Przepraszam za ponowne opóźnienie :/
Pierwsze, co usłyszałam - pikanie.
Poczułam, jak chłodno jest w pomieszczeniu, w którym się znajduję, a z tego, co wiem - jestem w szpitalu.
Nie wiem, ile byłam nieprzytomna, a otworzenie oczu było w tym momencie największą torturą.
Wzięłam głębszy oddech i poczułam potworny ból w klatce piersiowej. Zaczęłam się dusić i z trudem usiadłam. Przyszedł do mnie lekarz i założył mi maskę na nos, dzięki czemu po chwili było już lepiej, chociaż ból nie ustąpił.
- Riley, masz złamane żebro, dlatego trudno ci oddychać
- Stąd ten ból?
- Dokładnie. Twój ojciec tutaj jest
- Tata?! Mógłby tutaj przyjść?
- Oczywiście, już go wołam - wyszedł z sali, by następnie wszedł do niej pleczysty mężczyzna o brązowych, z lekka wypłowiałych włosach i surowych rysach twarzy
- Cześć, tato - powiedziałam cicho
- Co się stało? Podobno jakiś chłopak zadzwonił po pogotowie, nawet nie przedstawił się...
- Co? Wiedziałam, że ktoś tam był, ale nie byłam w stanie go rozpoznać... Chyba Zemdlałam...
- Byłaś wtedy ze znajomymi? - spytał i usiadł na brzegu łóżka
- Ja...
- Nie kryj nikogo, Riley. Mogłaś zginąć...
- Masz rację, tato. Byłam z nimi. Ale uciekli. Mam do nich o to ogromny żal. Szkoda, że nie wiem kim był ten chłopak. Podziękowałabym mu...
- Masz złamaną nogę i żebro... - wyjaśnił
- Wiem i czuję... Tato...? Kiedy wróciłeś?
- Wczoraj wieczorem - odparł i pogłaskał mnie po zdrowej nodze
- Aha, ok.. Zaraz! Jak to wczoraj?! Ile ja byłam nieprzytomna?
- Wypadek był koło szóstej, a jest pierwsza popołudniu... Jak się czujesz?
- A jak mogę się czuć? - odwróciłam głowę w drugą stronę - Ludzie, których znam od lat, zostawili mnie na pastwę losu. Wszystko zaczyna się walić. Z mamą jest gorzej, z Lukasem też nie najlepiej, bo Mike źle na niego wpływa. Rozmawiałam z nim i myślałam, że to coś pomogło ale widocznie się myliłam... - po moim policzku spłynęła jedna łza
- On... Jest na korytarzu. Szybko się ,,wyrwał" z paczki i wrócił do domu, bo wiedział że już jestem...
- Nie wiem, czy chcę go teraz widzieć... Zawiodłam się na nim... - westchnęłam
- Wiem. Ja też. Nie martw się i odpocznij. Potrzebujesz czegoś? Do picia, do jedzenia...
- Wodę.. dziękuję tato...
- Nie ma sprawy. Będę na korytarzu... - Wyszedł, a lekarz znowu się z nim minął j rozejrzał dookoła
- Tata właśnie wyszedł - wyjaśniłam
- No, dobrze. Muszę cię zabrać na założenie gipsu. Chodź, pomogę ci... - przysunął do łóżka wózek i delikatnie, uważając na moje żebra, pomógł na nim usiąść
- Dziękuję - uśmiechnęłam się przyjaźnie do niego, co odwzajemnił i wyjechaliśmy z sali
- Riley! - dobiegł mnie krzyk brata - Tak strasznie mi przykro! Przepraszam, zachowałem się jak dupek!!!
- Nie chcę z tobą teraz rozmawiać - odwróciłam się lekko do mężczyzny - Niech pan jedzie...
- No dobrze... Problemy z chłopakiem? - zaśmiał się cicho
- Chciałabym... Niestety gorzej.. - prychnęłam - Z bratem...
- Och, znam to, niestety... - westhnął cicho - Tutaj cię zostawię. Jeszcze cię odwiedzę... A, jeszcze zanim pójdę... - wyciągnął z kieszeni coś - Musiało ci wypaść. Chłopak dał to ratownikowi... - podał mi mój telefon
- O matko! Dziękuję bardzo! Nawet nie zauważyłam, że go nie mam!
- Nie ma sprawy, Riley... - zaśmiał się - Trzymaj się... - odszedł, a mną zajęła się pielęgniarka
Zakładanie gipsu zajęło w sumie... Dwie godziny? Ale pozostałam cierpliwa i - o dziwo - szybko zleciało. Wróciłam na salę, gdzie znajdował się mój ojciec. Podziękowałam pielęgniarkę za odwiedzenie i siedziałam na łóżku.
- Mam tą wodę, Ri - podał mi butelkę, a ja napiłam się, gdyż miałam sucho w gardle
- Dzięki...
- Rozmawiałem przed chwilą z twoim lekarzem. Oszacował twój pobyt tutaj na dwa dni, jeśli wciąż nic się nie zmieni W związku z twoim stanem...
- To dobrze. Dziękuję, że tutaj jesteś... - przytuliłam mężczyznę
- Dla ciebie wszystko, kochanie... - pocałował mnie w czoło
- Jak się czuje mama?
- Nie jest najgorzej.. - westchnął
- Znowu coś nie tak? Przecież ona znika w oczach! - wyrzuciłam ręce w górę
- Wieczorem źle się czuła... Możliwe, że dzisiaj jeszcze ją tutaj przywiozę dla upewnienia
- No dobrze...
- Luke siedzi przed salą i cały czas o ciebie pyta...
- Może wejść, ale nie jestem w nastroju do rozmów, a zwłaszcza z nim... - poprawiłam się, kładąc i zamknęłam oczy
Usłyszałam charakterystyczne trzasnięcie drzwi i poczułam jak siada przy łóżku i łapie mnie lekko za dłoń. Wie, że jestem zła. Chociaż to nie do końca tak. Jestem bardziej rozczarowana... Wiem niestety też, że to Mike ich wszystkich zmusił. Brat i Chris nie zostawiliby mnie tak. A dziewczyny? Niewątpliwie.
Dlatego im nie ufam. Nie jestem w stanie, bo ich znam. To, z jakich rodzin pochodzą jest niestety widoczne gołym okiem. Cóż... Rozpieszczone bachory, nie? Widać na kilometr.
Ale Chris taki nie jest. Bo nie do końca jest rozumiany przez rodziców. Można powiedzieć, że się przyjaźnimy... Ale to dość skomplikowane. Dość... Trudne...
Zataczał kółka kciukiem na mojej dłoni. Uwielbiam jak to robi, bo mnie uspokaja. W tym momencie oczy zaczęły mi się kleić tak bardzo, że z trudem utrzymywałam świadomość. Co prawda - i tak nie wytrzymałam zbyt długo. Po kilku minutach zasnęłam...
CZYTASZ
Frajer | Leondre Devries
FanfictionLeondre jest typowym Bad Boyem w swojej szkole. Mimo wszystko, wszystkie dziewczyny ,,są jego''. Jednakże co się stanie, kiedy do szkoły trafiają nowe osoby? Nie koniecznie grzeczne kujony... Może okaże się, że to Leo jest tym grzecznym? A może zach...