Powrót nie zajął im dużo czasu. Najpierw odwieźli Tomę pod jego dom. Nie był on duży, nie posiadał ganku. Ściany pomalowano jasną barwą żółci, a wokół posiano parę rabat kwiatów. Od strony ulicy nie było płotu, natomiast ten, który był, nie należał do najnowszych. Mimo wszystko mieszkanie przypominało podręcznikowy dom rodzinny w Jasper. Caroline potwierdziła swoje przypuszczenia, gdy z wnętrza budynku usłyszała głośny pisk pochodzący z, co najmniej, dwóch gardeł. Chłopak lekko się zarumienił.
- To moje rodzeństwo – powiedział, strzelając palcami. – Wybaczcie...
- Nie ma sprawy – odrzekła Car. – Rozumiemy cię.
- W zasadzie – wtrącił Breakdown – to ja nie rozumiem...
- Oj, cichaj tam! – rozbawiona strzepnęła niewidzialny pyłek ze spodni. Ten odruch wszedł już jej w nawyk.
Znowu usłyszeli krzyk. Przez pancerne drzwi Break'a nie mogli rozróżnić słów, ale wiedzieli, iż awantura wzmogła się od ich przyjazdu.
Toma odkaszlnął i zabrał się za 'wyjście' z cona, jednak musiał się przez chwilę posiłować z drzwiami. Rumieniąc się w końcu pożegnał się z dziewczyną i decepticonem. Gdy odszedł, jeszcze chwilę postali, aż wreszcie odjechać.
***
- Co o nim sądzisz? – spytała Carol. Wyglądała przez okno i przyglądała się mijanym budynkom lub ludziom albo po prostu patrzyła w przestrzeń. Breakdown nigdy nie był do końca pewny, co chciała zobaczyć. Tak naprawdę.
- Szczerze, to nie jestem pewny – burknął, wymijając jakiś wolniejszy pojazd. W lusterku mignęła mu uniesiona pięść kierowcy. – Taki... No, taki... Jakby ci to powiedzieć...
- Nie kłopocz się – uśmiechnęła się nastolatka. – Wiem, że ocenianie nigdy nie było twoją mocną stroną. Szczególnie jeśli chodzi o ludzi.
- Co do ciebie się nie pomyliłem.
- Fakt – potwierdziła ruchem głowy.
***
Dojechali do domu Caroline w kwadrans później.
- Może wejdziesz?
- Nie, innym razem – odrzekł przyjaciel medyka.
- Megge się nie obrazi – zachęcała.
Na miejscu kierowcy zafalował hologram. Mężczyzna z niego powstały miał czarne włosy i nienaturalnie brązowe oczy, które w zasadzie przypominały czerwień niż brąz. Wyglądał na jakieś dwadzieścia sześć lat, choć nastolatka wiedziała, że był starszy. Nosił krótką kurtkę, a na nogach zwykłe spodnie i buty. Oczywiście, wszystko było ciemnego koloru.
- Jesteś pewna?
- Absolutnie! – uśmiechnęła się.
- Ale tak naprawdę? – dopytywał.
- Jak najbardziej, a teraz chodź – popędziła go ruchem ręki. Tamten z ciężkim sercem zwlókł się z siedzenia, mimo iż w głębi iskry bardzo cieszył się z zaproszenia. Lubił ten budynek, wiązało się z nim tyle ciekawych, zabawnych momentami, wspomnień.
Gdy weszli, powitał ich w progu John ze świeżo upieczonymi ciasteczkami. Co prawda, skosztować ich mogła tylko Caroline, jednakże nie robiło to zbyt dużej różnicy byłemu lokajowi Starscream'a. Chciał odwdzięczyć się dziewczynie, jak najlepiej mógł, za pomoc.
***
Przesiedzieli cały dzień w salonie, opowiadając zabawne historie lub po prostu rozmawiając. Niestety, koło godziny osiemnastej Breakdown dostał wezwanie od Lorda i musiał opuścić małą przyjaciółkę. Z rozkazem pozdrowienia wszystkich na statku opuścił dom. Gdy wyszedł, Car ogarnęła pomieszczenie. Po zjedzeniu skromnej kolacji udała się do pokoju, zahaczając o łazienkę. Szybko przebrała się i zakopała między kocami leżącymi na łóżku. Choć było lato, noce czasami były dość chłodne, a nastolatka miała teraz lepsze rzeczy do roboty niż choroby.
Sięgnęła po książkę, która leżała na stoliku nocnym. Poprawiła ułożenie poduszek, zapalając małą lampkę stojącą obok łóżka. Czytając, straciła rachubę czasu i koło pierwszej w nocy zasnęła.
***
Wybuch rozbudził ją zupełnie. Podbiegła do okna, by ujrzeć za nim klęczącego Megatrona. Nad nim stała Arachnid z okrutnym uśmiechem na ustach. Trzymała w ręce nienaturalnie świecący na niebiesko miecz. Niebo przecięła błyskawica i zaraz lunął rzęsisty deszcz.
- Witaj Caroline! Zobacz, co zrobię z twoim ukochanym Megatronem!
Nie chciała na to patrzeć. Okno jednak zostało rozbite, duża ręka femme wyjęła ją z pomieszczenia. Krzyczała, wrzeszczała, groziła, błagała, ale była conka nie reagowała. Trzymając ją wysoko nad ziemią podniosła broń.
Nie chciała na to patrzeć. Nie mogła.
Najpierw za sobą usłyszała dźwięk pracujących helikopterów. Arachnid na moment pozwoliła jej zobaczyć, co się kryje za jej plecami.
Ciała.
Autobotów, decepticonów. Wśród nich leżał również Toma. John zaraz obok.
Potem znów spojrzała na pokonanego Lorda. Klęczał, widocznie pogodzony z losem. Kiedy podniósł optyki jej serce rozpadło się na miliony małych kawałków.
- Pożegnaj się z nim dziewczynko! – krzyknęła pajęczyca. Klinga błysnęła.
I opadła.
^^
:D
Komentarze przysięgające mi wolną i bolesną śmierć za 3... 2... 1...
Czytasz = komentujesz i/lub gwiazdkujesz
Goodbye, my friend~
CZYTASZ
Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem|ff Transformers|
FanfictionPo wielu eonach walk obie frakcje z Cybertronu muszą połączyć siły, by pokonać przeciwników na zwykłej planecie zwanej Ziemia. Jak potoczy się ta historia, gdy do nich dołączy dwójka nastolatków: Toma i Caroline? Okładka wykonana przez niesamowitą T...