Rozdział XXI

1.5K 107 4
                                    

   Nimfadora wsiadła razem z Kingsleyem do windy.
— Hol Główny!
— Podejrzewał cię o zniknięcie Williamsona? — Dopytywał w pustej windzie. — Przecież w Proroku wyraźnie było napisane, że nie ma wątpliwości co do sprawcy.
— Dobrze wiesz, że nie można ufać Prorokowi.
— Masz rację, jednak to do niego nie podobne.
— Procedury wymagały od niego takiego działania. Patrząc na to, że chwilę później powierzył mi całe Biuro Aurorów oznacza, że wcale nie miał tych wątpliwości.
— Mówiłaś, że udał się na spotkanie w tej sprawie?
— Po to cię wezwałam. Możesz wziąć w nim udział.
— Tak też zrobię. Dowiemy się co Ministerstwo o tym wszystkim myśli — wysiedli z windy.
— Muszę iść na misję — zwróciła się do niego, stojąc naprzeciw.
— Poradzisz sobie? Wyglądasz bardzo słabo — położył dłoń na jej ramieniu.
— Nie wymaga zbyt wiele wysiłku — zmusiła się na uśmiech.
— Gdybyś potrzebowała pomocy w czymkolwiek to daj znać.
— Pewnie, a teraz ruszajmy.
   Kingsley ponownie udał się do windy, żeby wziąć udział w spotkaniu. Nimfadora natomiast teleportowała się pod bramę Hogwartu.
Expecto Patronum! — Z różdżki wystrzeliła srebrzysta poświata, która chwilę później ufromowała się w wilka.
   Tonks zamrugała kilka razy i nawet przetarła oczy, bo nie dowierzała temu co widzi.
   Mój patronus zmienił postać — powtarzała w głowie jak mantrę.
— Poinformuj pierwszego napotkanego profesora, że przyszłam w sprawie czarnomagicznego przedmiotu — powiedziała cicho, a wilk przebiegł przez bramę, żeby chwilę później zniknąć jej z oczu.
   Stała kilka minut i tępo wpatrywała się przed siebie. Nawet nie zauważyła, że z jej oczu ponownie płyną łzy.
— Ładny patronus — zadrwił Severus, pojawiając się przed nią.
   Czarownica ocknęła się, przetarła oczy i odchrząknęła.
— Dyrektora nie ma, więc kazał mi się zająć tą sprawą — dodał.
— Więc chodźmy — powiedziała kobieta i przeszła przez otwartą bramę.
— Dumbledore był pewny, że odwiedzi nas Scrimgeour — zagadał, gdy wspólnie ruszyli do zamku.
— Jestem tutaj jako jego zastępca.
— Zaskakujące.
— Sama jestem zaskoczona tym, że przekazał mi te zadanie — stwierdziła po chwili namysłu. — Pomylił się lub zrobił to specjalnie.
— Uważasz, że coś podejrzewa.
— Nie jest głupi i w dodatku ma wysokie stanowisko, więc mógł się czegoś dowiedzieć.
— Poinformuję o tym Dumbledore'a.
— Tak zrób, bo niewiele możemy zrobić w tej sprawie z Kingsleyem.
— Wciąż nie wygląda to źle — stwierdził Severus. — Jeśli cokolwiek podejrzewa, a mimo to powierzył tobie te zadanie to możemy dobrze na tym wyjść.
— To prawda — schodzili już do lochów.
   Resztę dość krótkiej drogi przemierzyli w ciszy. Snape przepuścił Tonks w drzwiach swojego gabinetu, żeby następnie nimi trzasnąć.
— Pokaż mi ten przedmiot — odezwała się, gdy podeszli do jego biurka.
   Severus wyciągnął z szuflady kwadratowe pudełko i położył je przed nią. Nimfadora wyciągnęła różdżkę.
— Potrafisz dobrze zabezpieczać niebezpieczne przedmioty — skusiła się na tę uwagę, gdy otwierała za pomocą różdżki owe pudełko.
   Następnie z jej pomocą uniosła zawartość, a mianowicie naszyjnik. Posiadał on złoty łańcuszek i czarne kamienie szlachetne z złotą obwódką.
— Jak się tu dostał? — Zapytała, nie mogąc uwierzyć w tak silną magię z niego płynącą.
— Pewna Gryfonka została zaczarowana, żeby przynieść ten przedmiot i podarować go Dumbledore'owi. Plan nie wypalił, bo w trakcie powrotu z Hogsmeade otworzyła pudełko i trafił w nią urok.
— Jak wróciła do zamku?
— Hagrid ją przyniósł.
— Jak się nazywała?
— Katie Bell.
— Świadkowie?
— Harry Potter, Hermiona Granger, Ronald Weasley, Angelina Johnson i Rubeus Hagrid — odpowiadał spokojnie.
— Do kogo przedmiot trafił w pierwszej kolejności? — Zadała kolejne pytanie.
— Do mnie.
— Wyślij mi jeszcze dzisiaj raport z tego zdarzenia i przekaż Hagridowi, żeby zrobił to samo. Z dziećmi się sama skontaktuje.
— To wszystko?
— Zabieram ten przedmiot — machnęła różdżką i naszyjnik spakował się z powrotem do pudełka.
   Severus ku zaskoczeniu Nimfadory wziął go jeszcze owinął w zielony materiał, po czym jej go podał.
— Dziękuję za wizytę, Panno Tonks.
— Dziękuję za tak ciepłe przywitanie, Profesorze Snape. Byłabym wdzięczna, gdyby odprowadził mnie Pan jeszcze do bram zamku.
— Oczywiście — powiedział przez zaciśnięte zęby i machnął teatralne ręką, żeby wskazać jej wyjście.
   Oboje ruszyli do w kierunku bramy zamku. Na odchodne Snape skusił się jeszcze na komentarz o tym, że Harry jak zwykle znalazł się tam, gdzie działo się coś złego. Oprócz tego ich podróż minęła dość spokojnie i gdy czarownica przeszła przez bramę, nie czekając teleportowała się z powrotem do Ministerstwa. Znajdując się już na holu od razu ruszyła do Biura Aurorów, gdzie zastała jednego z praktykantów.
— Jeszcze nikt nie wrócił?
— Niestety — odpowiedział Caspar.
— W porządku — poszła do swojej kabiny, gdzie od razu schowała naszyjnik do szuflady.
   Muszę za wszelką cenę doprowadzić tę sprawę do końca — pomyślała, gdy rzucała zaklęcie na swoje biurko.
   Usiadła na krześle i zaczęła spisywać raport z wizyty w Hogwarcie. Po kilkunastu minutach skończyła i w tamtym też momencie do Biura Aurorów wrócił Aron wraz z praktykantem.
— Tonks!
— Jestem u siebie!
— Proszę — podał jej zapisany pergamin. — To z przesłuchania. Przyznał się, więc sporządzę raport i ci go przyniosę.
— Świetna robota — podarowała mu uśmiech. — Niech twój praktykant się tym zajmie, a ty pójdź proszę zobaczyć co u Dawlisha. Miał sprawdzić zgłoszenie Pod Świńskim Łbem, ale wciąż nie wrócił z swoim partnerem.
— W porządku — wyszedł z jej kabiny.
   Zamiast niego pojawili się w niej Savage i Pekson.
— Co wam się stało? — Wstała zza biurka.
— Śmierciożercy tam byli — odpowiedział szybko Savage.
— Więc to nie był fałszywy znak. Nic wam nie jest?
— Wszystko w porządku — ponownie się odezwał.
— Znaleźliśmy dwa martwe ciała — powiedział Pekson.
— Savage — zwróciła się do starszego czarodzieja. — Udaj się do Kwatery Głównej Amnezjatorów i wezwij na miejsce zdarzenia Peasegooda.
— Pekson — zwróciła się do bruneta. — Wezwij kilka osób z Czarodziejskiego Pogotowia Ratunkowego. Gdy tylko to zrobicie to udajcie się z powrotem na miejsce zdarzenia i nie opuszczajcie go dopóki ktoś was nie zmieni.
— Robi się!
— Jak wrócicie do Ministerstwa to spiszcie raporty.
   Po tych słowach cała trójka wybiegła z Biura Aurorów. Savage i Pekson udali się do Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof, a Tonks na spotkanie w sprawie Williamsona.
   Gdy tylko dotarła weszła do środka bez pukania.
— Tonks!? — Podniósł się Scrimgeour.
— Wpadliśmy w pułapkę! — Zwróciła wtedy uwagę, że w pomieszczeniu oprócz kilkunastu znajomych jej osób było także kilku dziennikarzy, którzy robili jej zdjęcia.
— O co chodzi? — Rufus wyszedł zza stołu.
— Znaleźliśmy kolejne martwe ciała w domu, nad którym widniał Mroczny Znak — tłumaczyła szybko. — Zespół dwóch Aurorów natknął się tam na Śmierciożerców.
— Kogo tam wysłałaś?
— Savage i Peksona.
— Jak wygląda sytuacja?
— Wezwaliśmy pracowników z Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof, a oprócz tego na miejscu ponownie pojawili się Aurorzy.
— Świetna robota! Kingsley, Tonks udajcie się na miejsce i zajmijcie się wszystkim — zwrócił się do nich i wspólnie wyszli. — Dowodzisz Tonks — dodał i ruszył w przeciwnym kierunku.
   Shacklebolt i Nimfadora udali się na hol główny, żeby się teleportować. Czarnoskóry mężczyzna złapał się ramienia czarownicy, gdyż to ona znała adres. TRZASK. Poczuli delikatne szarpnięcie wokół pępka i chwilę później stali na środku ulicy, gdzie zebrało się kilku mugoli.
— Peasegood — dziewczyna zwróciła się do Amnezjatora. — Wymaż im pamięć, a wy — zwróciła się do grupki ratowników — czekajcie.
— Tonks! — Podbiegli do nich Savage i Pekson.
— Wracajcie — powiedziała i zwróciła się do Kingsleya. — Wchodzimy!
   Oboje szli z wyciągniętymi przed sobą różdżkami i choć Śmierciożerców już nie było to ostrożności nigdy za wiele. Weszli do budynku i zaraz przy wejściu trafili na martwe ciało kobiety, a tuż obok niej kilkuletniego chłopca. Kingsley poszedł wgłąb domu i gdy wrócił, Tonks wyszła na zewnątrz, żeby zawołać pracowników Czarodziejskiego Pogotowia Ratunkowego.
   Po spędzeniu większości dnia na zalatwianiu spraw związanych z podwójnym morderstwem, udało im się wrócić w końcu do Biura Aurorów. Zastali tam wszystkich współpracowników.
— Wszystkie raporty masz na biurku, tak jak kazałaś — podszedł do niej od razu Caspar.
— Świetnie.
— Przyszedł list z Hogwartu, położyłem go w twojej kabinie — podszedł do niej Aron.
— Scrimgeour kazał ci przekazać, żebyś sporządziła dokumenty z dzisiejszego dnia — dołączył się Proutfoot.
— Świetna robota! — Zawołała do wszystkich.
— Potrzebujesz pomocy? — Podbiegł do niej Dawlish.
— Co ci się stało? — Czarodziej miał na policzku ranę.
— Zgłoszenie było prawdziwe — odpowiedział. — Musiałem pomóc Bruno, więc trochę się namieszało. Na szczęście podczas pojedynku zjawił się Aron i mi pomógł.
— Nałóż na to maść — poklepała go po ramieniu. — Kingsley — zwróciła się do mężczyzny, który stał za nią. — Pójdź ty do szefa, proszę.
— Nie martw się tym — uśmiechnął się do niej i wyszedł.
   Czarownica w końcu mogła wrócić do swojej kabiny. Usiadła przed biurkiem i miała nadzieję chwilę odpocząć, jednak najwidoczniej nie było jej to dane.
Prorok Wieczorny wyszedł wcześniej! Tonks, jesteś na pierwszej stronie!

W Blasku Patronusa || Remadora ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz