- Przyjdziesz jutro? - Timmy spojrzał na mnie pytająco.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę wyjście ze szpitala.
Podeszłam do mojego maleństwa, usiadłam na nim i odpaliłam silnik. Zaczęłam powoli odjeżdżać z parkingu.
- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Cieszę się! - usłyszałam odpowiedź z kuchni więc do niej poszłam.
Mama właśnie nakładała mi na talerz obiad.
- Cudownie pachnie. - powiedziałam całując kobietę w policzek.
- Dziękuję. - odpowiedziała i usiadła naprzeciwko mnie, po czym obie zaczełyśmy jeść.
Kilka minut później siedziałam u siebie w pokoju odrabiając lekcje.
- Misia! Przyjdź do mnie na sekundę. - jeknęłam niezadowolona, ale powoli zaczęłam iść na dół.
W salonie stała moja mama w cudownej czarnej sukni. Kiedy ona się tak ubrała?!
- Ja musze wyjść, zorganizowaliśmy imprezę firmową za miastem. Będę jutro wieczorem. Iiiii Cameron znowu musi tutaj spać. - mama zrobiła mine szczeniaczka, co w jej przypadku śmiesznie wyglądało.
- No dobra... Kiedy będzie? - gdy skończyłam mówić, zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
- Pięknie pani wygląda. - Cameron uśmiechnął się do mojej mamy, a ja się zaśmiałam.
Kobieta podziękowała i wyszła, zostawiając mnie sam na sam z tym pedofilem.
- Więc może spędzimy miło czas? - Chłopak mówił to, podchodząc do mnie.
Położył dłonie na moich biodrach, a ja się wzdrygnęłam. Cameron widząc to, od razu zabrał ręce.
- Czemu się mnie boisz? Czemu boisz się mojego dotyku? - zapytał opiekuńczo jednocześnie gładząc dłonią mój policzek.
- Mam swoje powody. Po prostu mnie nie dotykaj. - odsunęłam się od chłopaka, a on uniósł prawą brew.
Odeszłam od niego, zanim zdążył coś powiedzieć. Usiadłam na łóżku w swoim pokoju. Wyjełam notes, i zaczęłam czytać od momentu, w którym skończyłam.
I co tym razem? Znowu się popłakałam! Zostawiłam notes na łóżku i poszłam do łazienki, zmyć makijaż, który i tak już był cały rozmazany.
Cameron pov.
Postanowiłem być miły. Zrobiłem herbatę dla Lucy, którą właśnie niosłem do jej pokoju.
Powoli otworzyłem drzwi, ale dziewczyny nie było w środku. Wszedłem do pokoju, rozglądając się dookoła.
Usłyszałem lejącą się wodę w łazience. Stawiając napój na szafce nocnej, coś przykuło moją uwagę. Był to stary notes, który na okładce miał zdjęcie wieży Big Ben.
Wziąłem go do rąk i zacząłem szybko przekładać strony, ale jedna z nich przykuła moją uwagę. Wyglądała, jakby miała być wyrwana, ale w ostatniej chwili ktoś zmienił zdanie.
"Przepraszam mamo, przepraszam tato. Nie dam już sobie rady, to trudne. Nic nie ma już sensu. To nie wasza wina... Mam tylko 15 lat. To za dużo dla mnie. Nie potrafię sobie już radzić, wszystko się wali. Dlaczego to właśnie mi się przytrafiło? Przepraszam."
W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli, o co mogło wtedy jej chodzić.
- Co ty kurwa robisz?! - usłyszałem krzyk Lucy. Moje serce przyspieszyło.
- Ja tylko.... Przepraszam. - powiedziałem odkładajac zeszyt. Spojrzałem na nią, a moją uwagę zwrócił zakrwawiony rękaw jej bluzy.
- Co to jest? - podszedłem do niej bliżej. Delikatnie chwyciłem jej nadgarstek, na co dziewczyna zadrżała.
Lucy nie odpowiedziała. Poczułem ból, mimo że nic do niej nie czuję. Moja siostra cieła się, gdy miała jakieś piętnaście lat. Może i nie obchodzą mnie uczucia dziewczyn, ale gdy widzę, że jakaś się okalecza, to coś w środku mnie boli.
- Wyjdź. Proszę. - dziewczyna powiedziała szeptem, a ja nie chcąc jej więcej męczyć, zrobiłem to o co prosiła.
*Następnego dnia.*
Lucy pov.
Otworzyłam powoli oczy, ponieważ budzik przypomniał mi o swojej obecności.
Podniosłam się z łóżka, mając nadzieję, że wydarzenia z wczoraj były tylko snem.
Niestety. Rany na moich nadgarstkach mówiły same za siebie.
Podeszłam do komody, z której wyjełam ubrania na dzisiejszy dzień, czyli szarą dużą bluzę oraz zwykłe jeansy.
Po zrobieniu makijażu zeszłam na dół. Cameron siedział na kanapie oglądając tv.
- Wychodzisz? Muszę zamknąć dom. - powiedziałam patrząc na niego. Chłopak wstał i zaczął iść do wyjścia.
CZYTASZ
Obiecujesz mi?
Teen Fiction"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w so...