Rozdział 8

1.9K 211 24
                                    

*James*

Obudziłem się z głową pękającą od bólu. W ustach miałem coś na kształt suchej skarpety, a przynajmniej tak to smakowało... Syknąłem i przewróciłem się na drugi bok, zwijając się w kłębek. Miękko, ciepło i wygodnie. To nie jest podłoga... Z trudem otworzyłem jedno oko. Moim oczom ukazała się utknięta w mroku sypialnia. Co...? Ach tak... Jęknąłem, kiedy przypomniałem sobie naszą małą kłótnię. No pięknie... A ten ból dosłownie całego ciała, to pewnie kac? Dawno nie miałem kaca, już zdążyłem zapomnieć, jakie to cierpienie... Gdybym pamiętał, wcześniej nie tknąłbym tej butelki wina... Cholera jasna...

Zsunąłem się z łóżka i syknąłem. Merlinie, za co?! Czemu muszę tak cierpieć?!

Za niezasłoniętymi zasłonami oknami widniało ciemne, bezchmurne niebo, na którym roiło się od niezwykle jasnych gwiazd. Piękny widok. Aż dech w piersi zamiera. Otworzyłem okno i wychyliłem głowę, by mieć lepszy widok. Snape miał mieszkanie w dość odludnym miejscu, więc teraz, o tej porze ludzie byli praktycznie niespotykani.

Snape... Ciekawe, czy już śpi? Raczej nie, w końcu byłem teraz w jego sypialni... Może również ogląda teraz gwiazdy?

Bezszelestnie wysunąłem się z budynku. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, już zanim się odwróciłem, wiedziałem, że miałem rację. Powoli podszedłem do siedzącej na schodkach osóbki i usiadłem obok niej. Spojrzałem na niebo: z tej pozycji wyglądało wręcz niesamowicie.

-Ślicznie – po kilku długich minutach przerwałem ciszę.

-Mhm... - Snape skinął głową. Może to tylko moje wrażenie, ale wydawał się być smutny.

Spojrzałem na niego. Ubrany był w swoją piżamę, w dłoniach dzierżył kubek z wystygłą herbatą. Jak zawsze nieco tłuste czarne włosy zwisały po obu stronach jego twarzy, przez co mogłem zobaczyć tylko haczykowaty nos. Po krótkiej chwili wahania uniosłem rękę i odgarnąłem pasmo za jego ucho, by zobaczyć jego wyraz twarzy.

-Przepraszam za dzisiaj – mruknąłem nie bez zażenowania. – Zwykle się nie upijam, ale... Wiesz. – odchrząknąłem.

Snape zagryzł wargę, ale nie odpowiedział.

-I przepraszam, że wszedłem do twojej sypialni – dodałem jeszcze.

Mężczyzna dalej milczał. Dopiero po kilku minutach głuchej ciszy, nagle rozległ się jego cichy, słaby głos.

-Mniejsza z tą sypialnią. Głupio wyszło, ale to nieważne. Po prostu... Nigdy nie upijaj się przy dziecku, dobrze?

Gapiłem się na niego ze zdumieniem. Nie sądziłem, że to go najbardziej ruszyło... Myślałem, że raczej się tak wściekł, bo naruszyłem jego teren prywatny oraz tak po prostu wypiłem jego butelkę wina... Skinąłem głową. To chyba dało Snape'owi jakiś impuls do mówienia, bo ponownie się odezwał.

-Wiesz... Mój ojciec był alkoholikiem, ale to nie o tym... Po prostu wiem, jak okropnie się czuje dziecko, gdy widzi swojego ojca w takim stanie. Więc przysięgnij.

-Och... - bąknąłem, zarumieniony na twarzy. Pamiętałem, jak wyglądał w Hogwarcie, taki chudy i zaniedbany. Ale nie sądziłem, że to dlatego... - Przysięgam. – skinąłem głową.

Ponownie zapadła cisza, ale nie taka krępująca, a przyjemna i relaksująca. Odchyliłem głowę do tyłu, podczas gdy Snape sączył lekko swój napój.

-Potter? – odezwał się nagle.

-James.

-Co ,,James''? – spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Mów mi po imieniu – uśmiechnąłem się. – Myślałem, że od razu znajdę tutaj pracę, w końcu świetnie się nadaję do większości zawodów... Nie licząc tych, gdzie liczy się mózg... - zażartowałem, ale Snape pozostał niewzruszony. -...ale okazało się, że tutaj też będę musiał trochę poszukać. W każdym razie... Przepraszam, ale możliwe, że trochę więcej czasu mi zajmie wyprowadzenie się od ciebie... No, po prostu, lepiej, żebyśmy byli w trochę lepszych stosunkach. Zacznijmy od mówienia sobie po imieniu.

Wyszczerzyłem zęby. Snape spojrzał na mnie jak na idiotę, ale po chwili machnął ręką i westchnął.

-Masz kaca? – spytał.

-Niestetyyyy – jęknąłem i złapałem się za głowę. Gdy Snape o tym wspomniał, rozbolała jeszcze bardziej.

Snape parsknął. Nie wiedziałem, czy to z rozbawienia, czy z irytacji, ale po chwili wstał i złapał mnie za rękę. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, ale pozwoliłem mu się podnieść (co przyszło mu z niemałym trudem).

-Chodź do kuchni. Napij się wody i idź spać, zrobi ci się lepiej – poradził.

Uśmiechnąłem się do niego lekko.

-Oczywiście. – zgodziłem się i poszedłem za nim w głąb domu.

Po mugolsku - James x SeverusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz