Ratuj mnie, jestem sam

1.3K 107 27
                                    

- Zejdź mi z oczu, nie chcę cię widzieć! - krzyczała Olena, wylewając łzy. Rosjanin sam nie wiedział, czy jego siostra mówiła to poważnie, lecz i tak jej słowa bolały. - Nienawidzę cię, nie jesteś moim bratem, błagam, wyjdź!

Ivan szedł przed siebie, a słowa Ukrainki odbijały się w jego głowie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, lecz służył jedynie jako maska. By nikt nie widział, bo przecież nikt nie musiał wiedzieć, jak bardzo mu źle w życiu. 

Prawie nikt.

- Czego tu szukasz?! - Feliks patrzył na niego z nienawiścią, jednocześnie nie dając mu dojść do słowa. - Mało zrobiłeś?! Pokaż się na moim podwórku jeszcze raz, a przysięgam, nie będę się cackał. 

Trzask drzwi Łukasiewicza również był obecny w pamięci Ivana. Rosjanina kusiło, by je po prostu wyważyć i jak gdyby nigdy nic, przytulić się do kuzyna, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Naszła go myśl, że może nie warto go denerwować, a jeszcze większe pogorszenie ich relacji było ostatnim, czego by w tej chwili pożądał.

- Pan Rosja?! - w oczach Tolysa zabłysły łzy przerażenia, a policzki pokryła czerwień. - Nie, nie, błagam! Zostaw mnie w końcu w spokoju! 

Braginski nie wiedział, czemu sama jego osoba wystarczy, by wywołać w Litwinie tak wielki strach. Nie mniej, Laurinaitis był jednym z wielu, który nie chciał go widzieć.

Nic tak nie bolało Ivana, jak samotność. A bał się jej bardziej od piekła, które, według większości, tylko na niego czekało. Ze wszystkich sił starał się zatrzymać ukochane osoby, jednak przynosiło to opłakane skutki. 

Wokół było pełno ludzi, jednak on czuł się, jak jedyny człowiek na Ziemi. Sam, zupełnie sam, bez nikogo. Gdyby zginął, nikt by nie zapłakał. Gdy się cieszył, nikt z nim tego nie dzielił. Nikt go nie ignorował, ale życzył wszystkiego najgorszego.

Maska powoli spadała. Odklejała się od twarzy przez spływające po policzkach łzy. Jego ramiona zatrzęsły się, a gardło zapiekło. Nie wytrzymał, po prostu rozpłakał się jak dziecko. 

Przyspieszył, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Dążył do ostatniej nadziei i jedynego ratunku, na jaki mógł teraz liczyć. Jeżeli i tam zamkną mu drzwi, nie pozostanie mu nic innego, jak tylko skończyć ze sobą.

Stanął przed drzwiami, lecz w ostatniej chwili zawahał się.

Na co ja liczę? Zapytał samego siebie, godząc się z własnym losem. Wiedział, że stary przyjaciel, który bywał i jego wrogiem, na pewno go odrzuci, jak i każdy. Poza tym, czy chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie? Zapłakany Ivan to przecież ostatnie, czego spodziewałby się ten świat. 

Jeżeli nie chce go własna siostra, nie zechce nikt inny. 

Uciec, a może zaryzykować?

Ucieczka wiązałaby się z nałożeniem pętli na szyję. 

Ryzyko natomiast z nadzieją. 

Wziął głęboki wdech, zebrał w sobie ostatnie resztki godności, po czym zapukał kilka razy. Czas dłużył mu się nieubłaganie, a gdy w końcu zobaczył przed sobą Alfreda, jego serce podskoczyło do gardła.

Amerykaninowi pierwsze, co rzuciło się w oczy, były łzy Ivana. Nawet nie pomyślał o zostawieniu go samego, a Zimna Wojna nie miała już nic do rzeczy. 

- Dude? - wpatrywał się w Braginskiego z osłupieniem, podczas gdy ten usilnie starał się wstrzymać płacz. - Co ci się stało?

- Możesz mnie przytulić?

Alfred uśmiechnął się przyjaźnie, co samo w sobie dodało sił Ivanowi. Nie myśląc ani chwili, uściskał Rosjanina najmocniej, jak tylko potrafił, pozwalając mu się objąć. 

Czuł, jak Słowianin się trzęsie, wciąż łkając. 

Pomiot Szatana, przeklęty rusek, zgubienie świata, szmaciarz, cholerny sadysta.

- Nie płacz dude, jestem tutaj.

Amerykanin nie miał pojęcia co robić, lecz sama jego obecność wystarczała Ivanowi. W tej chwili, ciężko było go od niego odkleić, jednak Jones nawet nie próbował. 

Zbyt za nim tęsknił, by ot tak zakończyć tę chwilę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Słowiańskie one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz