Rozpacz przykryta nadzieją

95 11 1
                                    

Nadszedł dzień uroczystego otwarcia Specjalnej Strefy Administracji Japonii. Od czasu festiwalu Anthea nie spotkała się z Lelouchem. Teraz zmierzała na rozmowę z Euphemią. Księżniczka postąpiła bardzo lekkomyslnie. Na szczęście Thea miała się znajdować blisko niej. Nie wiedziała czego się spodziewać po Zero. Cała ta strefa niszczyła wszystko, co do tej pory dokonał. Obawiała się, że dopuści się najgorszego. Dlaczego się bała? Przecież byli sobie tak bliscy a i tak nie potrafiła przewidzieć co się wydarzy. Nie. Ona nie chciała tego wiedzieć. Dotarła na miejsce.

- Euphi, proszę wytłumacz mi, po co to wszystko robisz?

- Zrzekła się prawa do tronu i tytułu, wiesz? Nie chcę z nim walczyć.

- Więc sprawisz, że wszystkie jego dotychczasowe działania przestaną mieć sens? To nie rozwiąże problemu! Zero nie będzie tańczył jak mu zagrasz!

- Thea, wiesz kim on jest, prawda?

- A co to ma do rzeczy?! - Brytyjka spanikowała. Właściwie to powinna się była domyśleć, że ona także posiada tę wiedzę.

- On mi nic nie zrobi, nikomu na kim mu zależy.

- Bardziej zależy mu na Nunnally. A tym działaniem przyparłaś go do muru!

- Thea, co się z tobą dzieje? Kiedyś byłaś bardziej rozważna.

Dziewczyna nie sądziła, że ktoś kiedyś mógłby ją rozczytać, a teraz nagle zdarza się to coraz częściej. Czy naprawdę wszystkie te wydarzenia aż tak ją osłabiły? Tak... Od momentu kiedy poznała tożsamości Zero, kiedy postanowiła sobie, że nic się nie zmieni. Te wydarzenia odbiły się na niej. Jak mogła myśleć, że wszystko zostanie po staremu? Ale to sięgało jeszcze dalej... Wszystko było spowodowane wygnaniem jej ukochanego przyjaciela. To wszystko sprowadzało się na jednego winowajcę. Człowieka, dla którego pracowała i którego już dawno powinna była zabić.

Euphemia, jakby widząc rozterki dziewczyny, podeszła do niej i objęła ją.

- Wiem, że to trudne, ale proszę, zaufaj mi. Potem będziesz musiała tylko z nim porozmawiać.

Anthea wybuchła płaczem. Nikt jeszcze nie pomógł jej bez objaśnień, tymczasem Euphi zrobiła to bez choćby jednego.

Księżniczka wyjaśniła Brytyjce cały swój plan. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że nad nimi wisiały czarne chmury, z których zaraz miało lunąć.

~ ~ ~

Nadeszła ta chwila. Wszyscy czekali już tylko na Zero. Pojawił się. Stał na Gawainie, a w środku zapewne sterowała C.C. Anthea powiadomiła Azusę o przybyciu nieśmiertelnej wiedźmy. Teraz Euphi i Lelouch poszli się naradzić. Chwilę wcześniej, kiedy Thea była rozbita, skorzystała z okazji I przyczepiła Księżniczce podsłuch. Było to prawie idealne rozwiązanie. Jednak wolałaby tam być osobiście. Lecz na chwilę obecną była tutaj i musiała mieć oczy szeroko otwarte. Zdążyła zaobserwować coś ciekawego. Suzaku zdał sobie sprawę z obecności C.C. Tylko jak? Nie wierzyła, że był w stanie to wydedukować. Wyszła z mecha. Nie zdążyli nawet porozmawiać, kiedy geass na czole dziewczyny zaczął świecić. Lelouch też coś poczuł, ale Thea nie wiedziała co to było. Nie, chwila, wiedziała i to za dobrze! Za chwilę moc Leloucha miała się uaktywnić na stałe. Sama przez to przechodziła. Dobrze pamiętała ten dzień. Wtedy dobre kilkadziesiąt osób wpędziła w iluzję niszcząc ich dalsze życie. Musiała się tam dostać jak najszybciej. Szlag, Suzaku i kilku innych żołnierzy zostało "uśpionych", o ile można to tak nazwać. Nadzieja była tylko w niej, ale nie mogła się tam dostać. Jeśli świat dowiedziałby się, że ktoś przeszkodził w ich rozmowie, lepiej nie myśleć co by się stało. Ale chwila, ich rozmowa toczyła się według planów księżniczki. Może niepotrzebnie panikowała? Tak, mogła odetchnąć z ulgą.

- Uważasz, że jesteś panią swego losu? Udowodnię ci, że tak nie jest - przez chwilę dziewczyna myślała, że ktoś do niej mówił ale nikogo nie było w pobliżu.

Nie miała czasu zastanawiać się długo, bo po drugiej stronie słuchawki, stało się coś czego Anthea się obawiała. Lelouch stracił kontrole nad swoją mocą i kazał Euphi zabić Japończyków. Dziewczyna wybiegła jej na przeciw. Jednak księżniczka była tak owładnięta tą przeklętą mocą, że bez trudu zepchnęła ją z drogi. Thea upadła. Czuła jak siły ją opuszczają. Nie mogła nic zrobić po raz kolejny. Znowu miała kogoś stracić. Nadbiegł Zero. Oczy dziewczyny kazały mu ją ratować, ale chyba nawet on nie mógł nic z tym zrobić.

- Thea, halo? Co się tam dzieje? - odezwał się głos Azusy w słuchawce.

- To koniec, Azusa. Mam dość tej bezsensownej walki!

- Co się stało? Zawsze można coś jeszcze zrobić.

- Nie tym razem...

- Mylisz się. Tak długo jak posiadasz geass musisz walczyć!

- Ale moja moc na nic się tu nie zda! Nie jestem w stanie nawet kontrolować iluzji, która na kogoś nakładam!

- Może właśnie to powinnaś zmienić! Posłuchaj, geass jest tylko czymś w rodzaju kultu. Sami się blokujemy przed jego całą mocą. Postaraj się, a ci się uda - rozłączyła się. Teraz Brytyjka musiała sama walczyć. Dla swoich przyjaciół.

Azusa miała rację. Teraz musiała tylko przełamać się i... no właśnie, i znaleźć Księżniczkę, która w trakcie tej rozmowy zdążyła się całkowicie zmyć.

~ ~ ~

Znowu krótko i znowu przepraszam. Jednak dopiero w następnym zakończę pierwszy sezon. Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale pisanie tego idzie mi coraz ciężej, pomimo że mam obraz tego wszystkiego w głowie trudno jest mi to przelać na papier. Mam nadzieję, że się wam spodoba i proszę, wyraźcie swoje zdanie. ^^
~Z.Z.

Life is a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz