Rozdział 16

950 46 0
                                    

Zamówiłam taksówkę i poszłyśmy z dziewczynami. Susie wariowała na myśl o koncercie, a dla Brooke było to całkiem normalne. Szczerze - chciałam ich usłyszeć na żywo.

Wsiadłyśmy do pojazdu i po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Stanęłyśmy w kolejce i sprawdziłam jeszcze raz, czy mam bilety.

Po godzinie stałyśmy dość blisko sceny. Może w dziesiątym rzędzie?

Niedługo po tym chłopaki weszli na scenę. Charlie miał na sobie jasne spodnie i białą bluzę, a na głowie czapkę. Leo miał czarne spodnie z dziurami na kolanach i koszulkę bez rękawów z wyciętymi bokami. Kurde, jest o wiele chudszy niż myślałam...

Koncert się zaczął, więc skupiłam się na nim i tym jak chłopaki śpiewają. Cóż... Można powiedzieć, że Devries mi zaimponował. Charlie też, ale jednak trochę mniej się spodziewałam tego po brunecie, który rozjaśnił grzywkę. Ciekawie...

- Naomi! - z zamyślenia wyrwała mnie Sus

- Co jest? - schyliłam się, żeby słyszeć lepiej dziewczynę niż tłum

- Mogę iść z Brooke za kulisy? - wskazała na dziewczynę, która czeka na nią

- Dobra, ale w razie czego masz dzwonić do mnie, jasne? - poleciała, a ja skupiłam się na imprezie

Kiedy zaczęli śpiewać covery, to aż się uśmiechnęłam. Uwielbiam niektóre z tych piosenek . Na przykład One Dance. Świetna piosenka! Jedna z moich ulubionych!

Muszę przyznać, że niestety czułam niedosyt po koncercie. Podobał mi się bardzo...

Zadzwoniłam do Sus, ale w tym samym momencie zadzwoniła Brooke. Odebrałam

- Halo?

- Nao! Czy może się z nami zabrać Matilda? Siostra Leo? - usłyszałam głos kuzynki

- Tak, ale czemu zadzwonisz od Brooke? - nie odpowiedziała

- Leo, Nao powiedziała, że Tilly może z nami jechać

- Nie jestem przekonany... - usłyszałam zachrypnięty głos Devriesa

- Susie, powiedz, że mało mnie to obchodzi i że dzisiaj jest babski wieczór, na którym obowiązkowo ma być Matilda... - powtórzyła

- Dobra, niech będzie...- poddał się i zaczął kaszleć - masz być pod telefonem, młoda, bo to będzie ostatni raz

- Kocham cię, Leo! Trzymaj się i zdrowiej..

Czekałam na nie przy taksówce. Zaraz się pojawiły i wsiadłam do środka, a dziewczyny zaraz po mnie. Podałam adres i ruszyliśmy

- Jak leci, Tilly? - odwróciłam się, a dziewczyna o mało zawału nie dostała

- O mój Boże! Riley! - złapała się za serce

- Teraz Naomi - wzruszyłam tylko ramionami na jej minę

- Czemu tak?

- Bo tak się nazywam - wyjaśniłam - To dość długa historia...

W domu dziewczyny poszły do siebie, a ja do siebie. Zdecydowanie powinnam odpocząć... Nagle do drzwi ktoś zapukał, a następnie zaczął się dobijać i dzwonić. Dziewczyny miały głośno muzykę i nie słyszały... Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Stał za nimi spanikowany Charlie

- Charles? Co się stało? - zaprosiłam go do środka

- Leo. Wiesz już zapewne, że nie najlepiej z nim... Ma gorączkę, cały się telepie, kaszle, kicha... Kurczę, nie wiem co mam robić!?

-. A wasz menager?

- Wyszedł i nie odbiera...

- Poczekaj! - pobiegłam na górę i spotkałam na korytarzu Tilly - Teraz ty tutaj rządzisz. Niedługo wrócę, a dom ma być cały, jasne?

- Pewnie - odpowiedziała niepewnie, a ja zbiegłam na dół i kilkanaście leków z apteczki włożyłam​ do plecaka i wyszliśmy z blondynem

Usiadłam na miejscu pasażera i ruszyliśmy do hotelu. Weszliśmy do środka i do odpowiedniego pokoju. Na jednym z łóżek leżał Leondre​. Był cały blady i mokry, a jasna grzywką opadła mu na oczy

- Wymiotował

- Tak - położyłam leki na szafce przy łóżku i poprosiłam blondyna o szklankę z wodą

Wsypałam tam takie gówno do rozpuszczenia na gorączkę itp. Przyłożyłam dłoń do jego czoła. Był rozpalony. 40° miał na pewno i nie potrzebowałam termometra, żeby się tego dowiedzieć. Potrząsnęłam jego ramię i pomogłam usiąść. Cały się trząsł z zimna. Podałam mu napój i kazałam wypić.

- Riley? C-co tut-taj robisz? - wyjąkał

- Charlie spanikował i po mnie przyjechał. Jak się czujesz?

- Fatalnie - Zabrzmiało to jak najbardziej oczywista rzecz na świecie

- Nie mów nic, bo całkiem stracisz głos...

Podałam mu kilka tabletek i wodę do popicia oraz syrop na kaszel. Kiedy zasnął, blondyn odwiózł mnie do domu.

- Dzięki za podwózkę...

- Dzięki za pomoc z Leo. Zacząłem panikować...

- Wiem. Nie ma sprawy. Trzymaj się, Charlie i pilnuj Devriesa

- Będę.,.. - zaśmiał się - Nie bój nic

- Dobra, lecę... Papa, trzymaj się - weszłam do domu i poszłam do swojego pokoju, gdzie padłam na łóżko i ledwo zdążyłam zamknąć oczy, a już spałam...

Frajer | Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz