1. The Urie Solution

864 65 34
                                    

To była trzecia bójka w tym tygodniu. Wydawało się, że w tym miejscu wszyscy próbują tylko podskoczyć sobie do gardeł. Do tej pory unikałem najgorszych. Wciąż codziennie zostawałem zamykany w szafkach szkolnych, a moje rzeczy tajemniczo znikały i pojawiały się przez cały czas, ale nie zostałem pobity od bardzo dawna. Dobra, wiem, że to brzmi naprawdę smutno, ale naprawdę nie byłem tutaj najbardziej popularnym dzieciakiem. Dziwny koleś, który podkreślał oczy eylinerem, siadał na tyłach klasy i rysował wszędzie potwory z komiksów? Raczej nie chciałbym, zostać przez to pobity.
  Ale nie byłem jedyny. Wszyscy zostawali pobici po coś, czasem może i nawet bez powodu. Luzacy praktycznie posiadali tę szkołę. Niektórzy po prostu podrywali cheeleadarki, inni wspinali się wysoko po drabinie społecznej. Rządzi resztą z nas, zachowując się jak ktoś najlepszy. Kiedy zaczynałem liceum bardzo mnie to wkurzało, ale jeśli spuścisz głowę w dół i zamkniesz buzię- przeżyjesz. Bycie niewidzialnym było najlepszą opcją. Ale czasem na nic nie pomagało. Czasami.. oni po prostu szukali kłopotów.

  I właśnie to stało się dzisiaj. Jakiś chłopak z mojej klasy- nie jestem pewien jak ma na imię- zajęty swoimi sprawami, przemierzał hol, kiedy wpadł na innego chłopaka z mojej klasy- Franka. Frank jest.. Może nie jest  „poniżaczem”, ale również nie jest zbyt przyjacielskim typem. Jest wystarczająco cichy, tak za bardzo z nikim nie rozmawia, ale ma w sobie coś z negatywnej postawy. Jest również nowy w szkole, zaczął się tu uczyć tylko parę miesięcy temu. I no dobra, jest uroczy. Jest niski, ma kolczyk w wardze i przysięgam, że widziałem kiedyś tatuaż, który ukrywa pod bluzą. Muszę opowiadać dalej? To wszystko prawie sprawiło, że zapomniałem jak bardzo jest irytujący. Prawie.
  W każdym razie, był to kompletny wypadek. Frank szedł zamyślony ze spuszczoną głową, a ten drugi chłopak właśnie pisał esemesa i nie uważał gdzie tak naprawdę idzie… No i się zderzyli. Gdyby to był ktoś inny to prawdopodobnie nic by to nie znaczyło, ale to musiał być akurat Frank. Chłopak próbował go przeprosić, ale Frank nawet go nie słuchał. W momencie kiedy naprawdę się wkurzył, przyszło parę innych mięśniaków. Frank był dobrze wysportowany, dlatego też skonfrontował się z całą grupą. Co nieuniknienie skończyło się na tym, że zaczęli z nim bójkę. I przysiągłbym, że słyszałem jak jego szczęka właśnie pęka. A do tego wszystkiego szedłem akurat niedaleko Franka, kiedy to wszystko się stało. I będąc kompletnie bez mózgowym idiotą zdecydowałem, że jakoś zareaguję. Tak, to nie był twój najlepszy wybór, Gerard.
  Krzyknąłem do głównego mięśniaka (który okazał się być kapitanem drużyny footballowej, Jamesem), żeby się odczepił, bo i tak przecież już pobił Franka. A potem Frank, ten pretensjonalny debil zaczął krzyczeć na mnie, że nie potrzebuje pomocy. A kiedy zmachał się, żeby mi przyłożyć, ja odsunąłem się, w wyniku czego uderzył w klatę Jamesa (on jest naprawdę niski, a wszyscy z nich strasznie wysocy). Po tym wybuchła naprawdę niezła bójka- latały pieści, rzucano obelgami… Cała szkoła wydawał się prowadzić wojnę. Do czasu, aż wreszcie nasz tępy umysłowo dyrektor- pan Johnson, zadecydował, że nie może dokończyć porannej kawy w spokoju przez te wszystkie krzyki. Co również i wyjaśniało dlaczego ja, James, jego eskorta i Frank byliśmy w biurze dyrektora.

- Stójcie w tym miejscu, gdzie jesteście!- jego głos na szczęście zszedł oktawę lub dwie niżej- Nie myślcie, że przypadkiem już z wami skończyłem!- odwrócił się poprawiając swój krawat, po czym spokojnie otworzył drzwi. I tak jakby przez ostatnie minuty nie zdzierał sobie gardła, spokojnie zawołał- Ah! Pan Urie! Jestem wdzięczny, że jest pan w stanie to zrobić. Oh, i oczywiście jak zawsze jest pan na czas.- Oo, przynajmniej teraz jest świadek, który będzie widział jak dyrektor rzuca w nas nożami.
  Mężczyzna, który jak przypuszczam był panem Urie’m, miał duże brązowe oczy, duże usta i wyglądał naprawdę młodo. Uścisnął rękę pana Johnsona, po czym spojrzał dziwnie na nas.
- Emm.. przeszkodziłem w czymś?
- Oh, właściwie to nie! Próbuję zdyscyplinować parę łobuzów.- stary, posiwiały dyrektor uśmiechnął się. Myślałem, że zaraz tam zwymiotuję. Ten uśmiech naprawdę nie sprzyjał jego twarzy. Frank cicho zachichotał.- Chłopcy, poznajcie waszego nowego nauczyciela angielskiego, pana Brendona Urie’go.
  Wszyscy ścisnęliśmy dłoń nowego nauczyciela. Wydawał się wystarczająco miły, co było kompletnym przeciwieństwem naszej poprzedniej nauczycielki. Była pomarszczona jak suszona śliwka, a jej oddech śmierdział jak cebula. Tak, to był już czas na jej emeryturę.
- O ile się nie mylę na następnej lekcji macie angielski, prawda?- pan Johnson kontynuował- Panie Urie, może weźmie ich pan już do klasy ze sobą? Dzwonek powinien za chwilę zadzwonić.- kiedy wszyscy odwróciliśmy się do wyjścia, dyrektor jakby nagle przypomniał sobie po co pierwotnie u niego byliśmy.- Aha, chłopaki? Przyjdźcie tutaj po lekcjach.- wszyscy szybko wyszliśmy w obawie, że dyrektor ponownie zrobi się cały niebieski.
  Jason i jego bliźniaczy debil tajemniczo zniknęli zanim jeszcze zdążyliśmy dotrzeć do klasy od angielskiego. Wreszcie wolni. Pan Urie zdawał się to zignorować, prowadząc naszą pozostałą dwójkę do klasy. Ja i Frank właśnie uciekaliśmy gdzieś na koniec klasy, kiedy zawołał nas ponownie bliżej. Frank przewrócił oczami.

Pretentious Little Punks With Lip Rings || frerard PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz