》Rozdział 17《

221 25 14
                                    

Spacerowałem pod słońce
W świetle przedzierającym się przez baldachim z liści
Tysiące cykad niezły narobiły rwetes
Spacerując po ogrodzie podlewałem drzewa

Odasaku westchnął cicho. Tym razem próbował pisać w ogródku, pod jednym z nieco zgiętych, rozłożystych drzew. Szło mu dość mozolnie, ale zapisał już parę stron.

Nie pisał za szybko głównie dlatego, że  myślami był przy Chuuyi, który znów szukał sobie zajęcia. Rudzielec stawał się coraz bardziej sceptyczny, twierdząc, że nie znajdzie niczego ciekawego.

Jednak tym razem Odasaku miał przeczucie, że szukanie się zakończy.

Chuuya szedł sobie chodnikiem, uśmiechając się do wiatru, rozrzucającego jego włosy. Wtem zauważył turlane przez wiatr kilka kartek, spiętych klamerką. Złapał je i spojrzał na niego rozbiegany tekst.

Był to szkic jakiegoś wiersza... chociaż nie, brzmiał raczej na wypowiedź z jakiegoś opowiadania. Chuuya zaśmiał się cicho, przebiegając wzrokiem po tekście.

— "Bo ciężkie jest życie nieznanego piosenkarza, któremu choćby i kelnerka się wygraża. Na szczyt sławy nigdy się nie dostanie, najwyżej bez spodni obudzi się na polanie." — przeczytał spokojnie, po czym zauważył, że dalsza wypowiedź pasowała do dziewczyny, więc dla żartu zmienił nieco głos. — "Wiem od dawna, mój drogi, bo niejeden zamyka mi swe progi. Największą mą zaletą jest to by się nie poddawać, a następnie z duchem do walki stawać!" — zaczął się śmiać, ale zamarł, gdy usłyszał obok siebie oklaski.

Tuż przy nim stała Kumiko, z zaintrygowaniem patrząca to na niego, to na papiery, które w końcu wzięła mu z ręki.

— Nie wiedziałam, że masz takie zdolności sceniczne, Chuuya.

— Jeśli zapomnisz od razu, to nie zabiję. — burknął, powoli zaczynając odchodzić.

— Nie bądź taki! To było piękne, a ja naprawdę potrzebuję kogoś takiego jak ty.

Chuuya zatrzymał się i westchnął.

— A co ja ci mogę pomóc przy takiej paskudnej pracy pisemnej?

— To na kółko teatralne, a ty byś idealnie znalazł miejsce na naszej scenie.

— Chyba śnisz. Nie pójdę.

A jednak po dłuższej chwili poszedł za dziewczyną, z czystej ciekawości. Miał taki odruch, głównie przez Dazaia. Nie raz brunet nagle sobie odchodził, a Chuuya wiedział, że będzie problem, jeśli się rozdzielą.

Kumi poprowadziła go do sporego gmachu pobliskiej szkoły, która o tej godzinie świeciła pustkami. Ich kroki na posadzce słychać było z daleka. Wspólnie minęli salę gimnastyczną, gdzie kilku amatorów siatkówki ćwiczyło serwy, później zamkniętą na cztery spusty bibliotekę, zapuszczony ogród, ażw końcu dotarli do celu, czyli sali z wielką sceną.

Chuuyi momemtalnie przypomniał się film, na którym był z Odasaku jakiś czas temu. Uśmiechnął się lekko na wspomnienie o tym.

Na brzegu sceny siedziało kilka osób. Pierwszy z brzegu chłopak siedział zapatrzony w swoje PSP, obok niego dwie skłócone dziewczyny obrzucające się zgniecionymi karteczkami, potem śpiący na siedząco metalowiec, a na samym końcu drobny chłopaczek w kapturze.

Na dźwięk kroków Kumi każde spojrzało w jej stronę, no, może poza metalowcem, który tylko zachrapał. Chuuya objął wzrokiem ekipę i pomyślał, że trafił na plan jakiejś kolejnej amerykańskiej kreskówki.

— Jak tam wasze pomysły na nową sztukę? Coś nowego? — zapytała ochoczo, na co chłopak z konsolą odpowiedział przez przewrócenie oczami.

Marzyciele widzą więcej [BSD] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz