Wspomnienia po polsku

1.8K 170 54
                                    

Bohaterowie; Polska, Niemcy

Ship; brak

~~

Lata okupacji, zaborów, wojen, powstań, cierpień i strat.

Wieki gnębienia, grabienia i niszczenia.

Miliony poległych.

Morze krwi.

Wszystko po to, by on, Feliks Łukasiewicz mógł teraz stać tam, gdzie stoi. On, Rzeczpospolita Polska.

Niewysoki blondyn siedział w Parlamencie Europejskim, słuchając tego, co ma im wszystkim do powiedzenia Ludwig Belschmidt. Personifikacja Federacji Niemiec mówił głośno i wyraźnie, jednak Feliks nie potrafił skupić się na sensie jego słów. Myślami uciekał do przeszłości.

Gdy starszy brat Niemiec, Prusy składał mu hołd. Gdy on, wielka Rzeczpospolita siedział na tronie jako pan Europy środkowej. Wiedząc, że wielu zazdrości mu potęgi, uśmiechał się triumfująco. Lubił patrzeć na swoich wrogów klęczących przed nim. Działało to kojąco na jego ambicje.

Teraz jego wróg wygłasza mu przemowy, często też nakłada sankcje i zmusza do przyjęcia uchodźców. Coś się zmieniło.

Zmieniło się, gdy jego szlachta zapomniała o nim i pozwoliła, by upadł.

Wszystko runęło, gdy dostrzeżono jego słabość w postaci zdradzieckich królów i rozebrano.

Świat się zawalił, gdy mimo odzyskanej po stu dwudziestu trzech latach niepodległości, znów go napadnięto, ograbiono i pobito. 

Nadzieje przepadły, gdy bombardowana była Warszawa.

Chociaż nie. Nadzieja nigdy nie umarła. Nie w nim.

Co z tego, że stracił prawie wszystko? Wszak nie umarł jeszcze z głodu. 

Uśmiechnął się delikatnie, w ogóle nie słuchając rozmowy toczącej się w parlamencie. Wyobraził sobie jak Grupa Wyszehradzka pewnego dnia staje się potęgą na miarę I Rzeczpospolitej.

I nadejdą lata chwały, bogactwa i urodzaju.

Może będzie jeszcze lepiej?

- Polen, czy ty mnie słuchasz?!

Feliks na moment oderwał się od swoich myśli. Popatrzył na Ludwiga nieco nieprzytomnym wzrokiem, jednak w dalszym ciągu uśmiechał się delikatnie. W przeciwieństwie do Niemiec, który wyglądał na wyprowadzonego z równowagi. Dopiero teraz zauważył, że spojrzenia wszystkich skupione są na nim.

- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą Łukasiewicz. - A mógłbyś powtórzyć?

Niemcy westchnął ciężko. Zanim jednak otworzył usta, Feliks znów mu przerwał.

- Chociaż w sumie to mam to gdzieś. - po tych słowach podniósł się na równe nogi, jednak w dalszym ciągu był niższy od swojego rozmówcy. - Wracam do domu. Cześć!

Wyminął zgrabnie Ludwiga, po czym skierował się do drzwi wyjściowych. Niemcy patrzył na niego z niemałym zdziwieniem.

- Wracaj, przecież debatowaliśmy o tobie!

Ale blondyn już nie słuchał. W końcu nie dyskutowali o nim pierwszy raz.

Z uśmiechem przemierzał ulicę Brukseli, by po chwili znaleźć się w swojej Warszawie. Dla personifikacji państw, drogi są o wiele krótsze.

Kochał swoje stolice. Każde, włącznie z tymi, które nie nosiły już tego miana. 

Mimo obecnego zanieczyszczenia, lubił wdychać warszawskie powietrze, które jeszcze niedawno pachniało dymem i krwią. Serce biło mu szybciej ze szczęścia, gdy widział ludzi spacerujących po chodnikach, podczas gdy pamiętał jeszcze, gdy ulice stolicy pokrywały trupy.

A wszystko może być jeszcze lepsze. W końcu w dalszym ciągu są dzielnice, które trzeba wyremontować. Unia nie pomoże, ale gdyby tak w końcu się na czymś wzbogacił...

Międzymorze?

Wiele możliwości. Łukasiewicz analizując wszystkie możliwe opcje w głowie poczuł się jak za starych, dawnych czasów. 

Ale niedawno co odzyskany dobry humor ulotnił się, gdy zauważył powiewającą flagę unijną. 

Twarz blondyna pokrył grymas, a cała radość momentalnie go opuściła. Odnosił wrażenie, że przeniesie się to siłą woli na emocje w narodzie.

Może być ciekawie. Niemieckie media z pewnością się tym zainteresują.

Westchnął, idąc dalej przed siebie. Mimo wszystko, lubił gdy polskie ulice przypominały mu o przeszłości.

Po prostu lubił swoją przeszłość.

Słowiańskie one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz