Rozdział XI

1.5K 109 7
                                    

   Nimfadora stała przed biurkiem dyrektora.
— Jesteś imponującą czarownicą, Tonks — uśmiechnął się drwiąco, Scrimgeour. — Nie ma takiej potrzeby, żebyś musiała się z nim spotkać. Stan Shunpike jest w Azkabanie i już nikomu nie zagraża — dodał spokojnie, opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
— Nie wszystko się zgadza w papierach — starała się walczyć.
— Nie masz już nadto pracy? Masz czas, żeby przesłuchiwać kogoś kto już otrzymał wyrok? Nic nie można z tym zrobić.
   Coś mi tu nie pasuje. Muszę mieć rację! — pomyślała.
— Gdy przekazywałeś mi patrol w Hogsmeade to nie przejmowałeś się, czy mam czas — Dora wiedziała, że nie może się teraz poddać.
— Tylko najwyżsi urzędnicy mogą odwiedzać to miejsce. Myślisz, że ciebie by tam wpuszczono?
— Aurorzy zajmują wysokie miejsce w Ministerstwie Magii. Jeśli będę miała Pańskie pozwolenie to tak.
— Wiesz, że przez bliskość dementorów mógł już ześwirować. Zesztą nie do tego należy praca Aurorów.
— Do siedzenia cały dzień nad papierami też nie. Praca Aurorów jest związana z czarną magią. Skoro dostaliśmy jego sprawę oznacza to, że musi być z nią powiązany mimo, że nie ma nic na ten temat w dokumentach. Ministerstwo coś ukrywa. Można to stwierdzić po tym, że sam Korneliusz Knot podaje fałszywe informacje.
— Nie boisz się nawet oskarżać Ministra Magii, zadziwiające. Idź już teraz i masz być na czas w Hogsmeade — powiedział. — A i liczę na to, że tamtą dwójką równie mocno się zainteresujesz — dodał pochylając się nad papierami.
— Oczywiście! — Zawołała entuzjastycznie i wybiegła z gabinetu.
— Cześć Tonks — odezwał się Artur, gdy weszła do windy.
— Dzień dobry, Panie Weasley! — Uśmiechnęła się.
— Widzę, że się śpieszysz. Jest pełno roboty w Ministerstwie, a do tego jeszcze... — Przerwał, gdy zdał sobie sprawę, gdzie się znajdują.
— Właśnie wybieram się do Azkabanu, żeby zdobyć jakieś informacje — powiedziała spokojnie, gdyż byli w windzie sami.
— Azkabanu? — Powtórzył zaniepokojony.
— Do widzenia! — Wybiegła z windy, nie zwracając na nic uwagi.
   Z holu głównego deportowała się na wyspę, na której znajduje się więzienie. Tonks była tu tylko raz i to podczas szkolenia na aurora. Był to wysoki trójkątny budynek. Wokół niego, jak i w  środku było setki tysięcy dementorów.
Expecto Patronum! — Z końca różdżki wyłoniła się srebrna poświata zająca wielkouchego.
   Patronus Nimfadory skakał przed nią prowadząc ją do Azkabanu. Dzięki niemu nie mógł się do niej zbliżyć żaden dementor. Podeszła do ogromnych czarnych drzwi, które się same otworzyły. W środku było ciemno. Jedyne światło pochodziło od jej patronusa. Pomimo, że zaklęcie działało to tak duża liczba dementorów powodowała u czarownicy lekkie przerażenie.
— Do kogo? — Do dziewczyny podszedł niski czarodziej, którego prowadził srebrny kot.
— Stan Shunpike — odpowiedziała.
— To ten nowy. Za mną — powiedział i ruszył przed siebie.
   Szli korytarzami, mijając cele z małymi otworami. Na każdym rogu, aż roiło się od dementorów. Weszli do windy, która ruszyła w górę.
— Kto cię wysłał? — Zapytał mężczyzna.
— Powinieneś wcześniej zadać te pytanie. Mogłabym być kimś kto chce uwolnić więźniów — powiedziała, a mężczyzna się uśmiechnął.
— Jeśli byłabyś taką osobą to byś tu nawet nie weszła — Tonks spojrzała na niego ze zdziwieniem. — Osoby, które ogarnęła ciemność nie mają w sobie szczęścia i tym samym by nie byli w stanie wyczarować patronusa.
   Ma rację — przeklnęła własną głupotę.
— Dyrektor Biura Aurorów, Rufus Scrimgeour — odpowiedziała na wcześniejsze pytanie.
— Więc jesteś Aurorem. Powód? — Zapytał.
— Nie zobaczę się z nim, jeśli go nie podam?
— Muszę pisać raporty za każdym razem, gdy ktoś przychodzi do Azkabanu — odpowiedział.
— Nimfadora Tonks, Biuro Aurorów. Dostałam pozwolenie od Dyrektora Biura Aurorów, Rufusa Scrimgeoura na wizytę w celi Stana Shunpike. Powodem mojej wizyty są nieścisłości w dokumentach — powiedziała, żeby uniknąć kolejnych pytań.
— Od kiedy to Aurorzy się tym zajmują?
— Od kiedy to pracownik więzienia musi o wszystkim wiedzieć? — Zapytała sarkastycznie. — Jeszcze dzisiaj chcę dostać raport z tej wizyty — powiedziała stanowczo i winda się zatrzymała.
— Oczywiście — odpowiedział i oboje wyszli tuż za swoimi patronusami.
— Twoje imię i nazwisko? — Tym razem to Tonks zaczęła zadawać pytania.
   Czarodziej był tym zaskoczony, jednak miał obowiązek odpowiedzieć.
— Henry Dryk.
— Prowadzisz odwiedzających i robisz raporty. Coś jeszcze?
— Pilnuje cele podczas wizyt — odparł.
— Widzisz? Pytam się ciebie o sprawy związane z pracą i masz obowiązek mi odpowiedzieć. Ja tak samo, ale pytanie o coś co nie jest z tym związane jest po prostu niegrzeczne. Szczególnie kogoś, kto jest na ważnym stanowisku.
   Aurorzy mają większą władzę niż inni pracownicy departamentów. Zajmują się ochroną świata czarodziejów przed czarną magią i tymi, którzy ją praktykują. Ich głównym zadaniem jest łapanie czarnoksiężników, ale aktualnie mają więcej papierkowej roboty. Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów jest ważnym urzędem. Osoby tam pracujące są szanowane przez innych i dodatkowo posiadają oni większą władzę.
   Dlatego też tak ważni są dla Zakonu Feniksa Kingsley i Tonks. Dziewczyna nie ma w zwyczaju powoływać się na swoje stanowisko, jednak musiała zareagować, żeby pracownik Azkabanu nie napisał w raporcie zbyt dużo.
— Przepraszam — powiedział. — Tutaj jest cela Shunpike'a — wskazał na celę po prawej stronie. — Wejdę z Panią i kilkoma dementorami, a za chwilę pojawią się strażnicy, ale czarodzieje — dodał.
— Wchodzę sama — odezwała się bez zastanowienia.
— To niemożliwe. Skoro został zamknięty w Azkabanie musi być niebezpieczny.
— Dam sobie radę. Nie zapominaj kim jestem!
   Nie może wejść ze mną, bo muszę z nim swobodnie porozmawiać, a jeśli wejdą jeszcze dementorzy to ze strachu nie będzie nic w stanie powiedzieć — Tonks niezbyt wiedziała jak to rozegrać.
— Dobrze, ale dementorzy muszą wejść — walczył.
— Koniec rozmowy. Otwieraj! Mam mnóstwo pracy i nie mam czasu na zbędne rozmowy — powiedziała stanowczo.
— Wszystko zostanie zapisane w raporcie.
— Oczywiście. Mam nadzieję, że zrobisz to porządnie.
   Podszedł i otworzył małą kratkę, wyciągnął różdżkę i machnął nią. Rozległ się trzask.
— Musiałem go skuć. Dla bezpieczeństwa — powiedział, po czym otworzył cele.
   Nimfadora weszła do środka, a Henry zamknął za nią mocarne drzwi. Przed czarownicą stał bezwładnie Stan Shunpike. Ręce miał skute tuż pod sufitem. Wyglądał strasznie, jakby uleciało z niego całe życie.
— Patronus — powiedział cicho z nadzieją w oczach.
   W celi znajdował się również srebrny zając. Cela była mała. Oprócz łańcuchów zwisających z ścian był tylko brudny materac.
Muffliato! — Rzuciła zaklęcie, żeby nikt w pobliżu nie usłyszał tej rozmowy.
   Dora wyczarowała krzesło, po czym usiadła na nim.
— Stan Shunpike. Pracował jako konduktor Błędnego Rycerza. Aresztowany pod zarzutem aktywnego śmierciożerstwa — zaczęła czytać na głos dokumenty, naciskając na dwa ostatnie słowa. — Według świadków rozpowiadałeś w barze plany Śmierciożerców — przeglądała resztę papierów.
   Stan się na nią spojrzał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
   Jakie to nie wygodne — pomyślała i machnęła różdżką w mężczyznę, który właśnie został przez nią rozkuty.
   Czarodziej patrzył na nią zaskoczony, a ta wyczarowała dodatkowe krzesło.
— Siadaj — wykonał jej polecenie.
— Witaj, Tonks — uśmiechnął się słabo.
   Jego głos był inny niż zawsze. Cichy i delikatny.
— Stan, powiedz mi prawdę — powiedziała spokojnie.
   Schylił twarz patrząc na swoje bose stopy. Czarownica wstała i podeszła do niego. Złapała go za rękę i podwinęła rękaw zniszczonego stroju.
— Tak jak myślałam — prychnęła.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz