#10

400 32 11
                                    

Mimo tego, że mój telefon był zawalony ogromną ilością powiadomień, zignorowałam to. Przejechałam palcem po ekranie i weszłam w wiadomości. Chciałam to zignorować, jednak moją uwagę przykuła najnowsza wiadomość z przed jednej minuty.

JESTEŚ SKOŃCZONĄ KRETYNKĄ.

Gdy tylko to przeczytałam moje oczy zmieniły kształt w ogromne monety. Mam zły humor, a ktoś mi jeszcze coś takiego pisze? Nie, czemu moje życie jest takie porypane... Podparłam się łokciem o kolano u zdrowej nogi nadal siedząc na klozecie.

- Nieznany, co? - głośno westchnęłam.

- Coś się stało? - odwróciła się przyjaciółka zza umywalki. Właśnie nakładała na siebie jeszcze jedną warstwę pudru. Z tej to dopiero jest pięknisia.

- Znasz ten numer? - odwróciłam telefon w ich stronę i wskazałam na pogrubione cyfry.

Oby dwoje podeszli do mnie i schylili się przed ekranem. Ich charakterystyczne stukoty o białe płytki, które nie wyglądały dokładnie jak białe, ponieważ jednak się po nich chodziło, mocno wryły mi się w pamięć. Po chwili ich twarze sztucznym odbiciem wyświetlaczy, przybrały zmieszane miny. Ostatni raz zajrzeli do swoich kontaktów i podali mi porozumiewawcze kiwnięcia głowy.

- Jestem pewny, że Dongsoo będzie znał. - odezwał się chłopak.

Też tak sądzę. W końcu zna go cała, szkoła. Nie twierdze, że jest jakiś mega popularny, tylko... przez jego wybryki jest rozpoznawalny.

Wybrałam numer brata i zadzwoniłam. Już po jednym sygnale w słuchawce rozprzestrzenił się głośny krzyk.

- SUNGRIM! Gdzie jesteś?!

Wtem, dwójka mi towarzysząca mocno odchyliła się do tyłu i podała mi skwaszone miny. Telefon od mojego ucha wylądował kilka centymetrów dalej. To znak, że wszystkiego się dowiedział.

- Siedzę w damskiej łazience, Dongsoo... - zatrzymałam się w połowie zdania, ponieważ usłyszałam oznaczające sygnały.

- Rozłączył się? - wybuchł śmiechem Minwoo.

Zanim zdążyłam cokolwiek na to odpowiedzieć, do ubikacji wtargnął mój brat. Nie widziałam go, bo stał przy rogu drzwi, ale dobrze wiedziałam, że ten dyszący człowiek, który wpadł tu z hukiem, to on. Podszedł do mojej kabiny. Spojrzał na mnie, westchnął i oparł się o zgniło zieloną ściankę.

- Wytłumacz mi to... - odetchnął głośno.

Zsunął się po ściance i usiadł na siwych kafelkach zasłaniając twarz rękoma. Dobrze wiedziałam, że bardzo się tym przejął. Jednak ja tak naprawdę nie chce mu tego opowiadać. Wiem, że jak się dowie pójdzie do nich i zrobi kolejne niczemu służące zamieszanie.

- Chce wracać do domu, jestem zmęczona.

- Sungrim - ściągnął dłonie i podał mi wściekłe spojrzenie - odprowadzę cię, ale najpierw mi to wyjaśnij.

Naprawdę nie chciałam tego robić. Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam głowę w drugą stronę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Musiałam mu się ze wszystkiego spowiadać, to było takie irytujące.

- Wytłumaczę ci w domu.

- Gadaj, tera... - przerwałam mu donośnym wrzaskiem.

- Zabierz mnie do domu! - przy ostatnim słowie tak się wygięłam, że prawie runęłam na podłogę.

Mój głos był taki donośny, że jestem pewna, że osoby przechodzące przez toaletę idealnie słyszały mój pisk. Cała trójka wyszczerzyła oczy. Nawet Hyemi raczyła odwróci swój wzrok wlepiony w lustro. Po chwili jednak opanowali się od komentarzy i wrócili do wcześniejszych postaw.

Dongsoo pośpiesznie kiwnął głową i wstał. Pochylił się plecami w moją stronę. Przez chwile zastanawiałam się co robi. Przez ten czas wszyscy stali cicho i obserwowali sytuacje. Mógłby ktoś zrobić nam wtedy zdjęcie i zobaczyć jak ta postawa wyglądała; jeden chłopak stoi przy kabinie i obserwuje drugiego, który robi pozę startującego samolotu przed siedzącą dziewczyną z gipsem na nodze. Z kolei druga płeć piękna stoi przed umywalką, poprawia usta lekko koloryzującą pomadką, lecz bacznie obserwuje sytuacje poprzez odbicie w lustrze. Dość komicznie.

Zauważyłam energicznie machającą dłoń brata przy udzie. Wiedząc o co chodzi szybko wskoczyłam mu na plecy odpychając się zdrową nogą od sedesu. Dongsoo lekko poleciał w bok pod wpływem mojego ciężaru, ale szybko złapał równowagę. Poprawił mnie jeszcze raz głośno wzdychając i skierował się ku wyjściu. Ostatnim dźwiękiem, który usłyszałam w tamtym pomieszczeniu było głośne zamykanie pokrywki z szminki. Teraz slyszałam jedynie krzątanie uczniów po korytarzu, sądziłam, że większość jest nadal zainteresowana tą kłótnią.

Podskoczyłam pod wpływem kolejnego poprawiania mnie na plecach i ruszyliśmy szybkim krokiem do przodu.

- Dongsoo, nie tak szybko... - syknęłam poprzez zęby. Boląca kostka dawała się w znaki.

Chłopak zwolnił krok nie przystywając. Podał mi zmartwiony wzrok, po czym wrócił do trasy. Sądziłam, że nadwyrężyłam stopę podczas zamachu na szkolnych rozrabiaków. Czułam każde spojrzenie ludzi dookoła. Wszyscy bacznie obserwowali sytuacje. Pewnie myśleli "cała rodzinka, oby dwoje wpadają w jakieś bójki." Ja wcale tak nie sądziłam, każdy z nas miał własne życie, a my tylko sobie pomagaliśmy. Nienawidziłam ludzi, którzy mówią o innych, a tak naprawdę nic o nich nie wiedzą.

Wtem przypomniały mi się chwile spędzone z tymi dupkami. Miałam wrażenie, że mówili coś podobnego. A nawet jeśli, zachowali się chamsko. Po co zwracać na nich jeszcze jakąkolwiek uwagę. Skryłam twarz w szyi brata, aby na chwile się uspokoić i nie czuć tych płonących spojrzeń innych na ciele. Szepty, które niby miały być miedzy sobą były na tyle słyszalne, że z łatwością mogłam zrozumieć o co chodzi.

Weszliśmy do mojej klasy, otarłam zmęczone oczy dłonią i spojrzałam na nauczycielkę przed biurkiem. Nie mogłam się pomylić. Ta ulizana, czarna grzywa należała tylko do niej.

- Przepraszam, zwalniam moją młodszą siostrę z zajęć - odezwał się Dongsoo. Zastanawiałam się czemu od razu nie wyszliśmy ze szkoły.

Dwójka pozostałych została za pokojem. Wcale im się nie dziwiłam, też nie chciałabym widzieć jej twarzy na przerwie kiedy możemy od niej odpoczywać. Gdy rozejrzałam się dokładniej, zauważyłam większość osób z mojej klasy, która dokładnie analizowała mnie pożerczymi spojrzeniami. I te głupie komentarze na ten temat. Byłam naprawdę zmęczona. Samowolnie zerknęłam w kąt sali. Tak jak sądziłam. Siedział tam. Tym razem bez głupiego uśmieszku i tłumem przy sobie, siedział sam. Jak jakaś nowa osoba w klasie, która nie ma jeszcze znajomych.

- Co mu? Żałuje za głupie postępowanie? No ja mam nadzieje - odezwałam się do siebie.

- Coś mówiłaś? - wyrwała mnie z zamyśleń nauczycielka.

Jej czarne oprawki w okularach lekko zjeżdżały po za nos. Jej mina dokładnie wskazywała, że mnie nie lubi, i dobrze, ponieważ ja też za nią z całego serca nie przepadałam.

- Nic takiego pani Sarayo. - uśmiechnęłam się ironicznie i uszczypnęłam brata w plecy.

Chłopak cicho jęknął i zakończył rozmowę z kobietą w czerwonym żakiecie. Zanim wyszliśmy z klasy, spojrzałam ostatni raz na Jungkooka. Dokładnie mnie obserwował. W sumie jakby pomyśleć, jako jedyny nie występował w tym przedstawieniu. Jego zachowanie mnie naprawdę zaniepokoiło.

Not bad |BTS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz