi, co to takiego?
Dorothy uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową.
- Niespodzianka to niespodzianka - stwierdziła, obejmując kubek dłońmi.
Jeszcze bardziej zaintrygowana popatrzyłam błagalnie na kobietę. Ta wzruszyła tylko ramionami i wróciła do picia czekolady. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, opróżniłam szybko kubek, prawie parząc sobie przy tym język.
- Już możemy iść - powiedziałam, szczerząc się do staruszki i pokazując jej puste naczynie.
Dorothy westchnęła głęboko i dopiła swoją czekoladę. Wstała i powoli ruszyła na zaplecze, a ja popędziłam za nią wraz z Kłem.
CZYTASZ
Złamane skrzydła demona
FantasyKolejne opowiadanie o nienawiści i miłości, o ludziach i demonach, o złamanych sercach i skrzydłach... "Obcowanie ze samym sobą jest niezwykle kreatywne. Poznając siebie, poznaje się miliony różnych osób. Najtrudniejsze jest zrozumienie swojeg...