Prolog

16K 839 752
                                    

Every day when I wake up

Tryna read my fortune on the bottom of my coffee cup

But it seems like I never finish

It's always half full or is it half empty?

Maybe it's my own superstition or a kind of self-protection

If it all looks bad, why would I wanna look ahead?

Oh, oh, oh, still sittin' here

Just watching the sun go down, down, down, down, down.


Siedzę spokojnie w najwygodniejszym fotelu jaki udało mi się znaleźć w całej Anglii. Szary, wykonany na pozór z surowego materiału, ale w rzeczywistości jest niezwykle miękki, udowadniając, że nie należy oceniać niczego po pozorach. Czytam książkę; w kominku żarzy się wesoło ogień. Odkąd Ginny się wyprowadziła jest tu trochę pusto, ale nadal przytulnie, a przynajmniej to próbuję sobie wmówić. Niestety, wszystko mi o niej przypomina, nawet kolor ścian. Pamiętam jak się o niego kłóciliśmy; ja chciałem szary, bo to mój ulubiony kolor, natomiast Ginny upierała się przy czerwieni. W końcu udało nam się dojść do porozumienia i wybraliśmy żółty. Nienawidzę żółtego.

Myślę, że tak błahe kłótnie mogły być jedną z przyczyn naszego rozstania. Cóż, nie udało nam się; ciężko mieć za żonę Ścigającą, a jeszcze ciężej mieć za męża Aurora. Ciągłe treningi, mecze... Długo przed ślubem wiedziałem, że właśnie na to się zdecyduje, ale mimo to głupio wierzyłem, że jakoś sobie poradzimy. Ja także nie jestem bez winy; cały czas miałem jakieś misje, obowiązki. W pewnym momencie zacząłem traktować nasze mieszkanie jak hotel. W końcu oddaliliśmy się od siebie na tyle, że zdecydowaliśmy się na rozwód. Żadne z nas nie widziało już innego rozwiązania. Można powiedzieć, że rozstaliśmy się w przyjaźni, a przynajmniej z mojej strony. Jak to mówią, pierwsze małżeństwo jest jak pierwszy naleśnik – b­­­ywa nieudane. Nie lubię naleśników.

Myślę, że zbyt szybko podjęliśmy decyzję o ślubie, ale to były trudne czasy. Po wojnie jeszcze nie wszystko wróciło do normy, wszystko było pogrążone w chaosie, nikt do końca nie wiedział co robi, wszyscy się bali. My też się baliśmy. Nie wiedzieliśmy co przyniesie jutro, mieliśmy wrażenie, że Voldemort za chwilę wyskoczy zza krzaka i znów rozpęta się piekło. A poza tym, kochaliśmy się; przynajmniej jeśli chodzi o mnie – była moją pierwszą miłością. Właśnie... była; wszystko się zmieniło. Wszyscy podnieśliśmy się z popiołów, wróciliśmy do normalności. Ginny najpierw zaczęła grać w lokalnej drużynie, nawet mnie proponowano pozycję Szukającego, co szczerze rozważałem. Naprawdę bardzo poważnie. Jednak zrezygnowałem; wiedziałem, że to nie jest to, w czym będę mógł się spełnić. Czasy Hogwartu minęły, a Quidditch już tak bardzo mnie nie pociągał. Oczywiście, nadal wyobrażam sobie, że gram w ogrodzie ze swoimi dziećmi, jak swego czasu Weasley'owie dopóki wojna nie zdziesiątkowała ich rodziny. Jednak perspektywa bycia ojcem oddaliła się niespodziewanie; i nie mówię tu nawet o znalezieniu partnerki, bo nie jestem jeszcze taki stary i nadal mam nadzieję, że kogoś sobie znajdę. Mówię tu o braku czasu.

Odkąd zostałem zastępcą szefa Biura Aurorów nawet w weekendy mogę dostać nagłe wezwanie. Nie żeby mi to przeszkadzało, nie mam nic innego do roboty. Właściwie to najlepsze, co mogę zrobić. Jeżeli nie mogę pomóc sobie, to przynajmniej pomogę innym; i to właśnie przez ten mały szczegół ludzie postrzegają mnie jako takiego typowego, puszącego się bohatera. Jest jednak drobna różnica: ja nie jestem bohaterem i nawet nie próbuję nim być. Nie chce nim być. Sławny Harry Potter, chłopiec, który przeżył. Niektórzy ludzie chyba zapominają, że jestem dorosły i nie jestem już chłopcem, który trochę wbrew swojej woli został wrzucony w wir walki dobra ze złem. Niestety wszyscy nadal widzą we mnie tylko i wyłącznie zabójcę Voldemorta i kolejnego bohatera, który kiedy tylko będzie trzeba jest gotów uratować świat.

teachers • drarry [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz