Rozdział 11

1.9K 215 44
                                    

*Severus*

Po niezbyt długim czasie stanęliśmy przed lodziarnią. Jęknąłem w duchu na widok szalenie długiej kolejki. Cóż, czego się spodziewałem? W tak słoneczną pogodę jak dzisiaj wszyscy chcieli się ochłodzić lodami. Cholera jasna...

-Umm... Severus...

-Nie. Ty chciałeś lody, ty stoisz. – przerwałem Potterowi głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Och... - zrzedła mu mina. – No dobra... Jaki smak chcecie?

-Czekoladowo-śmietankowe! – odparł z radością Harry.

-Kawa.

-I?

-Ech... Niech będą bakalie.

-No dobra... Ale ty zostajesz z Harrym!

Powlókł się niechętnie na koniec kolejki, a ja przewróciłem oczami. No trochę postoi... Rozgościłem się wygodniej i wyjąłem z torby książkę, którą wcześniej zabrałem. Harry poszedł się bawić na malutkim, drewnianym placu zabaw, który składał się z dwóch huśtawek, zjeżdżalni, drabinek i piaskownicy. Zerknąłem na niego, a upewniwszy się, że będzie się zachowywał przyzwoicie, pozwoliłem sobie zagłębić się w lekturze. Niestety, nie zdążyłem doczytać pierwszej strony, a już ktoś mi przeszkodził.

-Wolne tutaj?

Uniosłem wzrok, starając się zamaskować zaskoczenie. Moim oczom ukazał się jakiś wyglądający na krótko po trzydziestce mężczyzna o jasnych, gdzieniegdzie skręconych w loczki włosach, szerokim nosie i nieco wyłupiastych, brązowych oczach. Na brodzie miał trzydniowy zarost.

Nie czekając na moją odpowiedź, dosiadł się. Z jakiegoś powodu nagle poczułem się speszony.

-Nie, zajęte – odpowiedziałem, siląc się na lodowaty głos i wskazałem ruchem głowy na stojącego w kolejce, widocznie umierającego z nudy Pottera.

-Hmm, trochę się nastoi – zmarszczył zabawnie nos. – To twój chłopak? – zapytał nagle, a ja zakrztusiłem się własnym językiem.

-Oszalałeś?!

-A więc rozumiem to jako nie. Mniejsza z tym. Nazywam się Nathan. Nathan Needle. – podał mi dłoń i uśmiechnął się czarująco.

Dalej osłupiały faktem, że ktoś mógł pomyśleć, iż Potter i ja... no, niepewnie ją uścisnąłem.

-Severus Snape...

-Severus?! – spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym uśmiechnął się, by ukryć zakłopotanie. – Cóż... Dość... niecodzienne imię, ale ładne.

-Potrzebujesz czegoś? – zapytałem lodowato.

Nie lubiłem nawiązywać rozmowy z obcymi ludźmi, którym się nudziło i chcieli zająć czymś swój czas. Miałem nadzieję, że uda mi się go jak najszybciej spławić, a ja w spokoju będę mógł zająć się swoją książką.

-Niezbyt. Hmm... Co czytasz? – bezpardonowo przejął moją własność. Poczułem złość. – O! Lubię tego autora – wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja wyrwałem mu książkę z ręki, zaciskając przy tym usta tak mocno, że aż pobielały.

-Możesz nie tykać moich rzeczy?

-Och... Spokojnie, nie denerwuj się! – roześmiał się, jakby coś go bardzo rozbawiło. Nie ukoiło to moich nerwów.

-Co cię tak śmieszy?!

-Ty mnie śmieszysz, Severusie. Słodki jesteś, kiedy się denerwujesz.

Zamrugałem gwałtownie. Zaraz... Czy on mnie PODRYWA?! Poczułem mieszankę rozbawienia, irytacji i ciekawości. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna się do mnie nie przystawiał ani nigdy nie byłem z żadnym w związku. Ta sytuacja była tak debilna... Odsunąłem się lekko. Czułem też lekkie obrzydzenie; nie z powodu jego płci, ale raczej jego stylu bycia. Nie przekonywał mnie.

-Lody, tak...? – uśmiechnął się... dziwnie. I przerażająco. – A mi dasz się wyciągnąć na lody?

-Myślę, że nie skorzystam – temperatura mojego głosu osiągnęła zero absolutne i bynajmniej nie pasowała do ciepła i słoneczności dnia dzisiejszego.

Poczułem jego dłoń na swoim kolanie. Powoli przesunęła się ku górze, a ja poczułem, jak serce mi w piersi zamiera. Zboczeniec! Machinalnie złączyłem nogi razem. Poskutkowało. Z widocznym ociąganiem ściągnął rękę z mojego uda.

Przez chwilę siedział w ciszy, a ja odsunąłem się wraz z krzesłem jak najdalej od niego.

-Możesz sobie już iść? – burknąłem po jakimś czasie.

Obecność Needle'a z lekka mnie przerażała.

-Nie jesteś dzisiaj w humorze? – zachichotał. – Szkoda, jesteś interesujący. Może dasz mi jakieś namiary na siebie?

-Nie. Spadaj! – warknąłem i wstałem gwałtownie.

Nie oglądając się za siebie, ruszyłem do Harry'ego. Starałem się iść jak najszybciej, ale nie aż tak, żeby to wyglądało na ucieczkę. Miałem nadzieję, że dla osób pobocznych wyglądało to, jakbym szedł sprawdzić, co z dzieckiem, a nie jakbym zwiewał. Czułem zażenowanie. To było po prostu... Brak słów.

Uklęknąłem obok bawiącego się w piaskownicy Harry'ego i westchnąłem bardzo, bardzo ciężko. Ukryłem twarz w dłoniach.

-Sev? – dobiegł mnie głos chłopca.

Opuściłem ręce i zdobyłem się na uśmiech.

-Nie, nic.

Harry spojrzał na mnie bez przekonania, ale po chwili jego uwagę zwróciło coś za moimi plecami. Jego usta wykrzywiły się w przeszczęśliwy uśmiech. Oho... Już spodziewając się, kogo zobaczę, odwróciłem się. Potter. A jednak. W obu dłoniach trzymał lody. Bez słowa, za to z przyjaznym uśmiechem (czy to jest rodzinne u wszystkich Potterów?!) wręczył mi mojego loda, po czym bezceremonialnie rozwalił się w piaskownicy, przy okazji burząc jakiejś dziewczynce zamek z piasku.

-Ojej... Przepraszam!

Dziecko spojrzało na niego oczyma wielkimi i okrągłymi niczym w kreskówkach, a po kilku sekundach wezbrały w nich łzy. Wykrzywiła usta w podkówkę, a podbródek zaczął jej się podejrzanie trząść. No nie... Po chwili wybuchnęła płaczem i wybiegła z piaskownicy.

-Ojej...

-No widzisz, doprowadzasz dzieciaki do płaczu – burknąłem.

Normalnie czułbym rozbawienie i jakąś chorą, sadystyczną satysfakcję z tej sytuacji, ale teraz nie było mi do śmiechu. Byłem rozdrażniony z powodu Needle'a.

Westchnąłem i polizałem brązowawą gałkę lodów. Smak kawy rozlał się po moim języku. Pyszne.

Ciekawe, jakby to było być w związku z innym mężczyzną... W sumie, nigdy się nie zastanawiałem, co sądzę o homoseksualistach. Po prostu byli i mnie bynajmniej nie obchodzili. Jednak teraz ta sytuacja zmusiła mnie do przemyśleń. Nigdy nie czułem pociągu do osób tej samej płci, ale zakładając, że znalazłby się ktoś interesujący... Przymknąłem oczy. Wyobraziłem sobie siebie wraz z jakimś wysokim, bezimiennym mężczyzną.

Cóż... Na pewno byłoby ciekawie.

-Severusie?

Drgnąłem. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że totalnie odleciałem.

-Czego? – burknąłem.

-Coś ty taki przygnębiony? Wcześniej na pewno byłeś w lepszym nastroju.

-Wydaje ci się.

-No czy ja wiem... - nie wydawał się przekonany.

No ale co miałem mu powiedzieć? Że byłem podrywany przez jakiegoś Needle'a i przez to biorę pod uwagę zmianę orientacji? Merli... Znaczy się, Boże. Muszę sobie poszukać kobiety. Jak najszybciej.


Po mugolsku - James x SeverusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz