20 - natasha

82 16 0
                                    

Miała wrażenie, że te paskudne stwory zapuszczają się coraz dalej i dalej każdego tygodnia. Odkąd wreszcie opuściła Rivendell, na początku w towarzystwie Steve'a z którym później się rozstała na jednym z gościńców po zachodniej stronie Gór Mglistych, znalazła sobie całkiem ciekawe i rozrywające zajęcie, tuż obok podróżowania.

Polowanie. Na orków, wargów, trolle i, co się rzadko zdarzało, gobliny.

Chociaż ruda agentka nadal nie mogła pogodzić swoich myśli, tak samo zresztą jak Steve. To znane pytanie 'wierzyć, czy nie wierzyć?' stało się ich pewnego rodzaju hasłem, oznaczającym zauważenie, doświadczenie lub usłyszenie czegoś bardzo magicznego.

A orkowie może i byli specyficzną rasą, jeśli chodzi o kategorie fantastyki, ale tą najgorszą z możliwych. Natasha w ciągu tych ostatnich paru miesięcy stworzyła całkiem niezłą opinię o własnej osobie.

Ruda wiewiórka polująca na wilki.

Lecz te twory zła nie były powodem wybrania się w podróż. Szukała Bractwa. Szukała Ygrett.

Szukała ludzi, którzy ją skrzywdzili.

Wyprostowała plecy i zacisnęła usta, czując sztywne blizny tworzące pajęczą sieć na skórze. Rany na ciele były głębokie, to prawda, ale nie głębsze niż te na umyśle.

Gdyby nie Steve, nie odzyskałaby nadziei.

Natasha uniosła kącik ust i zeskoczyła z głazu, słysząc w oddali stukot kopyt. Po chwili na tę małą przestrzeń pomiędzy drzewami, rosnącymi niedaleko Wschodniego Gościńca, wyszedł duży, czarny rumak z białymi plamami na zadzie.

- Proszę, proszę - kobieta splotła ręce na piersi. - Czyżbyś zgubił drogę, o szlachetny rycerzu?

Steve Rogers uniósł kącik ust i zeskoczył z konia, klepiąc go po szyi.

- Nie, wręcz przeciwnie. Usłyszałem o orkach kręcących się po okolicy i przybyłem niezwłocznie na ratunek bezbronnym pannom jak ty, moja pani - ostatnie słowa dokończył z głębokim ukłonem.

- To o tych orkach mówisz? - Agentka wskazała kciukiem za siebie na ciemne kształty leżące nieruchomo wśród drzew. - Nie bój się. Już nie zrobią ci krzywdy.

Kapitan uśmiechnął się. Po tym czasie spędzonym w podróży, kiedy próbował się przystosować do nowej rzeczywistości, naprawdę wyglądał jak rycerz wyciągnięty z bajki. Swoją tarczę zawsze nosił na plecach, chociaż wyblakłe kolory przykryła dodatkowa warstwa przydrożnego pyłu, a długi miecz i sztylet wisiały mu u pasa na biodrach. Zapuścił brodę co tylko postarzało jego wygląd, lecz lśniące, błękitne oczy jeszcze należały do starego Kapitana Ameryki.

- Wiedziałeś, że mnie tu znajdziesz - Natasha schowała swoje dwa długie noże do pochew, doczepionych do pasa.

Steve skinął głową, drapiąc swojego rumaka po szyi.

- Idę na zachód. Pomyślałem, czy nie zechciałabyś się dołączyć?

Rudowłosa przygryzła dolną wargę.

- Na zachód? Czyli do Shire?

- Bilbo lubi gości. I chyba czas najwyższy, żebyś znalazła sobie jakichś przyjaciół.

- Zaczynając od hobbitów?

Rogers wzruszył ramionami.

- Ja wyszedłem na tym całkiem dobrze. Poza tym, to...

- ...nie jest zwykły niziołek, tak, wiem - Romanova zarzuciła swój mały, skórzany plecak na ramię. - Mówiłeś to już tysiące razy.

Wyminęła go szybko, kierując się w stronę gościńca.

- Natasha - Kapitan obrócił się, wołając za nią. - Nie możesz żyć tak cały czas, bez przerwy.

- O wybacz mi, tatku, ale ja jeszcze nie chcę się żenić - kobieta wywróciła oczami, mówiąc te słowa. - Nie chcę zostać uwięziona w domu z jakimś zarośniętym drwalem i dostać żylaków po urodzeniu swojego piątego dziecka.

Mężczyzna westchnął, ciągnąc delikatnie za wodze.

- Wiesz o czym mówię.

- A ty wiesz dobrze, że nie potrzebuję dużo osób w swoim życiu. Wystarczy że ty i Elrond już wpakowaliście się w tę przeszłość...

- O której nadal mi nie powiedziałaś - przerwał jej Rogers, wychodząc spomiędzy drzew na pustą drogę.

Nat zacisnęła usta i odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy.

- Pokazałam ci blizny - powiedziała cicho, nie patrząc na rycerza. - To wystarczy.

- Wiem, przepraszam, nie chodziło o wywoływanie poczucia jakiejś winy - Steve przestąpił z nogi na nogę. - W końcu i tak jesteś agentką, masz prawo do sekretów.

Romanova uśmiechnęła się.

- Jak każdy. To co - poprawiła plecak i wskazała na zachód - dobrą tam serwują herbatę?

VANQUISH |✪| avengers&hobbit crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz