Rozdział 15☺

100 6 0
                                    

Gdy ostatni raz spojrzałem na łóżko Martiny miałem wrażenie, że jej ręka się poruszyła. Mam omamy,  jestem przemęczony to jedyne rozwiązanie bo, Martina nadal leży jak kłoda. Odwrcam się w stronę wyjścia, ale w chwili gdy to robię aparatura do, której podłączona była moja ukochana zaczęła piszczeć. Podchodzę do jej łóżka i wciskam guzik przywołujący lekarzy.

Po chwili do sali wbiega lekarz i pielęgniarki. Jedna z nich wyprowadza mnie z sali.
Wychodzę na korytarz. Widzę Mike, który jest strasznie zdenerwowany, gdy patrzy na swoich rodziców.
Postanawiam do nich podejść, ale oni mnie uprzedzaja.

Po chwili odzywa się tato Martiny.
- Dzień dobry, jestem Edward Williams- robi przerwę i wskazuję na swoją żonę - A to moja żona Diana Williams. Jesteśmy rodzicami Martiny. A pan to kto?
Patrzę na ich twarze, ale nie widzę jakiegoś większego przejęcia. Po chiwli odpowiadam .
- Jestem Alex Henderson. Chłopak Martiny -przedstawiam się.
Informuje ich także, że powiedziałem lekarzą, że ich córka jest moją narzeczoną tylko dlatego, żeby dowiedzieć się o jej stanie zdrowia.
Widzę zdziwienie na ich twarzy. Ale zastanawia mnie fakt, dlaczego nie zapytali co z Martina? Widzę na twarzy Mike cały czas ten sam wyraz twarzy co kilka minut wcześniej, czyli złość i gniew.

Po chwili  rozlega się dźwięk  telefonu. To telefon Pana Edwarda. Pokazuje, że nas przeprasza i wychodzi.
Po chwili matka Martiny się odzywa.
- Co z moja córką?  Zastanawia mnie fakt czemu nic nie wiedzieliśmy, że ma chłopaka.
Po chwili odpowiadam jej wszystko. Gdy kończę swój monolog z sali wychodzi lekarz.
- Pańska narzeczona się wybudziła i cały czas wołała Pana imię.  A teraz chce by pan do niej wszedł. Ale później zapraszam do siebie -mówi lekarz uśmiechając się przyjaźnie.
Nie odpowiadam tylko od razu wchodzę do sali mojej ukochanej. Leży na łóżku z zamkniętymi oczami.  Zauważyłem, że na jej twarzy pojawił się kolor. Nie była już taka blada. Podchodzę do niej i chwytam jej dłoń i zaczynam pokrywać ją pocałunkami.
- Alex, mój kochany -mruczy otwierając oczy. Uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Kochanie, tak się bałem. Nie strasz mnie tak więcej bo, będziesz miała mnie na sumieniu -mówię kładąc jej dłoń na swoim policzku.
Po chiwli słyszę cichy głos mojej ukochanej.
- Ja Ciebie też bardzo kocham. Przepraszam, że cię nie wysłuchałam. Jestem głupia -mówi.
Na jej wyznanie się uśmiecham. A w środku rozpiera mnie radość.
- Co z twoją mamą? Jak się czuję Tamara? -pyta mnie słabym głosem. Patrzę na nią zaskoczony.
-Skąd Ty o tym wiesz?- pytam po chwili.
- Słyszałam twój głos jak mówiłeś do mnie. Jednak z wypadku nic czarna dziura -mówi kładąc dłoń na czole. Chwilę później krzywi się z bólu.
- Boli cię coś? -pytam zdenerwowany.
- Nie. Opowiadaj co z nimi -mówi.
Opowidam jej wszystko po kolei.
-Kochanie nie martw się twoja mama wyzdrowieje.- Ściska moja rękę i zaczyna ziewać.
- Kochanie, prześpij się. - mówię do niej .
- Dobrze ale zostaniesz ze mną ?
- Tak oczywiście kochanie.- układam swoją głowę na materacu cały czas trzymam jej dłonie.
Po chwili słyszę jej miarowy oddech.
A za chwilę i ja odpływa w krainę Morfeusza . Przy niej zawsze mi się dobrze spało. I nadal tak jest.
Budzi mnie znowu ta sama pielęgniarka co zawsze.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
❤Zakochana w przyjacielu A.M. Where stories live. Discover now