Rozdział XII

1.4K 118 0
                                    

   Dla pewności Nimfadora podwinęła również drugi rękaw koszuli. Nie była wcale zaskoczona faktem, że nie widnieje na rękach Stana znak Śmierciożerców. Czarownica wróciła z powrotem na swoje krzesło.
— Knot zapewnił wszystkich, że schwytał trzech Śmierciożerców, ale podał tylko jedno nazwisko i w dodatku osoby, która wcale do nich nie należy. Twoje nazwisko, Stan — odezwała się w końcu, jednak czarodziej nadal na nią nie spojrzał. — Po samych dokumentach można to stwierdzić — dodała. — Plany, które wygłaszałeś... Skąd o nich wiedziałeś?
— Nie wiem o czym mówisz — powiedział to samo co na rozprawie.
— Stan, czy to możliwe, że byłeś pod wpływem Imperiusa? — Zadała kolejne pytanie.
— Nie — odpowiedział bez zastanowienia.
— Stan — zaczęła niepewnie.
   Po tej krótkiej rozmowie Tonks wysunęła pewną teorię, jednak nie wiedziała co zrobić.
— Stan — powtórzyła, jednak tym razem pewniej — Dziękuję za rozmowę — wstała i ruszyła ku wyjścia.
   Machnęła różdżką usuwając zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu.
— Do widzenia — odezwał się mężczyzna i wstał, a Dora kolejnym machnięciem różdżki usunęła krzesła.
   Czarodziej nic więcej nie powiedział, a tylko usiadł na materacu. Nimfadora bez strachu przed jego ucieczką, otworzyła cele i wyszła. Mężczyzna, który przyprowadził ją do Stana, zamknął cele. Otworzył kratkę, żeby spojrzeć na więźnia i w wyraźnym szoku ją zamknął.
— Dlaczego nie jest skuty? — Zapytał.
— Niewygodnie mi się z nim rozmawiało, gdy stał bezwładnie przede mną — odpowiedziała, jakby to było coś oczywistego. — Upewnij się, że mój szef jeszcze dzisiaj otrzyma raport — machnęła różdżką i w ręce mężczyzny pojawił się zwinięty pergamin. — Zapis naszej rozmowy. Przecież musisz to umieścić w raporcie.
   Czarodziej patrzył na nią jak na szaleńców z Azkabanu. Jedno było pewne, czarownica napewno na długo pozostanie w jego pamięci.
— Do widzenia — uśmiechnęła się i ruszyła za swoim zającem do windy.
   Czy to w ogóle możliwe? Stan jest nadal pod wpływem zaklęcia? Ale przecież by to wykryli! Chyba, że Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać osobiście rzucił na niego zaklęcie. Wtedy ciężko byłoby to wykryć. Jednak jaki miałby w tym cel? — Dora próbowała połączyć wszystkie myśli w całość. — Skoro na rozprawie nic nie powiedział i mogli polegać tylko na świadkach to wcale nie świadczy, że jest Śmierciożercą. Knot się boi, że zostanie wyrzucony z stanowiska, więc robi wszystko by zapewnić, że Ministerstwo idzie w dobrym kierunku. Nie mogę w to uwierzyć. Jak można poświęcać niewinnych, żeby tylko utrzymać się na stanowisku. To jest straszne.
   Gdy tylko wyszła na zewnątrz, teleportowała się do Hogsmeade. Zdała sobie sprawę, że wciąż ma w rękach dokumenty Stana, więc machnęła w nie różdżką i te zniknęły. Czarownica rozejrzała się wokół i gdy tylko zobaczyła Savage, Proutfoota i Dawlisha to do nich podeszła.
— Jesteś — odezwał się jeden z nich. — Scrimgeour powiedział, że jesteś szefem naszego zespołu — dodał.
   No tak, bo po co miałby mnie o tym poinformować — pomyślała.
— Dawlish idziemy na północ. Savage i Proufoot idziecie na południe. Jeśli zauważycie coś choćby minimalnie podejrzanego to macie to sprawdzić. A jak coś was zaniepokoi to macie mnie wezwać. Ruszajmy — powiedziała bez wahania.
   Prawda jest taka, że Tonks w całej swojej karierze aurora już nie raz dowodziła zespołem. Często tak samo jak i w tym przypadku, nie była nawet o tym informowana wcześniej. Przywykła do tego, że szef utrudnia jej życie jak tylko może.
— Nieźle — odezwał się mężczyzna o blond włosach. — Po twojej minie wynikało, że nie wiedziałaś o tym, iż Scrimgeour wyznaczył cię na szefową. A jednak bez najmniejszego problemu wiedziałaś co robić — uśmiechnął się.
— A czy to pierwszy raz? — Zapytała retorycznie.
— Dawlish dopiero został Aurorem. Jeszcze nie poznał tak dobrze działania w naszych oddziałach — uśmiechnął się Savage.
— Ruszajmy — powiedziała Tonks i tak też zrobili.
   Czarownica przechodziła uliczkami Hogsmeade wraz z swoim partnerem. Zamiast skupić się jednak na pracy, zaczęła rozmyślać o jedzeniu. Przeklinała samą siebie, że nic sobie nie przygotowała.
— Trzymaj — odezwał się nagle jej partner, podając jej worek papierowy.
— Co to? — Zapytała zaskoczona.
— Mamy mnóstwo pracy i wiem, że nie jadłaś obiadu — powiedział wręcz wciskając jej w ręce owy woreczek.
   Nimfadora otworzyła go i w zobaczyła, że w środku znajdują się paszteciki dyniowe.
— Dziękuję — uśmiechnęła się do mężczyzny i zaczęła powoli jeść.

   Gdy wybiła godzina dwudziesta druga, zespół Tonks spotkał się w centrum Hogsmeade.
— Savage, Proutfoot — zwróciła się do mężczyzn, którzy podeszli do niej. — Zróbcie raport i zostawcie go na moim biurku.
— Jasne, nie wracasz do biura? — Zapytał Savage.
— Muszę coś załatwić, więc Dawlish spisz raport z naszej drużyny i także zostaw go w mojej kabinie.
— Zrobi się — uśmiechnął się czarodziej.
— Dziękuję za waszą pracę. Możecie wracać — powiedziała Tonks i cała trójka się teleportowała.
   Młoda czarownica rozejrzała się jeszcze wokół siebie, żeby następnie zrobić to samo. TRZASK. Poczuła delikatne szarpnięcie wokół pępka i chwilę później stała po bramą Hogwartu.
— Dobry wieczór — obok dziewczyny znajdował się Albus.
— Przepraszam za spóźnienie — ukłoniła się lekko.
— Nie musisz przepraszać. Wiem, że jesteś zapracowana — dyrektor otworzył bramę i gdy Tonks przez nią przeszła to od razu ją zamknął. — Cieszę się, że mimo wszystko znalazłaś czas na pomoc w patrolowaniu Hogwartu.
— Hogwart jest dla mnie jak drugi dom, a swój dom trzeba chronić— uśmiechnęła się.
— Piękne słowa — odwzajemnił uśmiech i wspólnie ruszyli w stronę zamku.
— Dobrze, że na ciebie trafiłam, Albusie. Mam informacje na temat Stana Shunpike.
— To ten konduktor z Błędnego Rycerza, prawda? — Rzekł spokojnie.
— Zgadza się, dzisiaj Scrimgeour przekazał mi papiery trzech domniemanych Śmierciożerców. Mowa o tych, których wspomniano w Proroku. Oczywiście przejrzałam je i wszystko się zgadzało, oprócz sprawy Shunpike'a — zaczęła tłumaczyć. — Otrzymałam pozwolenie od szefa na odwiedzenie go.
— Byłaś w Azkabanie? — Albus wydawał się lekko zaskoczony.
— Tak i moje podejrzenia się sprawdziły. Stan nie miał znaku popleczników Sam Wiesz Kogo, a w jego aktach było wyraźnie napisane, że został skazany za aktywne śmierciożerstwo. W dodatku odpowiadał na moje pytania tymi samymi słowami co na rozprawie.
— Więc co o tym myślisz? — Zapytał Dumbledore.
— Podejrzewałam, że był pod wpływem Imperiusa. Zdaję sobie sprawę, że śledztwo by to wykazało, o ile nie rzucił go bardzo potężny czarodziej. W dodatku na to pytanie Stan odpowiedział bez zastanowienia "nie". Uważam, że może być wciąż pod wpływem tego zaklęcia. Natomiast, jeśli chodzi o Ministra Magii to boi się on o swoje stanowisko i tym samym jak widać jest w stanie poświęcić dla tego bardzo wiele — skończyła mówić, spoglądając na dyrektora.
— Bardzo ciekawa teoria, Nimfadoro.
— Tonks! — Wtrąciła.
— Wybacz i jestem wdzięczny za twoje poświęcenie dla Zakonu. Postaram się to sprawdzić, jednak twoja teoria jest bardzo możliwa, więc i bardzo pomocna. Jeżeli czegoś się dowiem to dam znać Zakonowi — uśmiechnął się. — A teraz myślę, że możesz iść do Remusa. Patroluje siódme piętro — dodał.
— A tak, do wiedzenia! — Zawołała, biegnąc na wskazane piętro.
   Czarownica cieszyła się na ten patrol z Lupinem. Co prawda czuła okropne zmęczenie, jednak pomimo natłoku pracy miała dziwne wrażenie, że przy nim odpocznie.

W Blasku Patronusa || Remadora ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz