Śmierć jest za łatwa

1.5K 169 34
                                    

- Ty chyba lubisz takie chore relacje. - stwierdził Ivan, przyciskając Feliksa do ściany.

Znajdowali się w kuchni. Była dość uboga i pusta. Jedynie kuchenka, mała lodówka, dwa blaty, z czego do jednego dołączony był kran i kredens zapełniał jakoś to pomieszczenie. Nic jednak w tym dziwnego, gdyż ZSRR wolało wydawać pieniądze na inne rzeczy.

Łukasiewicz był już nieco poobijany, o czym najlepiej świadczył siniak pod jego okiem. Nie żałował jednak, warto było wyrazić własne zdanie przy wspólnej kolacji.

Pozostałe państwa zdążyły już rozejść się do swoich pokoi. Ivan poprosił wcześniej kuzyna, by ten został jeszcze chwilę. I chociaż blondyn doskonale wiedział co go czeka, zgodził się. Wolał bowiem oberwać kilka razy, niż zostań uznany tchórzem.

- Powtórzysz to jeszcze raz? - zapytał z pogardliwym uśmiechem Barginski, uderzając jego ciałem o ścianę. - No powiedz!

Zielonooki uderzał tyłem głowy o ścianę, jednak nie załkał z bólu ani razu. Niewyraźnym wzrokiem wpatrywał się w kuzyna. Uśmiechnął się siłą woli widząc, jak wielka złość i nienawiść czai się w oczach personifikacji Rosji. 

Ivan był wściekły. Feliks był jedyną osobą, której nigdy nie złamał. Nawet za czasów rozbiorów nie widział,  by Łukasiewicz wylał chociaż jedną łzę. Jakby ból nie był przez niego odczuwalny.

Oczywiście, personifikacja Polski odczuwała te same odczucia co ludzie, a więc i ból nie był mu obcy. Jasne, że czasem płakał, kto tego nie robi? W przeciwieństwie do innych jednak, robił to po cichu. Tak, by nikt nie widział.

Kolejne uderzenie o ścianę. Feliks czuł, że z jego głowy zaczyna cieknąć krew. Nie łudził się jednak, że Barginski zrezygnuje z wyżywania się ze względu na dbałość o czystość. Uderzył nim jeszcze kilka razy, po czym rzucił kuzyna na podłogę.

Blondyn uniósł się nieco podpierając się dłońmi, jednak został z powrotem przyciśnięty stopą Ivana. 

- Jesteś żałosny. - stwierdził po chwili Feliks. - Umiesz pokazywać swoją wielkość jedynie siłą. A gdzie twój charakter?

Barginski nie potrafił zrozumieć dlaczego on mu się jeszcze stawia. Każdy inny błagałby już o litość.

- Jesteś pod IV rozbiorem. - przypomniał mu Ivan, nie zdejmując nogi.

Feliks wprawdzie leżał, jednak duchem stał. Starając się unieść twarz nad podłogą, uśmiechnął się ironicznie, a z jego ust zaczęła spływać powoli krew.

- Byłem. Jestem już na mapach. Niedługo przestanę być Republiką Ludową.

Złość Ivana zaczynała dawać o sobie znać jeszcze bardziej. Rosjanin złapał go znów za kołnierz, trzymając tuż przed swoją twarzą. I chociaż twarz blondyna pokrywały siniaki, on wciąż się uśmiechał. W zielonych oczach było widać zmęczenie, ale i pogardę.

- Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. - stwierdził Ivan.

- To samo mówiłeś w 1795. 

Barginski uderzył go w twarz. Łukasiewicz osunął się w stronę blatu, jednak w ostatniej chwili jego oprawca złapał go ponownie za kołnierz. Kolejne uderzenia sprawiały, że obraz przed oczami Feliksa stawał się bardziej rozmazany. Jedyne co był w stanie dostrzec był wściekły, rozgoryczony i bezradny Ivan, który potrafił go jedynie bić. 

- Pewnego dnia się ciebie pozbędę. - oznajmił Rosja.

Polska wykrzywił usta w uśmiech. Jego twarz była już cała fioletowa.

- Nigdy. Ja nie umrę. Zabijałeś mnie już za często.

Barginski uwolnił jego kołnierz z uścisku. Feliks upadł na podłogę, zamykając oczy. Jego włosy ubrudzone były od krwi, natomiast klatka piersiowa podnosiła się wolno. Dla satysfakcji, Ivan kopnął go jeszcze w brzuch, jednak blondyn już się nie poruszył.

Umarł?

Nie. To byłoby zbyt proste. Ivan doskonale zdawał sobie sprawę, że Feliks będzie żył wiecznie między innymi po to, by zrobić mu tym na złość.

Słowiańskie one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz