Rozdział 4

283 24 5
                                    


 Wypadli z jasnego wiru na rozległe piaski Nevady. 

 Caroline wylądowała z zadziwiającą gracją i wprawą, natomiast Toma o mało nie wywinął fikołka. Przez moment patrzył na swoją wybawczynię, podczas gdy ta otrzepywała się z wyimaginowanego kurzu.

- Dzięki za ratunek – odezwał się.

- Nie ma sprawy, przyjacielu – dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła w dół zbocza.

- Zaczekaj! – krzyknął chłopak, pośpieszając za nią. – Dlaczego nazwałaś mnie przyjacielem? Jesteśmy przecież z różnych frakcji... Jakim cudem przechytrzyłaś Megatrona? I skąd się wzięłaś na Nemesis? Dlaczego jesteś tak ubrana?

- Mam przynieść śrubokręt?

- Uh, co? – takiej odpowiedzi Toma się nie spodziewał.

- Bo wiesz, widzę, że się rozkręcasz! – odpowiedziała Car.

Jej rozmówca zdębiał, a następnie zaśmiał się wesoło.

- Odpowiadając na twoje pytania – ciągnęła Carol, po tym jak chłopak przestał się śmiać – nazwałam cię przyjacielem, bo nie jesteś moim wrogiem. Nie należę zresztą do żadnej z frakcji. Megatrona wystarczy zdezorientować i jest to kwestia praktyki. Jestem tak ubrana, ponieważ dzisiaj było zakończenie roku szkolnego.

Nastolatek przystanął. Potem wyrzucił ręce do góry.

- Czyli spóźniłem się! Rodzice mnie zabiją! – zaczął wręcz lamentować.

- Oj, przestań! – przerwała mu czarnowłosa. – W mojej szkole po prostu przesunęli to o jeden dzień! Spokojnie.

Toma wybałuszył oczy.

- Przez ciebie prawie zawału dostałem! – wrzasnął. – I czego się śmiejesz?

 Faktycznie, Caroline o mało nie usiadła na piasku. Potem chłopak do niej dołączył. Rozradowani ruszyli w końcu w dalszą drogę, która dłużyła im się w nieskończoność. Znaczy, Car wiedziała gdzie idzie, ale uratowany już nie.

- Uprzedzając twoje pytanie, idziemy do autobotów – nastolatka przystanęła na chwilę, by poprawić kok.

- Skąd wiesz, gdzie jest baza? Czy ty... - Toma zachłystnął się powietrzem.

- Ugh, mówiłam ci, nie należę do żadnej z frakcji! – przerwała mu z wyrzutem w głosie. Jak on mógł pomyśleć, choć przez moment, że ona chciała skrzywdzić jego i boty?!

 Przeszli spory kawałek, zanim którekolwiek się odezwało. Tym razem była to Caroline.

- Przepraszam, ja... poniosło mnie i...

- Rozumiem – oboje uśmiechnęli się.

***

 W końcu dotarli do drogi prowadzącej do Jasper i do bazy. Spojrzeli na siebie. Skinęli głową na pożegnanie, podali sobie ręce i poszli, wcześniej uzgadniając, że Toma nie odezwie się do autobotów do godziny piętnastej następnego dnia. Mieli też spotkać się o drugiej po południu w miejskim parku.

- Dlaczego? – spytał.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, wiesz? A zresztą, dowiesz się wszystkiego jutro, okej? – odpowiedziała Caroline.

- Okej.

^^

Chyba nie potrafię pisać dłuższych rozdziałów :/

I serio, muszę kupić słownik, bo mam za ubogie słownictwo 😐

Eh, za dużo depresyjnych piosenek...

Hmm...

Tina0021

MadieAdy

Help me, pls


  Goodbye, my friend~  


Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem|ff Transformers|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz