Rozdział VI

161 20 6
                                    

- Dlaczego uderzyłaś koleżankę? - dyrektor spojrzał na mnie i poprawił na nosie okulary.

- Bo mnie wkurwiła. - uśmiechnęłam się, a mina mężczyzny zmieniła się w złość.

- Za kare przydzielam Ci 72 godziny prac społecznych. Wybierz sobie gdzie chcesz pracować.

Spojrzałam na listę, którą podał mi dyrektor.

"Dom spokojnej starości.
Sprzątanie ulic.
Pomoc w szpitalu - oddział dziecięcy"

Hmm sprzątanie ulic jest dosyć przekonujące.

- Oddział dziecięcy. - powiedziałam oddając kartkę.

- Jutro po lekcjach masz się pojawić w głównym szpitalu. Pielęgniarki wszystko Ci pokażą. Do widzenia. - powiedział otwierając mi drzwi, abym wyszła.

Szłam korytarzem stąpając z nogi na nogę. Zastanawiłam się nad sensem życia, czy warto słuchać Mahometa... Tak serio to myślałam co zjem dziś na obiad. Chcę kurczaka.

Nagle poczułam dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się napotykając uśmieszek Camerona.

Zignoriwałam go, i zaczęłam iść dalej do klasy, w której trwała lekcja.

*4 godziny później*

- Jestem! - krzyknęłam, gdy byłam już w domu.

Weszłam do kuchni. Moja mama krzątała się po kuchni, a taty nie było nigdzie widać.

- Hej mami, gdzie tata? - usiadłam przy stole, czekając na jedzenie.

- Jeszcze w pracy. A co? - mama spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Nic. - z tatą nie mam jakiś specjalnie dobrych relacji, więc tak w sumie średnio obchodziło mnie gdzie on jest.

Po tym, gdy razem z mamą zjadłam obiad, poszłam do swojego pokoju. Siedziałam bezczynnie na łóżku, więc postanowiłam wyjść na dwór i pobiegać.

Ubrałam sportowe legginsy i szarą koszulkę. Zeszłam na dół, przy drzwiach ubrałam Air Maxy. Ogłosiłam mamie, że wychodzę.

Zaczęłam biec w stronę parku, w którym zrobiłam sobie chwilę przerwy. Usiadłam na ławce, wpatrując się w niebo.

Nagle moją uwagę przykuła para ludzi, która siedziała kilka ławek dalej. Całowali się i śmiali, a wtedy jeszcze coś mnie zainteresowało.

Wstałam i zaczęłam iść w ich stronę.

- Hej tato. - powiedziałam, a mój "tata" spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.

- Lucy... - zaczął, ale ja po prostu postanowiłam wrócić do domu.

Weszłam do środka, zastanawiając się, czy powiedzieć o tym wszystkim mamie. Przecież ona nie może żyć w kłamstwie.

Weszłam do salonu i usiadłam obok mamy, która właśnie oglądała jakiś serial.

- Jak się biegało skarbie? - zapytała troskliwie, a mnie zabolało to, że tata mógł ją zdradzić.

- Okej... Jest coś, co muszę Ci powiedzieć.. - byłam zmieszana. Bałam się o tym wszystkim jej powiedzieć.

- Słucham? - wyłączyła telewizor i spojrzała na mnie.

- Bo.. Jak biegałam, to zrobiłam sobie przerwę w parku... Siedziałam na ławce i trochę dalej zobaczyłam tatę i... Jakąś kobietę... Oni się całowali i przytulali. - powiedziałam jąkającym głosem. Bałam się, że mama zacznie płakać, ale nic takiego się nie stało.

Mama po prostu uśmiechnęła się smutno. Wiedziała, że ja i tak za bardzo za nim nie przepadam.

- To nic... Ja... Dam sobie radę. - powiedziała i poszła do swojej sypialni. Chwilę później usłyszałam płacz.

Moje serce pękło, a oczy się zaszkliły. Weszłam do pomieszczenia, w którym płakała i usiadłam przy komodzie taty. Zaczęłam z niej wyciągać wszystkie jego ubrania, które następnie wrzuciłam do walizki.

Może to było dziwne, że tak robię, ale po prostu nie potrafię znieść myśli, że mógłby jeszcze z nami mieszkać.

Mama nie zwracała na mnie uwagi. Po prostu dalej płakała.

Spakowane walizki postawiłam pod drzwiami. Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam aż "tata" wróci.

Kilka minut później usłyszałam otwieranie się drzwi. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam mojego kochanego "tatusia".

- Co to ma być? - zapytał patrząc na walizke, a ja się uśmiechnęłam.

- Twoje rzeczy, papa.

- Żartujesz sobie? - spojrzał na mnie wkurzony.

- Nope. - powiedziałam patrząc na niego jak na idiote.

Wstałam z kanapy, podeszłam do walizki, którą wystawiłam na dwór. Weszłam z powrotem do domu i "wypchnęłam" tatę za drzwi, zamykając je na klucz.

Weszłam do pokoju, w którym wciąż płakała moja mama. Usiadłam obok niej i położyłam dłoń na jej plecach.

- Już go nie ma. Wywaliłam go za drzwi. - uśmiechnęłam się, a mama to odwzajemniła.

________________________________

💭⭐🙅

Obiecujesz mi? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz