Rozdział I

721 47 2
                                    

  Czy może być lepiej?


       Odbieram swój bagaż z lotniskowego taśmociągu i rozglądam się dookoła. W końcu tu jestem. Nowy Jork. Najludniejsze miasto w Stanach Zjednoczonych, gdy ktoś myśli o american dream to jest to pierwsze miejsce, które przychodzi mu do głowy. To tu spełniają się marzenia.I to tu ściągają największe szumowiny z kosmosu i okolic, przypominam sobie słowa mamy. Nie ważne jak bardzo chciałabym się z nią nie zgodzić, to nie zmieni rzeczywistości. Mimo potencjalnego niebezpieczeństwa czyhającego w tej aglomeracji Nowy Jork nie stracił na popularności, a wręcz przeciwnie. Ściągają tu wszyscy fani komiksów, kosmitów, zjawisk nadprzyrodzonych i Avengersów. Mają nadzieję spotkać swoich idoli w plątaninach uliczek, czy na spacerze w Central Parku. Jednak ja, mimo że jestem pełna podziwu dla tego, czego dokonali w trakcie niebezpieczeństw, nie przyjechałam tu dla nich.

    - Ty jesteś Melołdia Kłyak?- słyszę jak woła mnie kobieta około 30 roku życia, trzymająca tabliczkę z wielkim „Welcome to New York".

    -Tak, proszę mi mówić po prostu Melody- mówię, nie chcę by Amerykanie siłowali się z moim polskim imieniem Melodia.

    -Witamy w Nowym Jorku- uśmiecha się ciepło. -Ja jestem Amanda Owen, prawa ręka pana Damiena Chazelle. Zaprowadzę cię teraz do twojego mieszkania, będziesz mogła się rozpakować i przespać, a jutro około 8:30 zapoznam cię z panem Chazelle.

    Kiwam głową, bo nie jestem w stanie wydusić ani słowa. Chyba dopiero teraz dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę. Nawet spędzenie 10h w samolocie nie uświadomiło mi, iż to nie jest sen i wkrótce spotkam jednego z najlepszych reżyserów ostatnich lat, oraz będę na planie filmowym. To spełnienie marzeń.

    Z zamyślenia wyrywa mnie Amanda, bo bierze moją walizkę i zaczyna ciągnąć ją w stronę drzwi. Idę za nią na drżących nogach, dopiero teraz zdając sobie sprawę jaka jestem zmęczona. W Polsce jest już 23:00, a tutaj dopiero 17:00. Wysyłam szybko sms do rodziców, że jestem cała i zdrowa po czym doganiam Amandę, która zatrzymała się przy wyjściu.

    Kierujemy się na parking i wsiadamy do eleganckiego, czarnego samochodu.

    -Możesz się chwilę przespać, droga na Manhattan zajmie nam co najmniej 35 min, a jest jeszcze duże prawdopodobieństwo, że utkniemy w korkach- mówi pani Owen, po czym skupia swoją uwagę na prowadzeniu samochodu.

    Mimo, iż chciałabym pooglądać widoki za oknem, to jednak już po chwili oczy same mi się zamykają i nie wiem kiedy zapadam w głęboki sen.

**************************

    Budzi mnie potrząsanie ramieniem i głos, który mówi, że jesteśmy na miejscu. Przez chwilę jestem tak zdezorientowana, że nie wiem gdzie jestem i kto do mnie mówi, ale już po chwili wracają do mnie wspomnienia. Więc to nie był sen. Naprawdę jestem w Nowym Jorku. Uśmiecham się szeroko do Amandy, a ona go odwzajemnia, co daje mi nadzieję na nawiązanie znajomości nie tylko na poziomie pracowniczym, ale też koleżeńskim. Jakby nie patrzeć jestem tu zupełnie sama i nie znam nikogo.

    Wysiadam z samochodu wprost pod drzwi gigantycznego wieżowca. Szczęka mi opada gdy rozglądam się dookoła. To miasto jest gigantyczne.

    -Tutaj będziesz mieszkać przez najbliższy rok- mówi wskazując na budynek, przed którym zaparkowałyśmy.

    Wchodzimy do środka, a Amanda zapoznaje mnie z kimś w rodzaju recepcjonisty i z ochroniarzem. Już zamierzam brać walizkę i iść po schodach, gdy ona zaciąga mnie do windy.

     -Uwierz mi, nie chcesz iść na piechotę- mówi, po czym wciska przycisk 13 piętra, a ja przyznaję jej rację.

    Wychodzimy z windy i zatrzymujemy się przy ostatnich drzwiach po lewej.

    - Klucze są w zamku, na blacie w kuchni masz mój numer telefonu jakbyś czegoś potrzebowała, będę jutro równo o 8:30, masz już być gotowa, wszystko jasne?- pyta.

    Kiwam głową. Ona już ma odchodzić, ale zatrzymuje się i mówi:

    -Bym zapomniała, gratulacje za wygraną- uśmiecha się i wchodzi do windy.

    Stoję niepewnie przed drzwiami, ale zbieram się na odwagę i przekręcam klucz, do mojego nowego życia.

     Mieszkanie utrzymane jest w jasnych barwach, dominuje biel i beż. Są tu dwa pokoje, salon z kanapą, telewizorem niedużą komodą i pianinem ustawionym w kącie, oraz sypialnia z wielką szafą , biurkiem i dwuosobowym łóżkiem, z którego wręcz wysypują się poduszki. Kuchnia jest niewielka i łączy ją z pokojem dziennym blat, a łazienka, cała biała, znajduje się tuż obok sypialni. Mimo skromnego urządzenia mieszkanie bardzo mi się podoba. Zauważam, że moje rzeczy też już przyleciały z Polski.

    Roczna przeprowadzka do USA. Kto by pomyślał? A to wszystko dzięki konkursowi, w którym nawet nie chciałam brać udziału. Namówiła mnie do tego profesor, ze studiów, uznała, że jeżeli ktoś ma wygrać to właśnie ja. Trzeba było napisać krótki scenariusz i dołączyć do tego niewielki klip, ze zrealizowaną sceną z owego scenariusza. Nie oczekując cudów wysłałam moje wypociny, a po miesiącu dostałam zaproszenie do Nowego Jorku.

    Mimo, iż jest dopiero 18:30 postanawiam iść spać. Zmiana czasu i długi lot bardzo mnie zmęczyły. Zdejmuję buty, ustawiam budzik i padam na łóżko. Zasypiam tak szybko, że nawet nie mam czasu pomyśleć jakie to niehigieniczne iść spać w ubraniu.

Beauty and the LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz