Rozdział 7

88 8 0
                                    

-No więc Bartek, opowiesz coś więcej o sobie? - zapytałam siedzącego obok mnie siatkarza.
-Co by tu dużo mówić... Może wiesz co napijmy się w końcu tej kawy.
-Faktycznie.
Spojrzałam na czarny stolik na którym stały tylko dwie kawy niestety. Uroki bycia sportowcem,zero słodyczy.
-Więc co cię sprowadza do Polski-zapytał mnie Bartek.
-Kontrakt z pewnym klubem oraz znajoma.
-Hm.. A z jakim klubem?
- Grot Budowlani Łódź-odpowiadam mu uśmiechając się.
-A jedziesz tam.
-Tak właśnie byłam obecnie w trasie. Ale akurat wpadłam na ciebie.
-Ma się to szczęście-powiedział.
-Tak.. Tak.
-Nie chciałabyś może mnie jako GPS? W sensie, że będę jechał przed tobą i ci pokazywał trasę.
-OK. Tylko nie wywieś mnie do jakiejś Rumunii.-zgadzam się na jego propozycje.
-No to ustalone. Do kończymy kawę i ruszamy.
Wypił dwa łyki kawy po czym wstał.
-Madame-powiedział podając mi rękę.
-Oj jakiś ty szarmacki-odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Zarumienił się po czym podał mi rękę.
-W takim razie kierunek Łódź-powiedział idąc przed siebie, ciągnąc mnie za sobą.
Dotarliśmy do jego samochodu.
-Może jednak pojedziesz ze mną? - zapytał z uśmieszkiem.
-Nie dzięki mam swój.-pokazałam na stojący nieopodal samochód.
-Nie ma sprawy.
Weszłam do samochodu. Przed jazdą postanowiłam sprawdzić telefon.
50 nieodebranych połączeń od Rysiu.
5 nowych wiadomości
8 nieodebranych połączeń od miszcz piłki nożnej.
O kurde. Później do nich oddzwonie.
Wrzuciłam telefon do torebki i uruchomiłam samochód.
Wyjechałam z parkingu po czym przyłączyłam się do Bartka.
-To co jedziemy - zapytałam.
-Oczywiście-odpowiedział.

*Pov. Richard *
Siedziałem przy łóżku szpitalnym. Pod białą pościelą leżała ona. Moja kluska. Mój Lupin.
Dlaczego jej to się stało?
Dlaczego musiała jej się ta narta odpiąć?
Dlaczego?
-Richard. Richard idź się przespać - powiedział do mnie trener który przed chwilą wszedł.
-Nie mogę jej opuścić. Co jeśli teraz się wybudzi lub co gorsza odejdzie?
-Spokojnie powiadomie cie o tym. Idź do domu-dalej mnie przekonywał.
-Nie mogę. Co jeśli... - nie dokończyłem bo w tym momencie przerwał mi trener.
-Spokojnie przed szpitalem czeka na ciebie Severin on cię zabierze do domu. A ja do ciebie zadzwonię jak będzie się coś działo. Spokojnie.

Spojrzałem jeszcze raz na Andi. Po czym wyszedłem.
Gubiąc się nieco w korytarzach doszedłem do wyjścia. Przed nim na ławce siedział Sev. Przeglądał social media gdy do niego się przesiadłem.
-To co jedziemy? - zapytałem patrząc się na niego.
-Oczywiście-odpowiedział nie odrywając wzroku znad smartfona.
-No to się ruszaj-mówiac to wyrwałem mu przedmiot z dłoni po czym zaczęłem się oddalać.
Zaskoczony Niemiec na początku nie zorientował się o to chodzi, ale, gdy już zrozumiał to do mnie podbiegł.
Nie mogłem uciec. Sorry byłem zmęczony jak nie wiadomo co...
-Ale auto mam na innym parkingu.
Mówiąc to Sev pokazał w odwrotną stronę.
-Serio? - zapytałem z ironią.
-Oczywiście-odpowiedział jak gdyby nigdy nic.

Friend of the internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz