Rozdział IV

200 20 3
                                    

Patrzyłam na niego, jak w obrazek. Wszystkie mięśnie idealnie zarysowane. Nie były ani przesadzone, ani za małe, były idealne.

Chłopak usiadł obok mnie na kanapie. Położył nogi na stole i zaczął oglądać telewizję, a ja nadal jak głupia patrzyłam się na jego brzuch.

- Chcesz dotknąć? - Cameron zaśmiał się, patrząc na mnie.

- Nie, dzięki. - przewróciłam oczami i dalej oglądałam.

Chłopak chwycił moją dłoń, i powoli zaczął ją kłaść na swoim torsie. Zabrałam szybko swoją rękę.

- Powiedziałam, że nie chce. Tobie jakieś specjalne tłumaczenie trzeba? - krzyknęłam na niego. Wstałam z miejsca z zamiarem pójścia do swojego pokoju.

Chciałbym wyjść z domu, ale nie zostawię go tu samego, bo jeszcze będzie mi grzebał w rzeczach.

Gdy byłam w swoim królestwie, podniosłam materac, pod którym był mój notatnik.

Prowadzę go od czternastych urodzin. Postanowiłam, że go sobie poczytam, bo dawno tego nie robiłam.

Po godzinie czytania z moich oczu popłyneły łzy. Spojrzałam na swoje nadgarstki, i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wszystkie wspomnienia wróciły.

Poszłam do łazienki i przemyłam twarz. Coś mnie popchało po żyletkę. Usiadłam na podłodze pod drzwiami i spojrzałam na swoje ręce. Zacisnełam zęby, i przejechałam ostrzem po skórze. Raz... Drugi... Trzeci... Powoli wstałam. Schowałam żyletkę, i nałożyłam bandaż na rany.

W pokoju przebrałam się w bluzę, żeby zakryć opatrunek. Schowałam notes, a następnie poszłam na dół. Cameron dalej leżał na kanapie.

Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni, aby zobaczyć, że dzwoni mama.

*Rozmowa telefoniczna*

Lucy: Nom?

Mama: Chciałam powiedzieć, że będziemy jutro, czyli w niedzielę wieczorem.

Lucy: Okej.

Mama: Papa. Kochamy cie.

Lucy: Mhm.

*Koniec rozmowy telefonicznej*

Chowając telefon do kieszeni, spojrzałam na godzinę 13:34

- Ej podejdź tu. - usłyszałam głos Camerona, który siedział na kanapie, i patrzył na mnie.

Powoli podeszłam do niego. Chłopak uśmiechnął się jak idiota, i pociągnął mnie za biodra na swoje uda, przez co siedziałam na nim okrakiem.

Brunet włożył swoje dłonie pod moją koszulkę, zaczął nimi jechać w górę do piersi. Na szczęście zdążyłam zejść z jego ud, zanim tego dokonał.

- Co z tobą nie tak? - zapytał wstając z kanapy i idąc do kuchni.

- Po prostu nie jestem taką laską, która daje dupy dla każdego. - mam go dość. Może zacznę mówić do niego po Japońsku to zrozumie? Tak. To jest jakiś plan.

*4 godziny później*

Cały ten czas spędziłam na oglądaniu dennych seriali. Była już 17:46. Rozejrzałam się po pokoju postanawiając, że muszę tu coś zmienić. Hmm...

Zeszłam na dół w poszukiwaniu Camerona, który okazał się być w kuchni, i wyjadać z szafki MOJE słodycze.

- Ejjj chciałbyś się trochę pobawić? - powiedziałam przesłodzonym głosem, a chłopak jak poparzony odwrócił się w moją stronę z miną pedofila.

- No jasne. - podszedł do mnie kładąc na moich biodrach ręce. Ledwo się powstrzymałam od połamania ich, ale plan, to plan.

- Najpierw musisz coś zrobić. - położyłam dłoń na jego torsie, aby bardziej w to wszystko uwierzył.

- Słucham? - chłopak przybliżył usta do mojej szyji, a ja lekko się odsunęłam.

- Najpierw pojedziesz do sklepu. Później będziemy mogli się pobawić. - uśmiechnąłam się uroczo, a chłopak mimo że jęknął niezadowolony to zgodził się na moją propozycję.

Napisałam mu na kartce co ma kupić, i powiedziałam, do którego sklepu ma jechać. Siedziałam w salonie, czekając aż przyjedzie całe dziesięć minut.

Poprosiłam, aby zaniósł zakupy do mojego pokoju, co oczywiście zrobił.

Po chwili znowu był w salonie. Zaczął iść w moją stronę, a ja zatrzymałam go, kładąc dłoń na jego torsie.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. Zabawa polega na tym, że ja siedzę w swoim pokoju, a ty nie możesz do niego wejść. - uśmiechnęłam się wymijając chłopaka, i idąc do pokoju.

Usłyszałam jak brunet przeklina, ale przecież nie moja wina, że nie zrozumiał o jaką zabawę mi chodzi, prawda?

Usiadłam na łóżku, wyciągając z reklamówek potrzebne mi rzeczy. Były tam dwie farby do ściany w kolorze granatowym oraz pędzle.

Stanęłam na środku pokoju i rozejrzałam się dookoła. Podeszłam do mebli, które stały przy szarej ścianie i zaczęłam je odsuwać.

Po jakiś dwudziestu minutach wszystko, razem z folią na podłodze, było gotowe.

Chwyciłam w dłoń pędzel, który zanurzyłam w farbie, i zaczęłam malować.

_________________________________

😇⭐💭😇

Obiecujesz mi? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz