8 - stephen

90 21 0
                                    

- Po raz kolejny powtarzam, że nie jestem...

- Co, niezdolny do połączenia się z innym światem? Kiedyś to już chyba słyszałem. Vision?

- Dokładnie cztery minuty i dwadzieścia pięć sekund temu, panie Stark.

Stephen westchnął głośno, zaciskając swoje drżące palce w pięści. Tony, zajęty przesuwaniem pewnych skomplikowanych danych po błękitnym ekranie, wydawał się być niewzruszony protestami doktora.

- Słuchaj, sprawa jest prosta - milioner klasnął w dłonie, gasząc ekran. - Zamykasz oczka, myślisz o Asgardzie, machasz ręką w powietrzu.

- A skąd ty miałbyś wiedzieć, jak to zrobić?

Tony wzruszył ramionami.

- Zgaduję, że tak się skupiasz.

- Na pewno istnieją inne sposoby...

- Czego się boisz, co?

Stephen jęknął głośno.

- Mógłbyś przestać mi przerywać?

- Że ci się nie uda? - Ciągnął dalej Stark z rękami w kieszeniach dżinsów. - Że dłonie zaczną ci się trząść bardziej niż kiedykolwiek? Albo że nas wciągnie do nowo powstałego portalu, co, muszę przyznać, też jest jakąś opcją.

Strange westchnął. Odkąd Tony dowiedział się o tych wszystkich przedziwnych możliwościach, dostępnych tylko dla ludzi takich jak Stephen, wciąż namawiał doktora do próbowania nowych rzeczy. Jego argumentem, za każdym razem, było bezpieczeństwo Ziemi.

- Powiedz mi jedno - palce doktora zadrżały, gdy ten przestąpił z nogi na nogę. - Czemu tak ci zależy? I nie mów, że chodzi tylko o tę planetę.

Stark zamrugał i zacisnął usta. Podrapał się po karku patrząc przez okno ogromnego wieżowca, skąd rozciągał się widok na centrum Nowego Jorku.

- Bo widziałem ich martwych - mruknął cicho pod nosem i spojrzał na Strange'a. A mówił całkiem poważnie. - Wszystkich, oprócz mnie. I wiesz, co wtedy poczułem? Ogromny ciężar odpowiedzialności, strach, nawet smutek. Ale to nie o to chodzi - jego brązowe oczy pociemniały. - Od tamtego momentu zacząłem próbować, eksperymentować, myśleć. Czasem wychodziło, czasem było gorzej, ale uczyłem się za każdym razem. I pomimo tego, co wydarzyło się kilka miesięcy temu, to nadal są moi Avengersi. Bo wiem, że Steve postąpił tak, jak uważał, za co go szanuję. Ale nie powtarzajcie mu tego - dodał szybciej, patrząc wymownie na Vision. - Usatysfakcjonowany? To super. A teraz zegnij nóżki w kolankach i zacznij machać.

Stephen wyglądał, jakby chciał coś jeszcze dodać. Tym razem przerwał mu nie Tony, a ogromny huk, który wstrząsnął całą wieżą.

- FRIDAY? - Tony podbiegł do okna, przyciskając palec do słuchawki w uchu.

Vision, stojący cały czas na uboczu, przekrzywił głowę i zmarszczył brwi. Czerwona peleryna wylądowała miękko na ramionach doktora, który zacisnął palce na swoim złotym pierścieniu.

Wtedy drzwi od windy się otworzyły.

- Stark! - głęboki głos sprawił, że milioner aż podskoczył w miejscu.

- Na miłość waszą, możesz tak nie straszyć? - Tony odwrócił się, z wyrzutem wypominając swojemu gościowi jego wejście.

Thor skinieniem głowy przywitał się ze wszystkimi obecnymi.

- Heimdall mówił, że macie kłopoty.

Stark westchnął i pstryknął palcami. Pomiędzy nimi pojawił się ten znany, błękitny ekran.

- Pytanko do ciebie - milioner wyrzucił zdjęcie jasnowłosej kobiety na środek, powiększając je. - Znasz ją?

Bóg piorunów otworzył usta ze zdziwienia i zbladł.

Stephen spojrzał na niego uważnie, później przenosząc wzrok na Tony'ego. Oboje przełknęli ślinę, bo wyraz twarzy Thora nie zwiastował dobrych wiadomości.

- Thor, doceniłbym jakąś czytelniejszą odpowiedź.

Syn Odyna zamrugał i ścisnął mocniej swój młot w dłoni.

- To Sigyn.

- Kto?

- Żona Lokiego.

VANQUISH |✪| avengers&hobbit crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz