Rozdział III

2.2K 152 11
                                    

   Syriusz Black przyglądał się rozbawiony lekkiemu zamieszaniu, które miało miejsce na jego oczach.
— Tonks, musisz zapanować nad swoją niezdarnością. Zrobisz sobie w końcu krzywdę — odezwał się Black.
— Syriuszu, nie zauważyłam cię — uśmiechnęła się do niego.
— O czym rozmawialiście z Dumbledorem? — Zapytał, siadając przy kominku.
— Chodziło o Harry'ego — odpowiedziała Tonks.
   Remus usiadł przy oknie.
— Dumbledore poprosił byśmy razem z Nimfadorą...
— Remusie! — Przerwała mu młoda kobieta.
— Wybacz — uśmiechnął się. — No, więc razem z Dorą mamy przypilnować Harry'ego w Ekspresie i w drodze do powozu — dokończył.
   Dlaczego nie może po prostu powiedzieć Tonks? — Nimfadora próbowała zrozumieć zachowanie starszego czarodzieja.
— Więc o to chodziło — Syriusz spojrzał na ogień w kominku. — Taka szkoda, że nie mogę go odprowadzić na peron — dodał z lekkim smutkiem.
   Syriusz jest poszukiwany jako morderca, zdrajca i uciekinier z Azkabanu. Przez to nie może zaopiekować się swoim chrześniakiem tak, jak by tego chciał.
   Musi mu być naprawdę trudno to znosić — Dora spojrzała z żalem na mężczyznę.
— To nie jest tak, że nie wiesz czemu, Syriuszu — odezwał się Remus. — Przykro mi, ale nie masz o co się martwić. Ochronimy go, choćbyśmy mieli przepłacić życiem — dodał.
— Tak wiem, ale to nawet nie o to chodzi — odparł jego przyjaciel.
   Molly już jakiś czas temu wyszła przygotować kolację. Tonks nie chcąc przeszkadzać w rozmowie ruszyła w stronę wyjścia, żeby pomóc Molly w kuchni.
— Zostań, nie przeszkadzasz — odezwał się nagle Lupin, jakby miał wgląd w jej myśli.
— Ja — zaczęła zaskoczona.
— Zresztą musimy porozmawiać — wtrącił opanowanym, jednak stanowczym tonem.
   Syriusz się na niego spojrzał i Remus również się odwrócił w jego kierunku.
— Właśnie się dowiedziała — powiedział do niego Lupin.
   Syriusz wyglądał na zaskoczonego.
— Wiesz, że w innych okolicznościach bym nie rozmawiał o tym.
— O twoim włochatym problemie? — Zapytał, jakby już znał odpowiedź.
   Black nie czekając na nią wstał i ruszył ku drzwiom.
— Pomogę Molly w kuchni — wyszedł.
— Zawsze nazywa to włochatym problemem — zaczął, wstając. — Gdy byliśmy w Hogwarcie za każdym razem, specjalnie mówił "jak tam twój mały, włochaty problem", przez co dużo osób myślało, że chodzi o jakiegoś królika — zaśmiał się.
   Dora podeszła do okna i usiadła na szerokim szarym parapecie.
— Gdy byłem dzieckiem mój ojciec pokłócił się z pewnym mężczyzną, wilkołakiem. Nie do końca wiem, o co wtedy chodziło. Pewnej nocy ten wilkołak chciał się zemścić na moim ojcu. Ugryzł mnie stary Greyback. Moi rodzice bardzo to przeżywali. Nie chodziłem do szkoły, uczyłem się w domu. Nie miałem przyjaciół, byłem samotny. Pewnego razu, jakoś może w lipcu po moich jedenastych urodzinach, przyszedł do nas Profesor Dumbledore i powiedział, że to by była przyjemność uczyć mnie w Hogwarcie. Rodzice nie byli do tego przekonani, jednak Dumbledore ich zapewnił, że wszystko będzie dobrze, że ma miejsce, gdzie będę mógł się ukrywać podczas każdej pełni i że pójście do Hogwartu będzie dla mnie najlepszą opcją. Zgodzili się — szedł wolnym krokiem w kierunku Tonks. — Już podczas pierwszej podróży Ekspresem Londyn–Hogwart zdobyłem przyjaciół — uśmiechnął się patrząc dziewczynie w oczy.
— Remusie — zaczęła niepewnie. — Nie musiałeś mi tego mówić. Dziękuję za szczerość — odwzajemniła uśmiech. — Cieszę się, że ta historia ma dobre zakończenie.
— Gdy się tak nagle dowiedziałaś — zaczął. — Nie przestraszyłaś się?
— Byłam trochę zaskoczona — odpowiedziała. — Jednak już ci powiedziałam, że nieposiadanie w sobie niczego wyjątkowego sprawia, że człowiek jest nudny.
— Uważasz, że likantropia jest wyjątkowa?
— Uważam, że czyni cię wyjątkowym — nie zwrócili nawet uwagi na to, że patrzą wzajemnie na siebie.
   Tonks oprócz zmęczenia widziała w oczach mężczyzny ulgę. Patrzyła na niego nie myśląc o niczym konkretnym i dopiero, gdy zauważyła rozbawienie na jego twarzy, ocknęła się.
— To ty jesteś wyjątkowa — powiedział, a czarownica spojrzała na swoje włosy i zrozumiała.
   Z pudrowego różu zrobiły się wściekle różowe, a jej twarz prawie nabrała identycznego koloru.
— Kolacja! — Zawołała Molly, a Dora zareagowała podskokiem na parapecie.
   Remus odwrócił wzrok i ruszył do stołu. Nimfadora była pewna, że nie chciał pokazać, że ta sytuacja go mocno rozbawiła.
— Dzieci schodźcie na dół! — Wołała ruda kobieta.
   Rozległ się odgłos otwierania drzwi wejściowych i chwilę później w jadalni stał pan Weasley.
— Jesteś Arturze!
— Witaj Molly — pocałował kobietę w policzek.
— Idealnie! Właśnie zrobiłam kolację. Dzieci?! — Zawołała ponownie, jednak nieco głośniej.
— Dobry wieczór, Tonks i Remusie — odezwał się do nich Artur.
   Zaczęły się szmery i było słychać kroki na schodach. Po chwili do pokoju weszła gromadka rudych dzieci, Harry i Hermiona. Usiedli przy stole i gdy do pomieszczenia wszedł Syriusz, Tonks również to uczyniła.
— Wszyscy? — Zapytał Black.
— Alastora i Kingsleya nie będzie — odezwał się rudy mężczyzna, stojący obok Molly.
— Więc chyba wszyscy — odparła pani Weasley. — No dobrze, jedzcie. Smacznego — dodała.
   Wszyscy co stali, usiedli. Przy stole rozpoczęły się rozmowy i zrobiło się głośno.
— Tonks — odezwała się Ginny. — Mogłabyś pokazać nam ten nos co ostatnio?
— Ah to? — Nos Dory przypomniał teraz świński ryjek.
   Dla efektu zachrumkała. Dziewczyny się zaśmiały, a Tonks zmieniła kształt nosa na dziób kaczki i zakwakała. Zaczęła się śmiać razem z nimi, a nos powrócił do normalności.
— Super jest być metamorfomagiem — odezwała się ze łzami w oczach Hermiona.
— Tonks — zaczęła nagle Ginny. — Jaki śliczny róż! — Dopiero teraz przyjrzała się jej włosom.
— A tak — zacisnęła powieki i gdy je z powrotem otworzyła – włosy miały znowu kolor pudrowego różu.
— Pasował ci, czemu go zmieniłaś? — Zapytała Hermiona.
   Dora nie chciała odpowiadać na to pytanie, dlatego udając, że go nie słyszała odwróciła się w stronę Remusa, który patrzył na nią z uśmiechem. Gdy tylko zobaczył, że Nimfadora również się na niego patrzy to powrócił do rozmowy z Syriuszem.
— Halo! — Zawołała Ginny, machając dłonią przed twarzą Tonks.
— Słuchasz nas? — Zapytała Hermiona.
— Przepraszam — odparła lekko zaskoczona różowowłosa.
— Nie szkodzi — stwierdziła Ginny. — Pytałyśmy, czy twoja mama również jest metamorfomagiem.
— Nie — odpowiedziała z uśmiechem. — Odziedziczyłam to po babci.
   Dziewczyny jednocześnie pokiwały głową na znak, że rozumieją. Gdy już wszyscy zjedli, Molly zabrała się za sprzątanie z pomocą Freda i George'a.
— Muszę już iść — wstała Dora. — Dziękuję za kolację — uśmiechnęła się do Molly.
— Możesz jeszcze zostać.
— Nie, mam dużo pracy — spojrzała na Remusa, który wstał i ruszył w jej stronę.
— Odprowadzę cię — machnął ręką w kierunku drzwi prowadzących na korytarz.
   Nimfadora pożegnała się z wszystkimi i razem z Lupinem ruszyła do wyjścia, zatrzymując się przy drzwiach.
— Do zobaczenia — uśmiechnął się mężczyzna.
— Do widzenia, Remusie — pocałowała go w policzek, po czym wyszła.
   Gdy tylko drzwi zostały zamknięte, deportowała się. TRZASK. Poczuła delikatne szarpnięcie w okolicy pępka i chwilę później stała przed swoim domem.
— Już jesteś? — Odezwała się Andromeda, gdy Tonks weszła do kuchni.
— Myślałem, że zostaniesz na noc w Kwaterze — powiedział Ted.
— Mam dużo pracy — odpowiedziała i poszła do swojego pokoju.
   Czarownica usiadła przed biurkiem i zabrała się za papiery leżące tuż przed nią, jednak okazało się być to trudniejsze niż można by się spodziewać. Dora nie potrafiła skupić się na pracy, a zamiast tego jej myśli powracały do kolacji w Kwaterze Głównej.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz