Budzik obudził mnie, ale chyba też wszystkich domowników. 07:00
Postawiłam nogi na zimnych panelach co spowodowało, że po całym moim ciele przeszły ciarki.
Podeszłam do komody, z której wyjełam ubrania na dzisiejszy dzień w szkole. Była to szara bluza z nadrukiem wilka oraz jeansy z przetraciami na kolanach.
Po zrobieniu lekkiego makijażu, zeszłam na dół. Spojrzałam na telefon aby sprawdzić godzinę, była 07:25.
Mama krzątała się po kuchni, a tata czytał swoją szaro-białą gazetę, popijając kawę.
Gdy zjadłam śniadanie wyszłam z domu. Do szkoły mam jakieś 10 minut drogi.
Stanęłam pod budynkiem, a moja mina zrzędła.
- Witaj moja rutyno... - machnęłam ręką wchodząc do środka. W budynku było już dużo ludzi, mimo że była dopiero 07:40.
Usiadłam pod klasą od biologii, czekając na rozpoczęcie lekcji. Chodzę do klasy 2a w tutejszym liceum, mam zajebistą klasę, którą kocham.
- Hej laska! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki Alison. Dziewczyna, to piękna brunetka o ciemno-brązowych oczach.
- Hej! Żyjesz? - pomachała mi dłonią przed twarzą, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Hej, przepraszam. Zamyśliłam się.
- Masz ochotę iść dziś do galerii? - Alison uśmiechała się z nadzieję, że się zgodzę.
- Ym jasne, czemu nie? - uśmiechnęłam się, a dziewczyna to odwzajemniła.
Po całym budynku rozbrzmiał dzwonek, więc weszliśmy do klas. Gdy wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, do klasy wszedł nauczycieli. Spojrzał na wszystkich surowym okiem. Tak, on taki jest.
Pan Edwards, otworzył dziennik i chwilę się w niego patrzył.
- Panno Elizabeth! Proszę do odpowiedzi. - wszystkie pary oczu skierowały się na wspomnianą wcześniej dziewczynę.
Gdy Elizabeth stała już pod tablicą, nauczyciel zaczął ją pytać z ostatnich tematów.
Ja natomiast się wyłączyłam.
Zaczęłam rysować wzorki na marginesie zeszytu. W taki oto sposób zleciała mi cała lekcja. Po tym, jak zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszli z klasy.
Minęły kolejne 4 lekcje i właśnie szłam pod następna klasę, gdy mój telefon zaczął dzwonić.
Spojrzałam na wyświetlacz.
*Rozmowa telefoniczna*
Lucy: No co tam mamo?
Mama: Hej skarbie! Zawsze mówiłaś mi i tacie, że chciałbyś mieć czarnego ścigacza, prawda?
Lucy: O MÓJ BOŻE! Kupiliście mi go?!
Mama: Kupiliśmy Ci kapcie w takim kolorze!
Lucy: Poważnie?
Mama: No i przy okazji ścigacza. Wracasz do domu?
Lucy: W takim wypadku zaraz będę!!!
*Koniec rozmowy telefonicznej*
Zaczęłam "iść" jak najszybciej do domu. Bo 8 minutach byłam na miejscu. Przed garażem stało moje cudeńko! Piękna, czarna bestia. A konkretnie MV Agusta F4CC!
Uklękłam i zaczęłam płakać ze szczęścia. Rodzice wyszli z domu uśmiechając się do mnie, a ja od razu ich przytuliłam.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Mama zza pleców wyciągnęła pudełko, które mi podała.
Otworzyłam je. W środku był strój o takim samym kolorze, jak moje maleństwo.
To było moje marzenie, które właśnie się spełniło. Dzisiejszy dzień, jest zdecydowanie jednym z najlepszych dni w moim życiu.
Spojrzałam na rodziców, którzy cały czas się do mnie uśmiechali.
- Dziękuję, kocham was. - wyjąkałam przecierając dłonią łzy.
Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Już dwie godziny siedziałam na tej machine i nie zamierzałam zejść, a była już 17:14.
Drzwi od domu otworzyły się. Moja mama wyszła owinięta kocykiem z kawą w dłoni.
- Chodź kochanie do domu, zimno się robi. - zdjeła koc ze swoich ramion i położyła go na moje.
- A jak ktoś go ukradnie? - zapytałam z powagą.
- Skarbie, nikt go nie ukradnie, chodź już na kolacje. - pogładziła moje plecy dłonią, a ja z niechęcią odeszłam od mojego maleństwa i poszłam z mamą do domu.
Odłożyłam kocyk na kanapie w salonie, idąc do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole czekając na kolacje.
Mama położyła przede mną naleśniki. Wzięłam jednego i zaczęłam jeść. Po kolejnych piętnastu minutach rozmów, poszłam na górę do swojego pokoju.
Mój telefon, który leżał na półce nocnej zawbirował co oznaczało SMS.
Od Alison: Miałyśmy iść do galerii. Pamiętasz?
O kurwa! Zapomniałam!
Do Alison: Jasne, że pamiętam! Jestem już ubrana.
Od Alison: Spotkamy się tam, gdzie zawsze?
Do Alison: Jasne, za 15 minutek 😇
Z komody wyjełam ubrania w postaci sweterka o kolorze miętowym, oraz czarne jeansy.
Szybko zbiegłam na dół, krzyknęłam rodzicom, że wychodzę. Szłam jak najszybciej potrafiłam. 10 minut później byłam na miejscu. Weszłam do kawiarni, która mieściła sie w galerii. Zobaczyłam Alison siedzącą przy "naszym" stoliku, który był na samym końcu.
Podeszłam do niej uśmiechając się jak idiotka.
- Hej Ali! - usiadłam na przeciwko dziewczyny.
- Hej Lucy, zamówiłam nam już szarlotke oraz herbatę tak, jak zawsze.
- Dziękuję.
- Ej, dlaczego wyszłaś wcześniej ze szkoły? - spojrzała na mnie z widocznym zainteresowaniem, a ja się uśmiechnęłam.
Wyjełam telefon z kieszeni i włączyłam galerie zdjęć.
- Dlatego. - pokazałam dziewczynie zdjęcie mojego maleństwa.
Alison zakryła usta dłonią.
- Jezu, rodzice Ci go kupili?
- Nie, jednorożec mi go przyniósł. No oczywiście, że rodzice. - zaśmiałam się, a Alison przewróciła oczami.
Po godzinnym "spacerze" polegającym na wchodzeniu do każdego sklepu, obie byłyśmy zmęczone.
Rozeszłyśmy się przed wejściem do galerii. Wracałam do domu kilka minut. Weszłam do środka i jedyne czego chciałam to sen. Poszłam do pokoju, wzięłam piżame na przebranie i weszłam do łazienki wziąć prysznic. Po około piętnastu minutach spałam smacznie w łóżku.
________________________________
Witajcie ponownie 😊
CZYTASZ
Obiecujesz mi?
Roman pour Adolescents"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w so...