- Po raz kolejny powtarzam, że nie jestem...
- Co, niezdolny do połączenia się z innym światem? Kiedyś to już chyba słyszałem. Vision?
- Dokładnie cztery minuty i dwadzieścia pięć sekund temu, panie Stark.
Stephen westchnął głośno, zaciskając swoje drżące palce w pięści. Tony, zajęty przesuwaniem pewnych skomplikowanych danych po błękitnym ekranie, wydawał się być niewzruszony protestami doktora.
- Słuchaj, sprawa jest prosta - milioner klasnął w dłonie, gasząc ekran. - Zamykasz oczka, myślisz o Asgardzie, machasz ręką w powietrzu.
- A skąd ty miałbyś wiedzieć, jak to zrobić?
Tony wzruszył ramionami.
- Zgaduję, że tak się skupiasz.
- Na pewno istnieją inne sposoby...
- Czego się boisz, co?
Stephen jęknął głośno.
- Mógłbyś przestać mi przerywać?
- Że ci się nie uda? - Ciągnął dalej Stark z rękami w kieszeniach dżinsów. - Że dłonie zaczną ci się trząść bardziej niż kiedykolwiek? Albo że nas wciągnie do nowo powstałego portalu, co, muszę przyznać, też jest jakąś opcją.
Strange westchnął. Odkąd Tony dowiedział się o tych wszystkich przedziwnych możliwościach, dostępnych tylko dla ludzi takich jak Stephen, wciąż namawiał doktora do próbowania nowych rzeczy. Jego argumentem, za każdym razem, było bezpieczeństwo Ziemi.
- Powiedz mi jedno - palce doktora zadrżały, gdy ten przestąpił z nogi na nogę. - Czemu tak ci zależy? I nie mów, że chodzi tylko o tę planetę.
Stark zamrugał i zacisnął usta. Podrapał się po karku patrząc przez okno ogromnego wieżowca, skąd rozciągał się widok na centrum Nowego Jorku.
- Bo widziałem ich martwych - mruknął cicho pod nosem i spojrzał na Strange'a. A mówił całkiem poważnie. - Wszystkich, oprócz mnie. I wiesz, co wtedy poczułem? Ogromny ciężar odpowiedzialności, strach, nawet smutek. Ale to nie o to chodzi - jego brązowe oczy pociemniały. - Od tamtego momentu zacząłem próbować, eksperymentować, myśleć. Czasem wychodziło, czasem było gorzej, ale uczyłem się za każdym razem. I pomimo tego, co wydarzyło się kilka miesięcy temu, to nadal są moi Avengersi. Bo wiem, że Steve postąpił tak, jak uważał, za co go szanuję. Ale nie powtarzajcie mu tego - dodał szybciej, patrząc wymownie na Vision. - Usatysfakcjonowany? To super. A teraz zegnij nóżki w kolankach i zacznij machać.
Stephen wyglądał, jakby chciał coś jeszcze dodać. Tym razem przerwał mu nie Tony, a ogromny huk, który wstrząsnął całą wieżą.
- FRIDAY? - Tony podbiegł do okna, przyciskając palec do słuchawki w uchu.
Vision, stojący cały czas na uboczu, przekrzywił głowę i zmarszczył brwi. Czerwona peleryna wylądowała miękko na ramionach doktora, który zacisnął palce na swoim złotym pierścieniu.
Wtedy drzwi od windy się otworzyły.
- Stark! - głęboki głos sprawił, że milioner aż podskoczył w miejscu.
- Na miłość waszą, możesz tak nie straszyć? - Tony odwrócił się, z wyrzutem wypominając swojemu gościowi jego wejście.
Thor skinieniem głowy przywitał się ze wszystkimi obecnymi.
- Heimdall mówił, że macie kłopoty.
Stark westchnął i pstryknął palcami. Pomiędzy nimi pojawił się ten znany, błękitny ekran.
- Pytanko do ciebie - milioner wyrzucił zdjęcie jasnowłosej kobiety na środek, powiększając je. - Znasz ją?
Bóg piorunów otworzył usta ze zdziwienia i zbladł.
Stephen spojrzał na niego uważnie, później przenosząc wzrok na Tony'ego. Oboje przełknęli ślinę, bo wyraz twarzy Thora nie zwiastował dobrych wiadomości.
- Thor, doceniłbym jakąś czytelniejszą odpowiedź.
Syn Odyna zamrugał i ścisnął mocniej swój młot w dłoni.
- To Sigyn.
- Kto?
- Żona Lokiego.
CZYTASZ
VANQUISH |✪| avengers&hobbit crossover
Fanfiction[vanquish - ang. zwyciężać, pokonać] ✪ Jeżeli chodzi o wszelkie kolizje światów, przenikanie się nawzajem i tak dalej, to jest to właściwie całkiem proste. Wystarczy tylko wkurzyć jakiegoś starego, przedwiecznego demona, na przykład przez zbudzenie...