Konfrontacja

168 16 1
                                    

- Teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał, Zero - Anthea weszła i zamknęła za sobą drzwi.

- Czego chcesz? - Zero nadal trzymał broń wymierzoną w Brytyjkę.

- Spokojnie, chcę tylko porozmawiać - uniosła ręce na znak pokojowych zamiarów. - Do tej pory walczyłeś nie znając oficjalnego wroga, ale teraz, pozwolisz że się przedstawię. Nazywam się Anthea Blackwood, działam na zlecenie Imperratora i już od jutra będę twoim śmiertelnym wrogiem - Thea lekko dygnęła.

- Właśnie straciłaś element zaskoczenia - mówił z lekkim uśmiechem.

- Dobrze wiesz, że nie wolno opierać  strategii bitwy na czymś tak kruchym. Gdybym się nie ujawniła nie miałbyś szans, a ja chcę się odrobinę zabawić. Nie chciałam cię obrazić. Walcząc z  Cornelią, albo nawet Schneizelem wygrałbyś bez problemów, lecz musze z bólem przyznać, że każdy twój miniony ruch był wcześniej przewidziany przeze mnie.

- Co zrobiłaś Euphemii? - Lelouch stojący za maską Zero właśnie zdał sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł, jeśli Księżniczka jest martwa. Owszem musiała zginąć, ale nie jako niewinna. To przeczyło regule Zakonu Czarnych Rycerzy. Nie mógł uwierzyć jak bardzo Anthea się zmieniła. Czy to wszystko się stało, ponieważ został wygnany?

- Nie martw się nic jej nie grozi.

Tak sytuacja była beznadziejna pomimo, że to on miał broń. Przez dziesięć lat umysł Thei przekształcił się w umysł Boga wojny i podstępu, a on chciał się mierzyć z Imperratorem. Zapewne nie tylko jego przewyższyła. Miał jednak asa w rękawie. Nie chciał tego robić, ale póki jego przyjaciółka podlega jego ojcu nie ma wyjścia. Użył geass. Jednak dziewczyna była szybsza i już po chwili leżał tak samo jak jego podwładni.

- Głupiec.

W tym momencie budynek zaczął drżeć. Anthea zdjęła iluzję z Euphemii.

- Musimy iść! Szybko!

- Co z resztą?

- Zaufaj mi.

Były już na schodach na wyższe piętro.
- Suzaku, 6 piętro, balkon. Będę ja i Księżniczka - Thea stwierdziła, że te informacje mu wystarczą.
Trochę wcześniej Brytyjka wybudziła rebeliantów.

   ~ ~ ~

Anthea właśnie wróciła ze szkoły do mieszkania, w którym czekał na nią obiad przygotowany przez Azusę. Mieszkanie było małe, ale przytulne. Na lewo od wejścia znajdowała się kuchnia urządzona w odcieniach szarości. Trochę dalej był salon, z którego dziewczyny zrobiły sobie biuro. Na przeciwko mieściły się dwie niewielkie sypialnie, a obok nich łazienka. Zapach regionalnego jedzenia roznosił się po domu. Azusa pamiętała kilka przepisów z dzieciństwa. Thea rzuciła torbę w kąt i z zadowoloną miną ruszyła do kuchni.

- Co tak pachnie?

- Ramen, ale najpierw idź umyć ręce.
- Tak jest!

- Nagrałam to wczorajsze wystąpienie Zakonu Czarnych Rycerzy.

- O! Super! Co ja bym bez ciebie zrobiła! - Thea usiadła i zaczęła jeść. - Pyszne!

- Cieszę się, że ci smakuje. Jak było w szkole?

- Dobrze, samorząd jest odpowiedzialny za przygotowanie festynu. Jakbym miał mało roboty...

- A propos pracy...

- Co się stało?

- Za niedługo będziesz musiała się zjawić przed Cornelią. Tylko tyle dostałam informacji.

- Jasny gwint! Dlaczego oni traktują mnie jak dziecko?!

- Spokojnie, nie psuj powietrza.

- Dzięki - Powiedziała z przekąsem.

Anthea poszła umyć naczynia, a Azusa siedziała już przed komputerem.

- Przeanalizowałam wszystkie dotychczasowe wydarzenia i wychodzi na to, że jedyną dziewczyną podejrzewaną o bycie terrorystką jest Kallen z twojej klasy.

- Racja. Najciemniej pod latarnią.

- Dokładnie. Co zamierzasz teraz zrobić?

- Po nici do kłębka. Odnajdę Zero.

Rozmowę przerwał im dzwonek telefonu Thei.

- Halo, Milly?
- Cześć! Byłabyś tak miła i pomogła mi dzisiaj załatwić coś u Kallen?

- Jasne, zaraz będę. Gdzie się spotkamy?

- Będę czekać w parku koło szkoły
.
- Dobra, pa - Thea się rozłączyła. - Nie przyszła góra do Mahometa, to Mahomet przyszedł do góry.

- Co ty tak ciągle z tymi powiedzeniami!

   ~ ~ ~

- Dzięki ze pomoc - powiedziała Milly do Thei, po rozmowie z Kallen.

- Nie ma sprawy - Anthea się uśmiechnęła. - Muszę już iść, do jutra!

- Pa - pożegnała sie rozpromieniona Milly.

Thea wcale nie musiała się nigdzie spieszyć, chciała poprostu pobyć sama. Po ostatniej przygodzie w hotelu dowiedziała się, ze coś łączy Suzaku i Euphemię. Kolejna dziwna sytuacja. Jak ktoś tak inteligentny jak Euphii może się spotykać z takim głąbem? Nie trawiła go. Chociaż był niezwykle pomocny w walce z Zero osiągnął wszystko dzięki swej głupocie. Rozważania przerwał jej Lelouch.

- Hej, co tam słychać u najlepszej brytyjskiej agentki?

- Czy chociaż z tobą mogę nie rozmawiać o pracy?

- Trudno powiedzieć,  w końcu twoim zleceniodawcą jest mój ojciec. O co chodzi?

- Nie ma jakiegoś sposobu żebyś wrócił? Kiedy już zabiję Zero będę musiała wyjechać ze świadomością, że już nigdy cię nie ujrzę.

- Mieliśmy nie gadać o pracy - pomimo iż Thea nadal nie była zbyt szczęśliwa, te słowa wywołały uśmiech na jej twarzy. - Chodź, pokażę ci coś.

Lelouch i Anthea spędzili miłe popołudnie, jednak czas od zawsze był ich wrogiem.

- Obiecuję zrobić co tylko w mojej mocy abyś wrócił jako następca, a jeśli mi sie nie uda zostanę z wami. Dla Nunnally.

- I kto tu sie teraz nią zasłania? - Brytyjka zaśmiała się z cicha - Thea proszę, nie naraź się mojemu ojcu. On nie jest dobrym człowiekiem.

- Wiem, ale spokojnie. Posiadam coś dzięki czemu nawet z nim wygram - dziewczyna robiła dobrą minę do złej gry. Przynajmniej tak to wyglądało w oczach księcia.

- Muszę już lecieć bo spóźnię się na kolację.

- Dobrze, do jutra!

- A i jeszcze jedno! Jak tam postępy w sprawie tej terrorystki z naszej szkoły?

- No właśnie! Udało mi się ustalić kto to. Jest nią Kallen. Znalezienie Zero będzie teraz bułką z masłem. - Lelouch był wyraźnie zaskoczony, że tak szybko ją znalazła, jeśli to miało dalej tak wyglądać... zranił by ją gdyby się dowiedziała. A może lepiej byłoby jej powiedzieć? Nie! Musiał zrobić coś innego.

- Thea...

- Tak?

   ~ ~ ~
Ten rozdział trochę krótszy ze względu na święta, ale prawdopodobnie w poniedziałek lub wtorek pojawi się kolejny.
Wyraźcie swoją opinię ^^
~Z.Z.

Life is a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz