Rozdział 6

1.3K 54 6
                                    

Przepraszam, miałam wstawić wczoraj, ale fatalnie się czuję :/

___________________________________________________________

Przeciągnęłam się i ziewnęłam

- Ooo... Kotecek - Chris przytulił mnie od tyłu

- Nudzi mi się... Chodźmy gdzieś!!!!

-Nie drżyj się - warknął Mike

- Nie zabronisz mi - prychnęłam i odeszłam z Christopherem na plac zabaw i usiedliśmy na huśtawkach

- Głodny jestem, Ril... Chodźmy coś zjeść...!!!

- Dobra, dobra, tylko mi tu nie jęcz...!

- Yupi!!!! To gdzie idziemy???

- Do maca? - zaproponował Lukas

- Nie... Kebab? - dodała Rose

- To pójdźmy na kompromis! - krzyknęłam

- Pizza!!! - wydarłyśmy się z Lisą

Właściwie... Nie byłam o tyle głodna... Wcale nie byłam... Ale jak już musimy iść, to pójdziemy, nie? Niestety Chris jest tym typem, co jak jest głodny - jest wkurzony i jęczy non stop. Ruszyliśmy w stronę centrum, bo znam jedną, bardzo dobrą pizzerię. Weszliśmy do środka i ręce nam opadły. Nie widzieliśmy wolnych miejsc!!!

- Hej, Riley - podszedł do nas Michael, który był tutaj kelnerem

- Hej, znajdzie się jakieś miejsce? - zamrugałam uroczo, na co się zaśmiał i odwrócił, nakazując ręką pójście za nim

- Skąd go znasz? - usłyszałam za sobą

- Długą historia... Chodźcie - dogoniłam czarnowłosego - Kurczę, jesteś wielki! - powiedziałam, kiedy pokazał mi sześcioosobowy stolik

- Wiem, że jestem wspaniały... - zaśmialiśmy się - Zaraz powiecie mi co chcecie, tylko pójdę po zamówienia...

- Pewnie, idź, bo cię w końcu wyleją - prychnął i poszedł

- Dobra, skąd się znacie? To takie ciasteczko! - podjęła Rose

- To twoje ,,ciasteczko' - powiedziałam ironicznie - Ma dziewiętnaście​ lat...

- Wiek nie gra tutaj żadnej roli... - rozmarzyła się, przerywając mi

- Ma dziewiętnaście lat i dziewczynę, którą kocha, więc przykro mi bardzo... - z Chrisem się zaśmialiśmy

- Ej! Jeszcze się rozejdą, a ja będę jego pocieszeniem! - dodała pewna siebie

- Jakoś mi się nie wydaje... Ale jak uważasz, Rose, prawda?

- Dobra, to co chcecie? - ,,ciasteczko" do nas podeszło, a wszyscy powiedzieli - A ty, Ril?

- Zieloną herbatę, nic więcej - mruknęłam

- Na pewno - wymierzył we mnie długopisem

- Na stówę - potwierdziłam i sobie poszedł

- A dobre to chociaż mają tutaj żarełko? Ty nie chcesz jeść, to się zaczynam obawiać!

- Spokojnie, Chrisiu... Nie jestem głodna, a jedzenie mają wyśmienite. Prawdopodobnie najlepsze w mieście

- No obyś miała rację...

- Ja mam zawsze rację, kochany

- Nie sądzę... - mruknął Mike przewracając oczami

- Wiesz, żadnych studiów, ani nic nie ukończyłeś, więc póki co, to nie tobie jest osądzać... Wysoki sądzie - dziewczyny z głodomorem i moim bratem zaśmiali się

- A pieprz się...! - warknął i zaczął bawić się swoją komórką

Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach przyszedł Michael z ich zamówieniami, bo napoje przyniósł wcześniej. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy na dosłownie wszystkie tematy

- Serio tego nie ogarniam! Dopiero był październik! Nas przenieśli w styczniu, a jest kwiecień! Kiedy to minęło?!? - jęknęła zdesperowana Rossie

- No wiesz... Kiedy wy uprzykrzaliście życie nauczycielom. To ja się uczyłam. Mam przynajmniej lepszą sytuację...

- A te wszystkie akcje z Devriesem?

- To już zupełnie inna sprawa... nie wpieprza mi się w naukę

Zaśmiałam się z dziewczyn, kiedy znowu mój znajomy przechodził obok.

Po jakiejś godzinie, może dwóch, zaczęliśmy się zbierać i wyszliśmy z lokalu. Wszyscy byli raczej zadowoleni

- Miałaś rację, Riley. Świetny lokal!

- Mówiłam...? - zaczęłam skakać przez powstałe rano kałuże

- Jakie z ciebie dziecko - nie muszę mówić, kto to powiedział

- Bo dorosły się znalazł! - prychnęłam i weszłam na murek, którym wędrowalam do przystanku

Chłopcy stanęli na ulicy i palili, po czym dziewczyny zawołały Mike i Chrisa, więc mój brat został tam, gdzie był

- Czemu na ulicy? - spytałam, kiedy podeszłam do niego, żebyśmy nie stali jak jakieś dwa kołki

- Nie wiem​. Tak jakoś. Ciekawie, kiedy jest spokojnie...

- A ja wiem? Na tej ulicy zawsze tak jest...

- Nie zawsze, ale najczęściej...

- Czepiasz się szczegółów!

- Jak zawsze, prawda? - parsknęliśmy śmiechem

Rozmawialiśmy, dopóki coś istotnego nie przykuło mojej uwagi. Dokładniej rozpędzony samochód zmierzający w naszą stronę.

Nagle wszystko zwolniło...

Odepchnęłam brata tak, że upadł na chodnik, jednak ja nie zdążyłam odskoczyć.

Nie widziałam dużo, jednak poszczególne szczegóły białego Audi. Duże, srebrne felgi, czysta maska, srebrne zdobienia, światła, które nie raziły aż tak bardzo... Dostrzegłam jeszcze jedynie szybę i białe drzwi.

Upadłam na krawężnik, ale nie czułam nic.

Mężczyzna prowadzący samochód uciekł, a ja, tracąc świadomość, widziałam tylko jak Mike coś warczy do reszty i też uciekają. Oczy mimowolnie mi się zamykały, kiedy leżałam tak. Próbowałam się podnieść, aby przesunąć, lecz ktoś mi to uniemożliwił. Zatrzymał mnie ciepłą dłonią. Słyszałam jakiś przytłumiony głos, ale nie mogłam się zorientować do kogo należał...

Świadomość tego co się przed chwilą wydarzyło... Nie dochodziło jeszcze to do mnie. Pewnie nie dojdzie przez dłuższy czas..

Usłyszałam nasilający się sygnał karetki. Ile już tutaj leżę???

Próbowałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Wszystko mnie bolało, a nawet mowę mi odebrało. Co przeraziło mnie niesamowicie...

Wewnętrznie się trzęsłam, chociaż byłam unieruchomiona...

Bałam się...

Byłam przerażona...

Frajer | Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz