Stark po raz kolejny zmierzwił włosy, ciągnąc boleśnie za ciemne kosmyki.
- ...jakoś nie wygląda na martwą.
- Zginęła jeszcze zanim Loki został wygnany.
- I tak o, nagle sobie zmartwychwstała? A wszechwidzący Heimdall?
- Gdyby Heimdall wiedział, na pewno wszcząłby alarm.
- A co, jeśli z nią pracuje?
- Masz na myśli sojusz? O nie, mój mały człowieku...
- Jestem czarownikiem, i na pewno nie małym.
- Heimdall jest najwierniejszą osobą, jaką znam - warknął Thor. - Nie waż się go obrażać w mojej obecności.
- Kiedy już skończycie fukać na siebie - Tony wstał ze swojego krzesła przy barku i wskazał na zdjęcie, wykonane kilka godzin wcześniej w Central Parku. - To może omówimy jakiś plan działania?
- Tak, to brzmi rozsądnie - Thor uśmiechnął się szczerze i odłożył swój młot na szklany stolik.
Stephen westchnął, opuszczając drżące dłonie wzdłuż ciała. Rozmowa z bogiem raczej nie należała do rzeczy przyjemnych. Peleryna uniosła się z ramion doktora aby zawisnąć w powietrzu tuż za nim.
- To jeszcze raz - milioner chrząknął, drapiąc się po karku. - Widziana dokładnie o dwunastej, w parku. Nie ukrywała się, wręcz przeciwnie, chodziła na widoku. Coś wam to przypomina?
Strange i Thor popatrzyli po sobie, nie za bardzo wiedząc, co Stark ma na myśli. Ten westchnął ciężko.
- No tak, wy przecież nowi jesteście - mruknął pod nosem. - To samo zrobił Loki, kiedy chciał dostać się na helikopt, wkurzyć Hulka, co mu się zresztą udało, i zabić najlepszego agenta TARCZY.
- Czyli sugerujesz, że chce się spotkać? - Thor zmarszczył brwi, przestępując z nogi na nogę.
- Tak, i pogadać o zniszczeniu naszego świata przy kawie i herbatnikach.
Tony ścisnął nasadę nosa, wypuszczając głośno powietrze przez usta. I nagle go olśniło.
- Thor, jakie miałeś z nią relacje?
Bóg splótł ręce na piersi, myśląc przez krótką chwilę.
- Dość dobre. Sigyn była spokojną kobietą, która potrafiła naprowadzić mojego brata na dobrą ścieżkę. Przyjęliśmy ją do rodziny wszyscy, nawet ojciec wydawał się być usatysfakcjonowany wyborem Lokiego.
- Chcesz zrobić z niego przynętę? - Stephen spojrzał uważnie na Starka.
Ten tylko wydął usta i zakołysał się na piętach.
- Użyłbym innego słowa...
- Przynętę? Co masz na myśli? - Mina Thora, wyrażająca totalną konsternację, tylko się pogłębiła.
- To znaczy, że zwabisz blondynkę tam, gdzie można będzie ją zgarnąć bez większych ofiar. Przeniesiemy ją tutaj, przesłuchamy, wyciągniemy sposób na sprowadzenie reszty do tego świata i oddamy ją w twoje ręce.
- Brzmi jak plan.
- Pójdę z Thorem - Stephen poruszył drżącymi palcami, prostując się. - Jako wsparcie w razie problemów.
Bóg skinął głową i podniósł młot, kierując się do windy. Peleryna Strange'a spłynęła łagodnie, lądując na ramionach doktora.
- Ale nie, chłopaki, chwila, moment - Tony zatrzymał ich po chwili. Milioner pokręcił głową, nie zgadzając się. - Wasze pelerynki. Nie, nie zgadzam się.
Thor i Stephen znów spojrzeli po sobie.
- Przyciągacie za dużo uwagi. Dwóch bohaterów, ciągnących jedną dziewczynę w stronę Avengers Tower? Nie, to się nie uda bez paparazzi. Nie patrzcie tak na mnie - Stark pociągnął nosem i wywrócił oczami, wzdychając ciężko. - Chodźcie. Wygrzebię wam coś, co was wtopi w tłum niczym kameleony!
Milioner, w podskokach, skręcił do korytarza prowadzącego do jego prywatnych pokoi. Z tyłu jeszcze usłyszał przyciszone pytanie Thora.
- Doktorze, a co to takiego te kameleony?
CZYTASZ
VANQUISH |✪| avengers&hobbit crossover
Fanfiction[vanquish - ang. zwyciężać, pokonać] ✪ Jeżeli chodzi o wszelkie kolizje światów, przenikanie się nawzajem i tak dalej, to jest to właściwie całkiem proste. Wystarczy tylko wkurzyć jakiegoś starego, przedwiecznego demona, na przykład przez zbudzenie...