Rozdział XVII

1.5K 112 5
                                    

   Pomimo, że Nimfadora skończyła pracę wcześniej niż było to planowane, i tak się spóźniła na patrolowanie Hogwartu. Nikogo to już nie dziwiło, a tym bardziej Severusa, który czekał na nią przed bramą. Oczywiście i tym razem skusił się na docinek w kierunku czarownicy, jednak była ona w zbyt dobrym humorze, żeby na nią to działało.
   Ledwo łapiąc oddech wbiegła na piąte piętro, gdzie miała spotkać się z Remusem. Była zarazem szczęśliwa jak i lekko przerażona. Nie to, żeby bała się mężczyzny, a bardziej z racji tego, że wciąż czuła skutki swojego ostatniego snu. Przez skutki ma oczywiście na myśli to, że gdy tylko sobie o tym przypomni to motylki w jej brzuchu ponownie zaczynają grasować. I dziewczyna ma lekkie obawy co do swojego zachowania przez to.
— Dora! — Zawołał ją wilkołak.
   No dalej, rusz się — próbowała się zmusić do zrobienia kroku w przód. — Na brodę Merlina, Tonks! Jesteś Aurorem, a nie masz odwagi podejść do niegroźnego czarodzieja? — Przeklinała siebie.
— Wszystko w porządku? — To mężczyzna do niej podszedł i w tym momencie Tonks była zmuszona do jakiegokolwiek kroku.
— Cz-cześć — wyjąkała i zbliżyła się, żeby pocałować go w policzek na przywitanie.
   Jednakże nie skończyło się to tak, jak moment wcześniej zaplanowała. Otóż będąc już kilka centymetrów od jego twarzy, przed jej oczami pojawił się obraz z jej snu, a dokładnie ust Remusa. Czarownica spanikowała i szybko się odsunęła, zaczynając kaszleć i mając nadzieję, że wyszło to naturalnie.
— Przeziębiłaś się? — Zbliżył się do niej zaniepokojony, dotykając przy tym jej ramienia.
— Pewnie — wypaliła nagle i gdy tylko zdała sobie sprawę, że nie zapytał się ponownie o to czy wszystko w porządku, a o to czy się przeziębiła to szybko dodała:
— Znaczy nie, nie. Jestem zdrowa, wypoczęta i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
   Lupin patrzył na nią z lekkim zaskoczeniem i trzeba tu dodać, że nie przywykł on do aż tak dziwnego zachowania dziewczyny, tak jak jej szef. Dlatego też był wciąż lekko zaniepokojony. Oboje się sobie przyglądali, jednak każde z nich miało inne odczucia.
   Nimfadora powtarzała w swojej głowie jak mantrę trzy słowa: tęskniłam za tobą.
   Remus natomiast zastanawiał się czy może, jednak nie pójść do Pani Pomfrey po jakieś lekarstwo.
— Nie stójmy tak — odezwała się nagle.
— Chodźmy — Remus się uśmiechnął. — Albus chce, żebyś eskortowała także Harry'ego z Londynu do Kwatery Głównej.
— W porządku — starała się na niego nie spojrzeć, żeby ponownie nie spanikować.
— Jak ci minął dzień?
— Był długi, jednak nie najgorszy — odpowiedziała.
— Działo się coś ciekawego?
— Z samego rana wpadł do mnie Alastor. Później miałam rozmowę z Kingsleyem i dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Po pierwsze okazało się, że Krime skazany dwa miesiące temu za bycie Śmierciożercą, tak naprawdę miał pójść do Azkabanu za handel nielegalnym towarem — mówiła. — A po drugie zrezygnowano z patrolowania Hogsmeade.
— To świetnie.
— Tak, a oprócz tego Scrimgeour uznał, że w końcu nadszedł dzień, w którym totalnie zwariowałam i dał mi dzień wolnego.
— Jak do tego doszło? — Zaśmiał się Remus, a dziewczyna mimowolnie na niego spojrzała.
   To był błąd, bo jego uśmiech i uwydatnione przez niego zmarszczki wokół oczu działały na nią zbyt intensywnie.
— Nie wiem — odpowiedziała cicho i odchrząknęła, ponownie patrząc przed siebie.
   W ciągu reszty nocy wydarzyło się jeszcze kilka takich dość stresujących sytuacji dla Dory. Gdy ich służba dobiegła końca, czarownica odetchnęła z ulgą. Udali się wspólnie na błonia zamku, gdzie spotkali Profesor Sprout. Starsza czarownica z radością odprowadziła ich do bramy, która dla nich otworzyła i następnie zamknęła, żegnając się.

   Tego samego dnia, jednak kilka godzin później o dokładnie dziewiątej piętnaście, Nimfadora Tonks wstała nagle z łóżka. Musiała przygotować się do drogi, jednak nim do niej dotarło, że ponownie miała niewygodny sen, minęła chwila.
   Tym razem czarownicy śniło się, że wyznała swoje uczucia Remusowi. Uczucia, których wciąż nie do końca była pewna. Jednakże nie patrząc już na to, mężczyzna ją odrzucił i właśnie to spowodowało zły nastrój, jak dla niej z samego rana.
   Nie chcąc drugi dzień z rzędu marnować czasu na roztrząsanie swoich snów wstała, udając się od razu do kuchni.
— Dzień dobry — uśmiechnęła się do niej Andromeda.
— Cześć — przytuliła się do kobiety. — Mamo.
— Na co masz ochotę? — Zapytała jej matka, gdy tylko ją puściła i usiadła przy stole.
— Kawa — odpowiedziała.
— Nie powinnaś pić jej tak dużo — podała jej w zamian szklankę soku dyniowego.
— Naleśniki?
— Już się robi — odpowiedziała z uśmiechem i zabrała się za przygotowanie jedzenia. — O której dzisiaj wrócisz?
— Po przyjeździe do Londynu muszę jeszcze eskortować Harry'ego do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa.
— A co z pracą?
— Dostałam wolne.
— Przykre, że dzień wolny musisz spędzać tak naprawdę, jakby w kolejnej pracy.
— Nie traktuje wykonywania misji dla Zakonu jako pracy.
— To zrozumiałe — podała córce naleśniki.
   Gdy Nimfaroda zjadła, poszła wziąć prysznic. Następnie udała się do swojej sypialni, żeby się przebrać i zmienić swój wygląd. Usiadła przed toaletką i zamknęła oczy, jakby się nad czymś mocno skupiała. Otworzyła je i ku jej zaskoczeniu zobaczyła postać dziewczynki, w którą zmieniła się pierwszego września.
— To Anastasia — uśmiechnęła się Andromeda widząc małą dziewczynkę.
— Pamiętasz ją? — Zapytała Tonks w innej postaci.
— Oczywiście, świetnie ci poszło — pochwaliła córkę.
— Znikam, bo się spóźnię — Nimfadora przeszła przez drzwi tarasowe, żeby się teleportować.
   TRZASK. Poczuła delikatne szarpnięcie w okolicy pępka. Gdy ziemia ponownie pojawiła się pod jej nogami wyszła z ciemnej uliczki, żeby wtopić się w tłum uczniów. Przez jej niski wzrost ciężko było jej wychwycić jakąś znajomą twarz. Poddając się, po prostu weszła do pociągu i zaglądała przez szybę każdego przedziału.
— Ana — usłyszała za sobą znajomy głos i gdy się odwróciła ujrzała uroczą blondynkę.
— Luna — uśmiechnęła się Tonks, dziękując przy tym Merlinowi.
— Wszystko zajęte?
— Tak, szukamy wspólnie wolnego przedziału? — Zaproponowała jej Dora.
— Pewnie — wspólnie ruszyły dalej, zatrzymując się dopiero przy przedziale, w którym Tonks zauważyła Rona.
— Można się dosiąść? — Zapytała Luna, omijając Anastasie.
— Jasne, wsiadajcie — dziewczęta tak też zrobiły.
— Co u ciebie, Ana? — Zagadała ją Hermiona.
— To był ciężki semestr — odpowiedziała.
— Nie widziałam cię ani razu w Hogwarcie — odezwała się Luna.
— Cały czas przesiaduje w dormitorium lub bibliotece. Staram się nauczyć jak najwięcej do egzaminów.
— One są dopiero za pół roku — odezwał się Ron.
— Nigdy nie jest za wcześnie na naukę.
— Ana ma rację, Ron. Mógłbyś wziąć z niej przykład — stwierdziła Hermiona. — A tak poza tym to ja też spędzam sporo czasu w bibliotece.
— Wiem, często cię tam widziałam.
— Więc dlaczego nie podeszłaś?
— Było mi głupio — Tonks była totalnie spanikowana. — Nie jestem zbytnio towarzyska, przepraszam.
— Nie masz za co przepraszać — speszyła się brunetka.
— Jesteście do siebie podobne — odezwał się Harry. — Ginny, cześć — powiedział nagle, gdy czarownica weszła do ich przedziału.
— Cześć wszystkim, mogę się dosiąść?
— Pewnie — odpowiedział Potter.
   Ginny usiadła naprzeciw Tonks zmienionej w Anastasie, przyglądając jej się przez chwilę.
— Nie znacie się — odezwał się Ron. — Ana to jest Ginny, moja siostra. Ginny to jest Ana z...
— Hufflepuffu, Ron — pomogła mu Hermiona.
— Miło mi cię poznać — uśmiechnęła się ruda czarownica.
— Wzajemnie — odparła Dora.
   Przez resztę podróży już nikt się do nich nie dosiadł. Tylko raz do przedziału wszedł Draco Malfoy z swoimi przyjaciółmi, jednak długo tam nie został. Gdy chłopak o blond włosach minął Tonks, ta machnęła w niego różdżką i używając zaklęcia niewerbalnego sprawiła, że poleciał do tyłu wypadając z ich przedziału. Był to zabawny widok i Dora nie potrafiła się później odpędzić od pytań, gdzie się tego nauczyła.
   Później było już spokojnie. Przyjaciele rozmawiali, śmiali się i zajmowali swój czas przeróżnymi zabawami. Ta misja dla Nimfadory była zbawieniem. Czarownica nie sądziła, że aż tak bardzo odpocznie w trakcie podróży.
   Gdy tylko pociąg zatrzymał się w Londynie, wyleciała z przedziału jako pierwsza. Oczywiście uprzednio się z wszystkimi żegnając. Tonks wyszła na peron i zmieniła swoją postać. Włosy co prawda były koloru białego, jednak nie potrafiła nic z tym już zrobić. Upewniła się jeszcze, że Harry wyszedł z pociągu i podbiegła do stojącej niedaleko Molly.
— Jesteś — pokuśtykał do nich Moody.
— Witajcie — obdarowała ich uśmiechem.
— Słabiutko wyglądasz, skarbie — pani Weasley przyglądała się uważnie dziewczynie.
— Za to czuję się świetnie — uspokajała ją.
   Więcej słów zamienić nie zdołały, bo zaczęła się zbierać przed nimi grupka dzieciaków.
— Powinna być szóstka — odezwał się Alastor, gdy dzieciaki przywitały się z nimi.
— Brakuje jednego — zawróciła uwagę Tonks.
— Jestem! — Podbiegł do nich Ron.
— Gdzie byłeś?
— Zapomniałem wziąć Świnkę z przedziału.
— Dałeś radę zapomnieć o tak hałaśliwej sowie? — Molly niedowierzała. — No dobrze, chodźmy!
   Ginny szła w parze z Molly, a za nią szli bliźniacy Fred i George. Następnie przez ścianę przeszła Hermiona z Ronem, a tuż za nimi Nimfadora z Harrym. Na samym końcu przeszedł Moody upewniając się, że wszyscy są bezpieczni.
   Po wyjściu z stacji Kings Cross podjechał po nich Błędny Rycerz. Droga nie trwała długo, bo dosłownie kilka minut później już wysiadali z tego piekielnego pojazdu. Za co zresztą dziękowali Merlinowi.
   Cała grupa wysiadła kilka ulic dalej, żeby upewnić się, że nikt nie pozna ich dokładnego adresu. Na ich szczęście było już ciemno, więc też niewiele było widać. Gdy weszli już do Kwatery Głównej to zostali powitani przed Syriusza, Remusa, Billa i Fleur.
   Tonks wykonała swoją misję i chciała wrócić do domu, jednak została zatrzymana przez Blacka.
— Wychodzisz już?
— Tak, jestem zmęczona.
— Zostań jeszcze chwilkę — starał się ją przekonać.
— Zaraz będzie kolacja. Musisz coś zjeść — odezwała się Molly
   Nimfadora zgodziła się i weszła do jadalni, żeby usiąść na kanapie. Nie był to dobry pomysł, gdyż obok niej usiadł Remus.
— Cieszę się, że zostajesz — odezwał się.
— Wszystko w porządku? — Starała się uspokoić.
— Tak, a u ciebie?
— W jak najlepszym — uśmiechnęła się do niego, po czym oparła o oparcie kanapy.
   Nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc zamknęła oczy. Miała nadzieję, że Lupin już nie będzie nic mówił, jednak okazało się to dla niej zgubne, bo zasnęła.
— Obudź ją, Remusie. Musi coś zjeść — czarownica usłyszała nagle głos Molly.
— Skoro zasnęła to musi być bardzo zmęczona — stwierdził wilkołak, a Tonks otworzyła oczy.
— Sama wstała — uśmiechnęła się w ich kierunku pani Weasley. — Chodź kochanie, podaje kolację.
   Nimfadora zdała sobie sprawę, że już nie opiera się o kanapę, a na niej leży. Zresztą nie tak do końca na niej, bo jej głowa zdecydowanie znajdowała się na czymś innym. I to okazało się być kolanami Remusa.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz