Jimin wieszał właśnie pranie, kiedy usłyszał głośny ryk z pokoju kociątek, więc natychmiast rzucił wszystko i pognał w tamtą stronę.
- Mamaa! - pisnął zapłakany Minsoo, wtulając się w szarowłosego, który zaczął go uspokajać. - B-boooli! - zaszlochał, pokazując na swoją zranioną rączkę.
- Jejku, skarbeczku... Co się stało? - zapytał, biorąc pośpiesznie jakąś chusteczkę i ścierając krew z przedramienia synka.
- Mamuuuś, pseplasiam! Nie chciałam podlapać! - pisnęła dziewczynka, kuląc się smutno na łóżku.
Jimin przymknął oczy, wzdychając ciężko i czując się winnym za ten mały wypadek.
- Jejkuu, tak was przepraszam, skarby... Miałem wam wczoraj pazurki obciąć - pogłaskał szlochającego synka za uszkiem, chcąc by przestał płakać. - Nari, przytulisz braciszka? Pójdę po jakiś...
Przerwał mu glośny huk, dochodzący z kuchni, na dźwięk którego aż się wzdrygnął. Nosz cholera...
- Chłopcy, co wy tam robicie?! - wrzasnął w stronę drzwi i z powrotem przeniósł wzrok na tulące się do siebie rodzeństwo. - Znajdę plasterek, przemyjemy i do was wrócę. Nic się nie stało - ucałował obydwa kotki w czoło, po czym wybiegł z pokoju.
Wziął z łazienki wodę utlenioną i jakiś bandażyk, ale po drodze był zmuszony zajrzeć jeszcze do kuchni.
- Jisung! Cholera, patelnia nie jest do zabawy! Minki, idźcie do pokoju, proszę. Macie tam klocki, pobawcie się chwilę grzecznie - poprosił, widząc jak jedno z dzieci ciągnie naczynie po ziemii, kiedy drugie siedzi na podłodze, spokojnie machając ogonkiem (i zbierając nim cały kurz z podłogi, której nie zdążył jeszcze dzisiaj umyć).
- Nuuudnee! Mamo, widziałem w telewizji takiego lyceza, co ma miec taki duuuzy, jak ten nóś, co nim kujcaka oklajas! - pisnął podekscytowany Jisung, na co Chim był zmuszony zabrać mu patelnię i wyprowadzić go z kuchni, ciągnąc za jego koszulkę.
- Ale noże, ani patelnie nie są do zabawy, można sobie zrobić krzywdę. A co, jakbyś upuścił sobie albo bratu na nóżki czy ogonek?
- Ale Minsoo nie ma, a źlobił sobie kśywdę!
- Nie dyskutuj, idź do pokoju - powiedział błagalnie, nie mogąc się doczekać, kiedy wróci Yoongi, którego najstarsze z czworaczków słucha.
Kochał te szkraby nad życie, ale zrobienie czegokolwiek w domu, kiedy był z nimi sam, graniczyło z cudem, a przecież nie chciał, by jego mąż zastał ich niewielkie, dwupokojowe mieszkanie w kompletnym nieładzie, po całym dniu pracy. Min przenigdy mu tego nie wypominał, po prostu zawsze stworzenie rodziny kojarzyło mu się ze stworzeniem prawdziwego, przytulnego domu, który był dla domowników azylem. A poza tym kochał Yoongiego na zabój, więc chciał mu dać wszystko, co najlepsze, przez co mimo upływu lat, odkąd są razem starał się każdego, cholernego dnia. A najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że działało w obie strony, dlatego szarowłosy mógł z dumą powiedzieć, że znalazł prawdziwą miłość, a słowa, które wypowiedzieli podczas ślubu nigdy nie były i nie będą pustym sloganem, lecz realną obietnicą, złożoną wprost z serca.
~*~
Jungkook bez słowa wpatrywał się w przyjaciela, pochłoniętego pracą przy komputerze, a ten uraczył go zaledwie krótkim spojrzeniem, przy którym słodko poruszył czarnym, kocim uszkiem. Min chyba by go zabił, jeśli dowiedziałby się, że brunet kiedykolwiek wrzucił go do worka z podpisem "uroczy", chociażby na ułamek sekundy.
- Chcesz czegoś czy po prostu się obijasz i postanowiłeś się na mnie pogapić, niczym królik z wrodzonym upośledzeniem?
Młodszy jakby się ocknął i zmarszczył czoło.
![](https://img.wattpad.com/cover/101313889-288-k439718.jpg)
CZYTASZ
Be my shelter || Vkook & Yoonmin [Zawieszone]
Fanfic"Jeśli ze mną pójdziesz, to dostaniesz coś porządnego do jedzenia, czyste ubrania i może nawet mógłbym ci dać tymczasowe schronienie. Tylko musisz mi zaufać, dobrze?" # Taehyung jest kocio-ludzką hybrydą, która przez zrządzenie losu wylądowała na...