- Błagam cię, nie jestem niepełnosprawna!! - prychnęłam, kiedy Lucas już mi działał na nerwy - W szkole trzymaj się nn ode mnie z dała, jeśli masz zamiar tak się zachowywać!
- Dobra, wyluzuj! - zaśmiał się - Masz nogę w gipsie, więc tak trochę...
- Nie kończ, bo zginiesz! - warknęłam - Tato! Wychodzimy!
- Uważaj na siebie!
Jest poniedziałek i chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam się na myśl pójścia do szkoły. Ten tydzień był okropny! Ile można leżeć w szpitalu?
- Dasz radę?
- Tak, nie pytaj mnie więcej, bo jak znam życie, a znam, uwierz, to w szkole jeszcze zapytają mnie trzydzieści siedem razy. Więc proszę, daruj sobie
- Jak sobie chcesz - wzruszył ramionami
Mieliśmy do szkoły jeszcze jakieś pół godziny, ale w tępie, w jakim chodzę, tyle może zająć nam droga. Po pięciu minutach koło nas zatrzymał się samochód i szyba od strony kierowcy się opuściła
- Riley? Co się stało? - widząc moją minę szybko dodał - Nie ważne! Wsiadajcie! Podrzucę was...
- Dzięki, Charlie - uśmiechnęłam się i weszłam do samochodu
Blondyn nas podrzucił, a przy okazji chwilę pogadaliśmy. Podziękowałam mu za podwózkę i poszłam z bratem do szkoły. W szatni się rozdzieliliśmy i poszłam pod klasę, gdzie spotkałam Chrisa
- No, hejka! - przytulił mnie delikatnie
- Hej, wiesz, że nie jestem z porcelany?
- Nie wiem jak twoje żebra, więc wiesz...
- Jeszcze troszkę i będzie git!
- No i super. Lecę pod klasę. Papa
- Papa - oparłam się o ścianę i wyjęłam telefon, skupiając się na nim
- Proszę, proszę, proszę... - usłyszałam przed sobą
- Czego z n o w u ode mnie chcesz?
- Spytać, jak się czujesz, skarbie - uśmiechnął się krzywo
- Och, jak miło! Czułam się lepiej, zanim ujrzałam tą twoją szpetną mordę. Teraz to mi się zwracać zachciało... Więc przepraszam...
Odeszłam od nich, wstrzymując oddech. Nie wiem już, co mam zrobić z tym dupkiem!?
Po dzwonku poszłam pod klasę i zajęłam swoje miejsce. Oczywiście nauczyciel dociekliwy zaczął wypytywać o przyczynę mojej nieobecności i uszkodzenia nogi
Cóż... Resztą lekcji podobnie. Po przedostatniej lekcji, którą miałam z nauczycielem od angielskiego - moim wychowawcą, kazał mi zostać. Usiadłam w ławce przed jego biurkiem. Gdy wszyscy już wyszli, nauczyciel spojrzał na mnie
- Twoje oceny, Riley, są całkiem, całkiem. Jednak z angielskiego nie idzie ci zbyt dobrze.
- Słyszałam, że mam mieć korepetytora.. to prawda?
- Tak. Leondre nie ma większego problemu, a można powiedzieć, że musi odpracować kilka rzeczy. Mam nadzieję, że się dogadacie, bo przypuszczam, że tak trzy razy w tygodniu powinniście się spotkać...
Pokiwałam głową, nieco się obawiając tych spotkań. Od początku nie przepadamy z sobą, a chociaż nie dogryzamy już sobie aż tak, to nie wiem jak to będzie, gdy zostaniemy sam na sam...
Po wyjściu z klasy zadzwonił dzwonek. Poszłam na ostatnią w tym dniu lekcję. Czas mi szybko minął i poszłam do swojej szafki po rzeczy. Przeszłam się wzdłuż pustego korytarza i kawałek dalej, za rogiem usłyszałam pewnego znienawidzonego przeze mnie idiotę...
- Bez tych twoich ciot, już nie jesteś taki cwany, co?! - wychyliłam się zza rogu i ujrzałam jak przyciska Devriesa do ściany i wymierza mu mocny cios w twarz
Ruszyłam w głąb korytarza. Przyjrzałam się Mike'owi i jego nowym trzem kolegom. No i dziewczynom. Nie wierzę... To jakieś chore!
- Sześciu na jednego? - zbliżyłam się - chyba to niezbyt wyrównana walka, czyż nie?
- A co? Chcesz może mu pomóc? Z tego, co wiem, to nie jesteście przyjaciółmi... Myślę, że zazwyczaj nie pomaga się wrogom...
- Tak, tak, tak... Oczywiście... To, co do mnie bełkoczesz, to najmniej mnie interesuje... A myślenie, to nigdy nie było twoją mocną stroną...
- Pierdol się! - chciał mnie uderzyć, dzięki czemu puścił Devriesa, który osunął się na ziemię i zamachnął się na mnie. W ostatniej chwili się schyliłam
- Uważaj, jeszcze mi krzywdę zrobisz... - udałam przejęcie - Znowu... - mruknęłam do siebie
- Ty uważaj, bo się tym jeszcze przejmę - prychnął i w końcu uderzył mnie tak, że wpadłam na ścianę
Ponownie podszedł do leżącego bruneta, a ja w tym czasie wspomogłam się kulami i wstałam. W miarę szybko znalazłam się obok i zamachnęłam się jedną z kul, uderzając go w potylicę. Odsunął się do tyłu, więc gipsem nastąpiłam mu na stopę i kijkiem uderzyłam tam, gdzie zabolało i tak że trzy razy w twarz. Zatoczył się do tyłu, a w tym czasie złapałam Devriesa za ramię i pociągnęłam w kierunku wyjścia. Gdy byliśmy na zewnątrz, spojrzał na mnie
- Słuchaj, bo nie wiem teraz, czy mam ci podziękować, Czy bać się bardziej...? - kiedy to mówił, zerkał na mnie kątem oka, a na jego ustach igrał delikatny uśmieszek
- Obie zbędne. Wiesz, gdybyś trafił do szpitala, czy coś, to kto miałby mi pomóc z angielskim?
- Z pewnością ktoś by się znalazł...
- Wiesz... W ten sposób sprawdzę, jak łatwo jest się ciebie pozbyć... - uśmiechnęłam się
- To kiedy chcesz się przekonać?
- Może jutro? Dzisiaj mam już dość - spojrzał na mnie, więc uczyniłam to samo i zatrzymałam się na placu zabaw, siadając na huśtawce i szukając w plecaku chusteczek, a następnie rzuciłam w niego nimi - Krew ci z nosa leci, Devries
- Co? - dotknął palcami górnej wargi, na której już miał czerwoną ciecz - Kurna...
Skorzystał z paczki, którą rzuciłam i przyłożył do nosa. Ruszyliśmy dalej, chociaż wciąż krwawił
- Może powinieneś iść z tym do lekarza? Nie przestaje od kilku minut
- Przejdzie. Bywało gorzej... To kiedy chcesz się uczyć? Po szkole? Mam przyjść, czy...
- Wolałabym nie. Wybacz, ale...
- Spoko, nie tłumacz się - zaśmiał się - Pójdziemy do mnie po szkole, pasuje? Nikogo nie będzie w domu
- Ok. Niech będzie - pokiwałam głową
Zaczynam myśleć, że ten zidiowaciały Devries, może nie jest wcale taki zły...
CZYTASZ
Frajer | Leondre Devries
FanfictionLeondre jest typowym Bad Boyem w swojej szkole. Mimo wszystko, wszystkie dziewczyny ,,są jego''. Jednakże co się stanie, kiedy do szkoły trafiają nowe osoby? Nie koniecznie grzeczne kujony... Może okaże się, że to Leo jest tym grzecznym? A może zach...