Witaj wśród żywych

4.2K 407 191
                                    

"Now, let's stop running from love
Running from love
Let's stop, my baby
Let's stop running from us
Running from us
Let's stop, my baby"

-Co do cholery... - wyrywa mi się zanim zdążam się w pełni obudzić. Podnoszę się do siadu i chowam twarz w dłoniach.

Przed oczami przelatuje mi każdy ze snów, chociaż tak naprawdę mam wątpliwości, czy rzeczywiście tym były te bardzo dziwne wizje. Miałem wtedy wrażenie, że to wszystko prawda. Zwykle kiedy śnimy wiemy, co się dzieje. Mamy świadomość, że za chwilę się obudzimy i wszystko będzie dobrze, niezależnie od tego, co widzimy. Ja czułem się, jakby ktoś wrzucił mnie nagle do jakiegoś innego świata i kazał patrzeć na śmierć osób, które wtedy wydawały mi się obce.

Zdecydowanie te wizje zapiszę do najgorszych wspomnień. Może się to wydać dziwne, ale naprawdę jestem przerażony tym, co widziałem. Strasznie wkurza mnie moja bezczynność. Nie zrobiłem absolutnie nic, kiedy Voldemort zabijał wszystkich, których kocham. Po prostu stałem tam i gapiłem się na wszystkie trzy sceny, jakby mnie to nie dotyczyło. Wszyscy stawali w mojej obronie, byli gotowi zginąć, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

To wszystko spowodowało u mnie straszny ból głowy w okolicach... blizny. Dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. Nie, to nie może być prawda... Po prostu śnił mi się Voldemort, a sam ból nie istnieje, sam sobie go bowiem wmówiłem.

Biorę kilka głębszych oddechów i zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajduję by zająć czymś głowę. Nie widzę zbyt wiele przez ogólnie panującą ciemność i brak okularów, które ktoś mi, nie wiadomo dlaczego zabrał. Wytężam wzrok, wkładając w to wszystkie siły, których będąc szczerym i tak nie mam za dużo.

Widzę zarysy kilku szafek i półek. Dostrzegam nawet dość sporych rozmiarów biblioteczkę, a także kredens po brzegi wypełniony różnego rodzaju fiolkami i menzurkami, co wydaje mi się nieco dziwne. Skądś mi się kojarzą, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć z czym dokładnie.

Kładę się z powrotem, bo poczułem dość nietypowe znużenie. Tak swoją drogą, to muszę powiedzieć, że to jedno z najwygodniejszych łóżek na jakim spałem. Nie licząc mojego fotela oczywiście, na którym zasypiałem niezliczoną ilość razy.

Ostatnim, co pamiętam był oczywiście gabinet w Hogwarcie i to przedziwne zwierzę, które mnie zaatakowało. Czyżby Draco naprawdę zamawiał tak niebezpieczne zwierzęta? I w ogóle po co mu je było? Gdyby nie ja, to coś postąpiłoby tak samo z nim i to on leżałby tutaj.

Tak właściwie, to gdzie jestem? Zdaje mi się, że powinienem być w szpitalu, a nie w cudzym domu. No chyba, że tego nie wymagałem i przeniesiono mnie... nawet nie wiem gdzie. Jest jeszcze jedno rozwiązanie: nadal śnię. Zaraz przyjdzie tu Voldemort i zabije kolejną osobę, a ja znów nic nie zrobię. Nie, to już musiało się skończyć. Teraz mniej-więcej wiem, co się dzieje.

Sen przytłacza mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Boję się jednak zasnąć, nie chcę tego przeżywać od nowa. Nie zniósłbym powtórnego patrzenia na śmierć bliskich. Niestety znużenie wygrywa, a ja zasypiam.

*

  -...nie zostawiaj mnie, słyszysz? Nie pozwalam ci na to. Cholera, nie możesz tak po prostu sobie umrzeć - słyszę szept tuż obok mojej głowy. To Draco, to napewno on. - To byłoby cholernie samolubne. A ty nie jesteś samolubny... - próbuje przezwyciężyć łamiący się głos, ale nie udaje mu się.

Chciałbym się jakoś poruszyć, powiedzieć, że jeszcze żyję, ale najzwyczajniej w świecie nie mogę nic zrobić, nawet otworzyć oczu. Mogę jedynie słuchać płaczu blondyna. Wiedziałem, żeby nie zasypiać.

teachers • drarry [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz