Rozdział 6 /czyżby Bednorz?

129 8 1
                                    

Uwaga zmieniłam czas jest jednak czerwiec :) 2016

Dojechałam do granicy czesko-polskiej.

Do słupków kontrolnych.

Podszedł do mnie wysoki blondyn o brązowych oczach. Miał na sobie koszulę,czapkę i spodnie moro, czarną kamizelkę z napisem ,,Straż graniczna" i czarne glany.

-Poproszę dokumenty.

-Co? Z moim Polskim jest raczej słabo panie władzo. -odpowiedziałam mu po angielsku bo nie zrozumiałam.

No w końcu jak mógł się nie skapnąć, w końcu wjeżdżam na zagranicznych blachach.

-Poproszę dokumenty.-powiedział pewnie.
-I trzeba było tak odrazu. Proszę.
Podałam mężczyźnie dokumenty. On tylko spojrzał na nie przelotnie. Spojrzał mi na twarz, po czym się uśmiechnął i oddał mi dokumenty.
-Miłej drogi-powiedział.
-Dziękuję - odpowiedziałam, po czym przejechałam przez granicę.
Włączyłam na cały regulator moją ulubioną piosenkę AC/Dc ,,Back in Black ".
Nałożyłam okulary przeciw słoneczne,ponieważ akurat słońce strasznie świeciło i zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę. Dojechałam do
Wałbrzycha.
Zatrzymałam się na Orlenie.
Zatankowałam samochód za stówkę po czym poszłam do budynku.
Zapłaciłam za paliwo i zamówiłam jeszcze małą czarną kawę.
Usiadłam przy stoliku.
Sprawdziłam wiadomości.

Natalia miszcz piłki : Hej gdzie jesteś?
You: Walbrzych.
Natalia miszcz piłki : Chyba raczej Wałbrzych.
You: Niech ci będzie
Natalia miszcz piłki: A z tobą co?
You:Nic po prostu chce dostać kawę... Bo zaraz nie wyrobie.

Podszedł do mnie mężczyzna i położył obok mnie kawę.

-Proszę-powiedział z uśmiechem na ustach.

-Dziękuje-odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem na twarzy.

W końcu trochę kofeiny!!!!!

Zaczęłam pić nektar bogów zwanym kawą,gdy ktoś zaczął do mnie dzwonić,o nie nieznany.

Odebrałam szybko.

-Słucham.

-Dzieńdobry my dzwonimy w sprawie kontraktu czy mogłaby Pani dzisiaj do nas podjechać?

-Raczej dziś już nie dam radę. Mogę jutro?

-Oczywiście.

-Do widzenia. -rozłączyłam się czym prędzej, dokończyłam kawę po czym wyszłam ze stacji.

Wsiadłam do auta po czym ruszyłam w dalszą drogę.

Po 120 km zatrzymałam się na postój w Oleśnicy.

Postanowiłam pójść do jakiegoś sklepu z żywnością, wybór padł na Netto. Przechodząc przejściem, bo na parkingu nie było miejsca,ktoś na mnie wpadł. Przynajmniej tak sądziłam.

Zaraz jak upadłam obok tajemniczego mężczyzny, w miejscu w którym stałam przejechał samochód. Zrozumiałam,że mnie uratował.

Wstał powoli. Gdy już mu się to udało, pomógł mi.

-Dziękuje za uratowanie życia-powiedziałam patrząc się na niego.

Był wysoki i to bardzo. Na oko miał z 2 metry. Ja co prawda nie jestem niska bo mam jednak 176 cm,ale przy nim wyglądałam co najmniej komicznie. Miał postawione u nasady czoła ciemne blond włosy i brązowe oczy.

Miał na sobie czarno-granatową koszulę,ciemne niebieskie jeansy i rude sportowe buty za kostkę.

-Nic ci nie jest?-spytał się mnie.

-Nie chyba-odpowiedziałam.

-No miałaś dużo szczęścia,że byłem w pobliżu- powiedział uśmiechając się do mnie. Nie powiem uśmiech miał ładny.

-To mogłabym poznać imię mojego wybawcy?-zapytałam patrząc się na niego.

-Oczywiście, Bartek. Jestem Bartek Bednorz.

-Miło mi a ja Rebeca Wilson.

Friend of the internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz