》Rozdział 22《

180 22 3
                                    

I znów rano przekleństwo deszczu
Kobieta o pociągłej twarzy z wilgotnymi oczyma
W kolorze irysów i morskiej wody
Pojawia się i znika

Stała pod drzwiami od dłuższej chwili, zbierając w sobie wolę. Wszelkie słowa, które chciała powiedzieć, uciekły jej z umysłu, zostawiając miejsce pustce. To z pewnością nie koiło nerwów.

Drzwi nie miały dzwonka, ale może to i lepiej? Pukania można by nie usłyszeć...

Westchnęła, uniosła dłoń i zapukała, bardzo cichutko.

Szybko usłyszała odgłos biegu i otwierania drzwi. Ku jej lekkiemu zdziwieniu, zza framugi spoglądał na nią chłopiec, może dziewięcioletni. Miał czerwone włosy i szmaragdowe oczy.

- O, pani też jest ruda. Lubi pani ten kolor?

Cóż, dziecko, które wprost zadaje takie pytania w miejscu, w którym się go nie spodziewało, z pewnością potrafi wybić z równowagi. Kobieta przez dłuższą chwilę milczała.

- Tak, lubię. Są twoi rodzice?

- Oni nie żyją, proszę pani.

- Więc co tu robisz? - kobieta spojrzała na niego z lekkim zaintrygowaniem.

Jakbym gdzieś już to słyszała.

- Jestem u znajomych.

- To... zawołasz kogoś dorosłego?

- Dobrze, zaraz wrócę. - przymknął drzwi i pobiegł do środka.

Po paru minutach wrócił razem z Odasaku. Mężczyzna uśmiechał się lekko i czochrał po włosach chłopca.

- Akaha, idź do ogrodu i się pobaw, dobrze? - polecił mu.

Wspomniany Akaha kiwnął głową i po chwili już go nie było.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - rzekł po dłuższej chwili, wychodząc na ganek i zamykając drzwi. - Przyszłaś po niego?

- Nie, jestem tu sama i nie zamierzam ci go zabierać. Skoro nie chce wracać, to pewnie oznacza, że tu mu lepiej. - nie mogła skłamać, nie potrafiła, więc mówiła szczerze, choć z ciężkim sercem.

- Więc jaki jest twój cel?

- Chciałam chociaż z nim porozmawiać. Nie ma go?

- Jest, ale śpi.

- Niech śpi... - odparła smętnie. - Przygarnęliście tego dzieciaka?

- Nie, a przynajmniej nie jeszcze. Czemu pytasz?

- Chuuya wyglądał podobnie jak był dzieckiem. No, poza kolorem oczu. A ja... stęskniłam się za nim.

Odasaku przytaknął z lekkim zrozumieniem.

- Kouyou... jest pewne miejsce, w którym będziesz mogła go zobaczyć, nawet wtedy, gdy on nie będzie chciał.

- To znaczy?

Odasaku wyjął z kieszeni ulotkę. Zapraszała ona na wystawianą w pobliżu sztukę pod tytułem "Kwestia codzienności". Nie było za wiele powiedziane, poza tym, że wstęp był wyjątkowo tani, bo w przeciwieństwie do sztuk w wielkich teatrach, ten kosztował tylko 250 jenów*.

- On tam będzie?

- Zobaczysz sama. Ja muszę iść zobaczyć, czy Akaha niczego nie zmalował, sama rozumiesz.

- Tak, tak. - westchnęła cicho. - Zajmij się... nimi dwoma. Miłego dnia. - to ostatnie rzuciła na odczepnego i wyszła.

Co ja sobie wyobrażałam?

Marzyciele widzą więcej [BSD] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz