Scena pełna rozpaczy

74 6 0
                                    

Anthea wysiadła jeszcze zanim Azusa spotkała się ze Schneizlem. Zostawiła przyjaciółce podsłuch i kazała się nie wychylać. W międzyczasie zauważyła Jeremiaha, który rozmawiał z Suzaku. Musiała z nim pomówić. On był teraz najpewniejszym sojusznikiem, ale był tam też jej zabójca. Zostawiła ich i udała się do Zero. Spotkanie dyplomatyczne już się zaczęło. Nie miała wiele czasu. Bez problemu zorganizowała sobie transport. Teraz trzeba już tylko niepostrzeżenie dostać się do pomieszczenia, w którym przebywał. Mogła użyć geass, ale nie do końca była pewna jak on działa w obecnej postaci. Postanowiła iść jak gdyby nigdy nic a w ostateczności użyć mocy. Dotarła po kilkunastu sekundach i- o dziwo- nikt nie sprawiał jej problemów. Rolo nadal był w środku. Poczekała, aż wyjdzie. Miała tylko jedną szansę, nie było miejsca na błędy. Miała "idealny" plan, ale musiała pamiętać, że nie może za bardzo ingerować w przyszłość. Nie było teraz czasu na wątpliwości. Rolo opuścił pomieszczenie a Brytyjka wyśliznęła się za nim. Nikt nie zauważył, że weszła. Lelouch siedział całkowicie załamany. Dziewczyna miała ochotę podejść i go objąć. Pozwolić mu się wypłakać, ale nie było teraz na to czasu. C.C. wyjrzała zza ściany. Anthea użyła swojej dawnej mocy i przedstawiła jej w iluzji to co wydarzyłoby się gdyby jej tu nie było. Książę od razu zauważył, że coś jest nie tak. Odwrócił się gwałtownie do niej.

- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał nie poznając przyjaciółki przez czarne ubranie, całkowicie zasłaniające jej twarz.

- To ja. - Powiedziała zdejmując kaptur. Lelouch był w tak wielkim szoku jak ona ich pierwszego spotkania w akademii. Zrobił krok w tył. - Nie mamy dużo czasu - mówiąc to podeszła do niego. - Tak, żyję, i nie jest to kolejna sztuczka Imperatora - złapała go za ramiona. - Musisz mi zaufać. Nunnally żyje, a C.C. niedługo odzyska wspomnienia - patrzyła mu w oczy i nie pozwoliła by odwrócił wzrok. - Wytłumaczę ci wszystko później, a teraz musisz uciekać. Jest tu Schneizel i już namówił twoich podwładnych do zdrady. Zaraz przyjdzie tu Kallen. Po Zero.

W głowie chłopaka było tak wiele sprzecznych informacji, że prawie nie był w stanie nic usłyszeć. Stał i nic nie mówił ani się nie ruszał. Jak to możliwe? Przecież umarła na jego rękach. Przez cały ten czas kiedy myślał, że nie żyje ona sobie spokojnie siedziała w domu. Obraz przysłoniły mu łzy. To było zdecydowanie zbyt wiele. Dziewczyna zauważyła jak bardzo to nim wstrząsnęło.

- Przepraszam - objęła go i sama uroniła jedną łzę. - Proszę... - Powiedziała łamiącym się głosem. - Uciekaj stąd...

Smutek w jej głosie dał księciu do myślenia.

- Zauważą, że mnie nie ma.

- Tym się nie przejmuj. Zajmę twoje miejsce - powiedziała podając mu chusteczkę. - Nie martw się, nic mi nie będzie... W końcu przeżyłam nawet własną śmierć. - Zaczęła się śmiać ale szybko spoważniała.

Lelouch nie dał się dłużej prosić. Schował się, a Anthea szybko przebrała się za Zero. Chwilę potem weszła Kallen. Zdziwiło ją trochę, że jej przywódca nic nie mówi ale dziewczyna bez problemu poznałaby ją po głosie. Szła więc w milczeniu. Nadal nie do końca była pewna co zrobi kiedy każą jej zdiąć maskę. Publicznie okaże się, że przeżyła. Co prawda mogła uratować w ten sposób Leloucha- trzeba było tylko dobrać odpowiednie słowa- ale to nigdy nie był dla niej problem. Obawiała się tylko czy ingerując w przyszłość nie wywoła czegoś strasznego. To nie był jej świat. Tutaj umarła. Była na czyimś terytorium, ale to tylko iluzja. Mogła jej użyć by przedstawić wszystkim to, co ujrzała w wizji. Konsekwencje korzystania z mocy mogły być ogromne, ale chyba nie miała wyboru. Już miały wysiadać z windy, kiedy ostatecznie odezwała się do dziewczyny.

- Zaufaj mi.

Szła naprzód, a zaskoczona Kallen, znajomym głosem, została z tyłu i już chciała coś powiedzieć kiedy zapaliły się reflektory i zaczęła się scena pełna rozpaczy. Wszystko potoczyło się tak jak zaplanowała. Oskarżali Leloucha, Kallen go broniła, a teraz nadszedł czas na ruch Thei. Nastała cisza. Brytyjka nie była w stanie nic zrobić. Coś ją sparaliżowało. Popatrzyła na balkon powyżej, stał tam Schneizel a obok niego Azusa, która nie wiedziała o planie przyjaciółki. Brytyjka wiedziała że jej tego nie wybaczy. Pierwszy raz nie wiedziała co zrobić. Stała i milczała. Wtedy odezwała się Kallen, która nadal ją zasłaniała.

- Powiedz, czy to prawdą? - odpowiedziała jej cisza. Anthea nie mogła nic powiedzieć nie dlatego, że się bała ale coś jej nie pozwalało. - Odpowiedz! - wykrzyczała.

Thea próbowała się opanować. Czy to są właśnie konsekwencje korzystania z geass? Nie. Nic nie mogło jej ograniczać. To ona tu znała prawdę i nieważne co się miało stać musiała im ją wyjawić.

- Nie - powiedziała i zdieła maskę.

Wszyscy byli w szoku. Kallen upadła na ziemię. Diethard prawie upuścił kamer, a Azusa mało co nie spadła zza balustrady. Nawet na twarzy Schneizela pojawiło się zaskoczenie.

- To nie Lelouch jest Zero, ani nie ja. Zero to symbol. Nieważne kto za nim stoi, to on was łączy. Zero bez was byłby nikim, wy bez niego upadlibyście równie szybko. Tylko razem możecie wygrać tę wojnę. Wybór należy do was. On nigdy was nie przymuszał - na koniec zostawiła maskę. Odwracając się do wyjścia, uśmiechnęła się jeszcze do Schneizela i spokojnym krokiem ruszyła w kierunku schodów.

Już prawie udało jej się wyjść z tego cało, kiedy Kallen w ostatniej chwili chwyciła za broń i strzeliła dziewczynie w plecy. Kolejny ból. Tak samo wielki jak ostatnio. Ale jak to? Anthea nadal stała o własnych siłach. Nie było śladu po postrzale. To był geass. To się nie wydarzyło.

Teraz! Chwyciła za broń ale Brytyjka była szybsza i jednym strzałem wytrąciła Japonce zabójcze narzędzie.

- Zabierzcie ją, niech trochę ochłonie - powiedziała po czym widząc, że nikt nie reaguje dodała - No już. Pospieszcie się zanim komuś stanie się krzywda.

Nikt nie odważył się jej sprzeciwić. Wykonali posłusznie polecenie. Ciekawe było to jak mało potrzeba, by mieć wśród ludzi szacunek. Heh, wystarczy jedynie zginąć. Następne polecenie padło w kierunku Schneizela.

- A ty wynoś się stąd póki możesz! - Nawet książę powinien jej posłuchać w obecnej sytuacji. Następny rozkaz, tym razem skierowany do Oghiego. - Zbierz wszystkich wysoko postawionych wśród was i przyjdźcie za 5 minut do sali konferencyjnej.

- Nie będziemy się słuchać Brytyjskiej agentki!

- Naprawdę myślisz, że mogę jeszcze nazwać się "Brytyjką"? A co dopiero "agentką"? Poza tym o ile wiem to Zero tu dowodzi. Od dzisiaj to ja, no chyba, że uważacie inaczej - nikt nie śmiał się sprzeciwić. - No właśnie. Macie trzy minuty.

Wszystko musiało stanąć na nogi. Teraz kiedy wróg zachwiał ich morale, ktoś musiał nimi wstrząsnąć. To była wojna. Nie było czasu na jakieś biadolenie. Przedstawiła im wszystko czarno na białym. Powiedziała, że jest tylko "w zastępstwie" i nie zamierza zostać Zero. Zapytana dlaczego to robi odpowiedziała, że właśnie dla niego. Poprosiła by narazie zajęli się Kallen i rozbudową techniczną Zakonu, a ona w tym czasie musiała się gdzieś udać. Dowództwo przekazała Oghiemu i Tohdoh. Gdy opuściła pomieszczenie spotkała Rolo. Krótko wymienili się uprzejmościami, a potem chłopak użył swojego geass by zabrać dziewczynie broń i ją zastrzelić. Ta jednak nie oparła się jego mocy.

- Nie rób tego. - Chłopak cofnął się tak gwałtownie, że aż wpadł na ścianę. - Spokojnie - powiedziała z uśmiechem. - Nic mu nie jest. Chodź, właśnie się do niego wybierałam.

- Dlaczego moja moc na ciebie nie działa? - spytał przerażony.

- Ponieważ ja już umarłam. Nie da się kogoś zabić dwa razy. - Kucnęła przed nim i złapała go za ręce, jak to się robi z małymi dziećmi. - Posłuchaj, mogę cię uwolnić od tego brzemienia. Geass to pasożyt. Potrzebuję tylko twojej zgody, a będziesz żyć znowu jak zwykły chłopiec.

- Przecież to niemożliwe.

- Chcesz się przekonać? - powiedziała z uśmiechem.

Chłopak kiwną głową. Dziewczyna wstała i przyłożyła jedną rękę do jego czoła a drugą w okolice serca. Chwilę to trwało ale się udało. Na koniec poczuła ból w klatce piersiowej. Jeszcze mocniejszy. Zachwiała się.

- Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony Rolo.

- Tak - odpowiedziała biorąc głęboki oddech. - Chodźmy.

   ~ ~ ~

Witam! Jak wam się podobało? Trochu długawe ale jestem z niego zadowolona. ^^ Chociaż mogło być lepiej ale co za dużo to nie zdrowo. Miałam ten sam kłopot co Anthea. xD Nie wiedziałam czy zakończyć to szczęśliwie czy też nie ale jest jak jest. Osobiście bardzo lubię taką wersję Thei. ^^ Wyraźcie swoją opinię. Miłego dnia.

~Z.Z.

Life is a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz