Rozdział XIII

180 19 1
                                    

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam rękę, która obejmowała moją talię. Aaa no tak, to Cameron.

Powoli zaczęłam podnosić się, aby móc iść do kuchni po jedzenie.

- Nie idź. - usłyszałam cichy głos. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął jeszcze bardziej.

- Cameron przestań. - mruknęłam znudzona jego zachowaniem.

- Jesteś taka ciepła. - chłopak położył głowa na mojej piersi, a jego dłoń powędrowała na drugą.

- Cameron przestań. - powtórzyłam, a chłopak tym razem mnie posłuchał i pozwolił mi wstać.

Gdy byłam już przy drzwiach od pokoju, spojrzałam na Cam'a. Wyglądał tak uroczo.

Po chwilowym zamyśleniu zeszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki mój ukochany kubek z żyrafą i wrzuciłam do niego torebeczke owocowej herbaty.

Kilka minut później, siedziałam przy stole jedząc śniadanie, czyli kanapki z serem, a do tego oczywiście ciepły napój.

Poczułam delikatny dotyk na lewym ramieniu. Odwróciłam głowę, ale nikogo tam nie było, więc spowrotem się odwróciłam. Tym razem czyjeś usta znalazły się na moich.

Cameron całował delikatnie. Na końcu przygryzł moją dolną wargę i usiadł na przeciwko mnie.

- Dla mnie też zrobiłaś owocową herbatę? - zapytał oblizując usta.

Poczułam ciepło na policzkach. Chłopak zaśmiał się i zaczął wstawać, a następnie podszedł do czajnika, do którego nalał wody.

Mój telefon zaczął dzwonić.

*Rozmowa telefoniczna*

Lucy: Hej, co tam?

Luke: Okej, mam pytanie.

Lucy: Słucham?

Luke : Idziesz ze mną pobiegać?

Lucy: Sugerujesz, że jestem gruba?!

Luke: Wydaje ci się. A tak serio, to widziałem jak biegasz, więc pomyślałem, że pobiegasz ze mną.

Lucy: No okej. O której?

Pip... Pip... Pip...

Aha. Okej. Przecież jest spoko, jak rozłączasz się pod czas rozmowy. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Teraz. - po otworzeniu drzwi, to było pierwsze, co usłyszałam.

- Aha, w piżamie mam biec?

Luke spojrzał na mnie od góry do dołu i przygryzł wargę.

- Dla mnie to nie przeszkadza. - powiedział po chwili, a moja mina zrzędła.

- Daj mi dziesięć minut. - wpuściłam chłopaka do domu i pobiegłam do pokoju.

Stanęłam przed komodą, z której wyjełam sportowe szare dresy i miętową bokserke.

Nie było sensu robienia makijażu, ponieważ idę tylko pobiegać, a nie na pokaz mody.

Gdy zeszłam na dół, Luke rozmawiał z Cameronem. Odchrząknełam, aby zwrócić ich uwagę. Oboje spojrzeli na mnie w tym samym momencie, a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam wychodzić z domu.

- Cameron nie rozwal domu! - krzyknęłam zamykając drzwi.

- To gdzie biegniemy? - zapytałam Luke'a, gdy ten zawiązywał buty.

- Możemy zrobić kilka rundek po parku.

Więc w ten oto sposób biegniemy drugie okrążenie dookoła parku.

- Może przerwa? - zapytałam zatrzymując się przy ławce, a po chwili na niej siadając.

- Mogę skoczyć do sklepu tu niedaleko po picie. Okej? - Blondyn uśmiechnął się do mnie, a gdy skinęłam głową, pobiegł.

Patrzyłam na rodziny z dziećmi i zastanawiałam się, czy ja będę miała taką szczęśliwą zgraje. Synek miałby na imię Nathan albo Ivan, a imię dla córki dałby tata.

Patrzyłam na wiewiórki skaczące po drzewach w pyszczkach trzymając jedzenie.

Patrzyłam na ptaki, które beztrosko latają po niebie nie przejmując się sprawami "ziemskimi".

Patrzyłam na Luke'a, który właśnie biegł w moją stronę. No właśnie. BIEGŁ, bo teraz leży twarzą w kałuży. Przecież miał kupić picia. No dobra, niech będzie, że się wywalił.

- O Boże, nic ci nie jest?! - krzyknęłam podchodząc do tego biedactwo.

- Nie. Jest okej.

- Mówiłam do butelki tymbarka. Ale cieszę się, że tobie też nic się nie stało. - podniosłam napój następnie go przytulając.

- Ha ha. - blondyn mruknął siadając na ławce, a ja usiadłam obok niego.

- To co robimy? - uśmiech wpłynął mi na twarz, patrząc jak Luke próbuje pozbyć się zabrudzeń na spodniach i bluzie.

- Umiesz robić pranie? - lekko się uśmiechnął, a ja jakoś się domyśliłam, o co mu chodzi.

- Tak. Chodź już bo będziesz chory.

Obiecujesz mi? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz