Don't think
Don't speak
Let's just sit in silence
Every heart beat
Makes it feel just like we
Run straight through fire
But we can do better
We can do better
Save our lost time
Cause we can do better
– Harry! – wita mnie Ron, kiedy siadam obok niego na obiedzie.
Siedzimy prawie identycznie jak pierwszego dnia tutaj. Malfoy znów z wielką pasją opowiada o czymś Slughornowi.
Patrzę na to wszystko, co jest przede mną i przypomina mi się nagle, że jestem strasznie głodny. Nakładam na swój talerz ogromną porcję pieczonych ziemniaków i dwa kawałki wołowiny w sosie. Czuję się trochę dziwnie, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Rozglądam się i jak się okazało, miałem rację.
Hermiona patrzy na mnie identycznym wzrokiem, co na Rona kiedy ten znów jej zdaniem je za dużo. Ron tylko uniósł brwi, jakbym nagle zamienił się w kogoś innego. Po chwili słyszę śmiech ze swojej lewej strony – to Draco, na co Ron jeszcze bardziej unosi brwi.
– Potter, czyżbyś nie jadł od tygodnia? – pyta ironicznie i znów się śmieje.
Zdecydowanie ma dziś podejrzanie zbyt dobry humor.
– Harry, dlaczego cię nie było na śniadaniu? – pyta nagle Hermiona.
– Granger. – wcina mi się blondyn. – Mówiłem ci przecież, że je przespał – wzdycha i mierzy ją chłodnym spojrzeniem.
Nareszcie wrócił stary Malfoy. Nie myślałem, że powitam go z taką ulgą.
– Chciałam to usłyszeć od niego – mówi dziewczyna tak samo nieprzyjemnym głosem.
Zaraz zaczną się kłócić. Nie wiem, czy Malfoy wie co robi. Hermiona go zniszczy, zanim ten zdąży chociaż wypowiedzieć jedno słowo, nie żebym był stronniczy.
– Wszystko jest dobrze, Hermiono – mówię z uśmiechem, zanim Draco będzie mieć szansę cokolwiek odpowiedzieć. – Nie spałem ostatnio zbyt dobrze i musiałem to nadrobić – teraz to ona się uśmiecha i wraca do swojego obiadu. Na szczęście, bo w przeciwnym razie wywierciłaby mi dziurę w brzuchu. – Chyba jeszcze nie wiesz, że kłótnia z Hermioną to czysty masochizm – zwracam się do Draco i karcę go wzrokiem. On na to tylko wzrusza ramionami i rozgrzebuje widelcem swój kawałek wołowiny.
Czasami zastanawiam się czy on coś je. Jest tak chudy.
– Idziesz dzisiaj ze mną i Hermioną do moich rodziców? – zagaduje mnie Ronald, szturchając w ramię. – Bardzo prosili, żebyśmy ich we trójkę odwiedzili – mam zamiar się zgodzić, ale przypominam sobie o Hogsmeade.
Nie jestem pewien co zrobić w tej sytuacji. Ron patrzy na mnie pytającym wzrokiem, kiedy widzi konsternację na mojej twarzy.
– Przykro mi, ale Potter idzie dziś ze mną do Hogsmeade – znów mówi za mnie Draco.
Ron ma jeszcze większe znaki zapytania w oczach.
– Jak to? – w jego głosie słychać ogromne niedowieżanie. – Ty z nim? Harry! – karci mnie szeptem.
– Ron, posłuchaj – zaczynam, choć nie do końca jestem pewien, co chcę powiedzieć. – Odwiedzę twoich rodziców jutro, a dziś pójdę z Malfoyem – patrzy na mnie, jakbym co najmniej zmienił się w samego Voldemorta. – To podobno coś ważnego – usprawiedliwiam się.
CZYTASZ
teachers • drarry [POPRAWA]
Fanfiction"Siedzę spokojnie w najwygodniejszym fotelu jaki udało mi się znaleźć w całej Anglii. Szary, wykonany na pozór z surowego materiału, ale w rzeczywistości jest niezwykle miękki, udowadniając, że nie należy oceniać niczego po pozorach. Czytam książkę;...