Rozdział V

188 18 9
                                    

Po skończonym "remoncie" zasnęłam na kanapie w salonie, ponieważ w moim pokoju śmierdziało farbą.

- Myślisz, że ona żyje? - te słowa wybudziły mnie ze snu.

- Nie. Umarłam. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam przede mną Luke'a.

- Mogę zrobić usta-usta. - blondyn poruszył zabawnie brwiami.

- Wolę umrzeć. - powiedziałam i usłyszałam czyjś jeszcze śmiech. Podniosłam głowę rozglądając się. Zobaczyłam jeszcze Dylana i Camerona.

Wstałam z kanapy kierująca się do swojego pokoju. Meble ustawiłam wczoraj, więc już wszystko gotowe.

Z komody wyjełam szare dresy i granatową bokserke. Ubrana oraz  lekko pomalowana wróciłam na dół.

Święta trójca grała w fife, a ja poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Dziś niedziela, więc właściwie mogę wywalić Camerona z domu.

Darowałam sobie śniadanie, i poszłam do salonu.

- Cameron dziś niedziela. Nasi rodzice wracają, więc właściwie możesz już wracać do siebie. - chłopak mnie nie słuchał, bo był zajęty grą.

Stanęłam przed nim tak, że zasłoniłam mu telewizor.

- Mówiłam coś. - powiedziałam kładąc dłonie na biodrach.

- Kurwa przez ciebie przegrałem! - chłopak wstał i podniósł rękę jakby chciał mnie uderzyć.

- Jezu stary, ona tylko chciała żebyś na nią spojrzał. - powiedział Luke, a ja w duchu mu podziękowałam.

- Za godzinę mnie nie będzie. - Cameron bardziej warknął niż powiedział.

Uśmiechnęłam się idąc znowu do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki, usiadłam przy stole, i zaczęłam jeść.

Na przeciwko mnie usiadł Luke. Szybko przestałam jeść, i patrzyłam na chłopaka.

- Czemu dalej nie jesz? - zapytał patrząc na moje jedzenie.

- Nie lubię jak ktoś patrzy, gdy jem. - powiedziałam prawdę, a chłopak lekko się uśmiechnął.

- Przecież cie nie oceniam. Możesz jeść. - blondyn zabrał mi jedną kanapkę i zaczął ją jeść.

- Ej! - zaśmiałam się i również zabrałam się za jedzenie.

*30 minut później*

Siedziałam w salonie. Luke i Dylan już poszli, a Cameron dalej się pakował na górze. Usłyszałam kroki na schodach, brunet niósł na ramieniu torbę.

- To na pamiątkę. - zaśmiał się i włożył do swojej kieszeni MOJE koronkowe majtki...

- Ej! - krzyknęłam, ale nie zdążyłam nawet wstać, bo chłopak wyszedł już na zewnątrz.

Ekstra. Teraz będzie wszystkim gadał, że mnie przeleciał...

*Następnego dnia*

- Wstawaj kochanie! - głos mojej mamy obił mi się w głowie.

Otworzyłam oczy patrząc na nią. Uśmiechnęłam się, a kobieta wyszła z mojego pokoju.

Przetarłam twarz dłonią, wstałam z łóżka i podeszłam do komody. Wyjełam z niej szarą, dużą bluzę, a do tego jeansy z przetarciami na kolanach.

W łazience wykonałam poranną toaletę oraz makijaż. Z plecakiem na ramieniu poszłam do kuchni, w której mój tata pił kawę i rozmawiał o czymś z mamą.

Po zjedzeniu śniadania wyszłam z domu. Dziś postanowiłam się przejść.

Kilka minut później byłam na miejscu. Witaj szkoło.

- Lucy! - usłyszałam wołania Alison. Odwróciłam się w jej stronę, by napotkać jej uśmiech.

- Hej Ali. - przytuliłam ją na przywitanie.

Przy wejściu stał Cameron z Nancy, która była szkolną dziwką. Jest jedną z tych lasek, które działają mi na nerwy.

Razem z Alison szłyśmy obok siebie, gdy byłyśmy przy wejściu, Nancy popchnęła "przypadkiem" Alison tak, że dziewczyna upadła.

- Przeproś ją szmato. - powiedziałam do dziwki, gdy pomogłam przyjaciółce wstać.

- Pieprz się. - powiedziała stanowczo i położyła dłonie na biodrach.

Chwyciłam Nancy za włosy i pociągnęłam je w dół.

- Powiedziałam, że masz ją przeprosić. - warknełam, a dziewczyna widocznie się przestraszyła.

- Cameron zrób coś. - powiedziała prawie płacząc.

- Lucy odpuść. - powiedział brunet podchodząc do mnie.

Puściłam dziwke i zaczęłam odchodzić, ale ta szmata oczywiście musiała coś jeszcze powiedzieć.

- Hahha wystraszyła się. - nie wytrzymałam. Podeszłam znowu do dziewczyny i uderzyłam ją z całej siły tak, że poleciała na ziemię.

- Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia? - stanęłam nad nią, a ona zaczęła płakać. Z uśmiechem na ustach weszłam razem z Alison do szkoły.

- Nie musiałaś tak reagować. - powiedziała Ali, gdy byłyśmy pod klasą.

- Jesteś moją przyjaciółką. Po prostu cie bronie. - uśmiechnęłam się, a po szkole rozbrzmiał dzwonek.

Mieliśmy teraz Angielski. Siedziałam w ławce, a obok mnie Alison. Kilka minut później przyszła Hazel.

Naszą lekcje przerwał dyrektor, który właśnie wszedł do klasy.

- Dzień dobry. Proszę do swojego gabinetu Lucy Palvin. - powiedział i od razu wyszedł.

Oho, będzie zabawnie.

________________________________

😇⭐💭😇





Obiecujesz mi? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz