SuperBat - To jest niesprawiedliwe!

680 32 19
                                    

- Clark?

- No?

- Może byśmy w coś... pograli?

Superman gwałtownie wstał z fotela zachwycony propozycją.

- A w co?

- No nie wiem....... Może szachy?

Clark natychmiast upadł z powrotem na fotel.

- Nie ma mowy.

- Dlaczego?

- Po pierwsze: to jest nudne, a po drugie: TY na pewno wygrasz!

- A niby dlaczego ty masz zawsze wygrywać? Bo co? Bo jesteś silniejszy?! - Bruce był bliski wściekłości.

- Nie, nie. Nie o to mi chodziło. Chciałem powiedzieć, że jesteś lepszy w tej grze.

- Gdybyś ćwiczył też byłbyś dobry.

Clark nic nie odpowiedział. Nie chciał już więcej frustrować Bruce'a. W końcu nie o to mu chodziło.

- Masz rację. Nie chcę się kłócić.

Bruce odwrócił się od Clark'a, który podszedł do niego i dotknął jego pleców.

- Oj przepraszam... Nie chciałem cię obrazić. Wybaczysz mi?

Bruce nic nie odpowiedział.

- No proszę... - ukląkł przy Brusie i położył głowę na jego ramieniu. - Wybacz mi...

- Nawet nie próbuj szantażu! - wydusił Bruce przez zaciśnięte zęby.

- No to jak mam cię inaczej przekonać?

- Zagraj że mną w grę.

- Tylko nie szachy...

- Gra nazywa się prawda fałsz.

- O. Czyli jednak nie szachy?

- Nie. - zmienił pozycję do siedzącej. - Powiedz jakieś stwierdzenie o sobie.

Clark podrapał się za uchem.

- Jak byłem mały to uwielbiałem czytać komiksy.

- Fałsz.

- Ale to prawda!

- Wcale nie. Podrapałeś się za uchem, a to znaczy, że kłamiesz.

- No dobra kłamałem. I co teraz? Ta gra polega tylko na tym, że mówi się czy ktoś mówi prawdę czy nie?

- Polega na tym, że gdy zgadnę czy to co mówisz jest prawdą czy kłamstwem, ty zdejmujesz jedną część ze swojego ubrania. - Bruce uśmiechnął się.

Clark zdziwiony tym zdaniem nie wiedział, czy ma uciekać czy się cieszyć. Ewidentnie od 5 minut widział, że Bruce ma gorączkę. Ale nie wiedział, że powie coś takiego.

- "Rozbierany, co?" No ale to jest niesprawiedliwe! Jesteś detektywem!

- No to pozostaje Ci tylko zgadywać.

Zanim Superman się obejrzał po 5 minutach siedział już w samych bokserkach i skarpetkach. O dziwo Bruce miał na sobie wszystkie ubrania.

- Jak to możliwe, że ani razu nie zgadłem?

- Masz pecha.

- To niesprawiedliwe! - Clark zasłonił twarz dłońmi.

- Teraz wiesz jak ja się czuję, gdy przechwalasz się swoimi supermocami. - spuścił brwi.

- Oj bez przesady... Czekaj! Co ty-

Bruce powiesił się na szyi Clarka, uśmiechając się szeroko.

- Co taki zdziwiony jesteś? Nie lubisz jak ktoś inny cię dominuje, hmmm? - zbliżył do niego twarz.

Clark rzeczywiście nie lubił jak ktoś nad nim dominuje. Wtedy czuł się... niezręcznie. Człowiek przeciwko bogowi? No oczywiście, że bóg zawsze pod koniec wygra. Już chciał powiedzieć Bruce'owi, że to on wygra, ale nagle usłyszał głośne chrapanie.

- No nieeeeeeeeeee... A już miało być ciekawie... - westchnął i zaniósł Bruce'a na rękach do sypialni.

Następnego dnia

Clark obudził się jak zwykle ze strasznie głośnym ziewnięciem. Trudno było się przyzwyczaić do wstawania rano bez piania koguta jak na rodzinnej farmie w Smallvile. Wstał z łóżka i skierował się do drzwi. Stanął w ich futrynie na chwilę i zaczął patrzyć się na drzwi do sypialni Bruce'a zamknięte na trzy spusty z kryptonitu.

- Myślałem, że Alfred jest po mojej stronie. - nadal stał w drzwiach, nie mogąc przejrzeć przez drzwi Bruce'a zrobione z ołowiu. Nagle usłyszał dźwięk otwieranego zamku. Od razu rozbudził się z radością. Czekał już tylko na to, żeby drzwi się otworzyły. Po chwili zobaczył Bruce'a w całej swojej osobistości i powitał go z uśmiechem. On tylko odburknął niezadowolony. Clark podrapał się po karku i spojrzał w dół. Parsknął ze śmiechu, w ogóle się nie powstrzymując, widząc złą minę Bruce'a.

- Od kiedy masz różowe skarpetki?! - nadal nie powstrzymywał się od śmiechu.

- Od wtedy, kiedy jakiś debil włożył razem do pralki moją bieliznę i swoją pelerynę!!! - Bruce nie przestawał zaciskać pięści ze złości. - Głupi żart, Clark.

- Ale to nie mój żart! Chociaż szczerze mówiąc chiałbym, żeby był mój. Ha ha ha ha! - ze śmiechu Clark musiał aż przytrzymać się futryny, żeby nie upaść

- To nie byłeś ty? - Bruce przestał się złościć. - To kto- No nie... Alfred!!! Ja go zaraz normalnie zabiję! - zaczął biec w stronę kuchni.

- A może przed tym zjesz? Nie można zabijać z pustym żołądkiem! - Clark poleciał za nim.

Następny rozdział: Kotek :3

SuperBat - Przygody W Gotham (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz