Rozdział 25

937 45 2
                                    

- Nao, czemu... - do mojego pokoju wszedł Lucas, ale widząc mnie cofnął się dwa kroki - Dobrze się czujesz?

- Po co zadajesz pytanie, na które doskonale znasz odpowiedź, Luke? - wychrypiałam

- To... Ja przyniosę ci herbatę - wyszedł, a ja westchnęłam głęboko, czując piekący ból w gardle

Siedziałam tak i patrzyłam się w ścianę przed sobą, kiedy mój telefon zawibrował. Sięgnęłam po niego i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od Leondre

,,Spotkamy się dzisiaj?''

,,Nie da rydy. Po wczorajszym czuję się fatalnie''

,,W porządku?''

''Tak, po prostu nie dam rady wyjść. Jak chcesz, to wpadaj. I tak zaraz Luke gdzieś polezie i będę sama. Chris gdzieś wyjechał :/''

,,Niedługo wpadnę. Potrzebujesz czegoś?''

,,Poza odrobiną ciepła i zdrowia? Nie, dzięki''

Zakopałam się po czubek głowy ciepłą kołdrą i po chwili wszedł mój brat z kubkiem parującego napoju. Podał mi go

- Zaraz wychodzę, ale jeśli potrzebujesz, żebym... - przerwałam mu

- Nie. Nie ma sprawy. Idź. Dam sobie radę - uśmiechnęłam się lekko, a ten tylko kiwnął głową i po chwili drzwi frontowe się zamknęły

Zaczęłam pić powoli gorącą herbatę i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. It Ain't me już na zawsze chyba będzie moją ulubioną. Zaczęłam wystukiwać palcami w porcelanę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju wszedł mop

- Heeej.. - przeciągnął i do mnie podszedł

- Hej - chrypnęłam

- Tak cię wzięło po wczorajszym? - zdziwił się, na co pokiwałam tylko głową - Nie fajnie...

- Wiem, ale cóż... Zdarza się - wzruszyła, ramionami i odstawiam pusty już kubek na bok - Poszłabym spać, ale nie mogę tego zrobić... To strasznie wkurza...

- Wiem coś o tym... - pokiwał głową - Masz gorączkę?

- Nie. Nie mam... - przybliżył się i dotknął mojego czoła, sprawdzając to

- No, dobra... - zamilkł i oboje się zamyśliliśmy

Rozejrzał się po pokoju i zatrzymał wzrok na jednym ze zdjęć moich z Cisco. Westchnęłam cicho, przewróciłam się na drugi bok, leżąc teraz tyłem do chłopaka i się skuliłam. Zerknęłam ukradkiem na zdjęcie.

- To Francisco, Leondre - odezwałam się - Byliśmy ze sobą pięć lat temu.

- Co się stało? - usiadł obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu

- Mike się stał - prychnęłam - Byliśmy zgraną paczką, a Cisco pomagał nam. Był najrozsądniejszą osobą jaką znałam. Już od początku naszej znajomości wydawał mi się godny zaufania. Kiedy do reszty inni wyciągali papierosy, on odmawiał i nie chciał, żebym również to robiła. Jakiś czas później poznaliśmy się z Mike'm. Wszystko się zaczęło zmieniać, a najbardziej zachowanie. Nie rozumiałam do końca, co się działo, bo tego nie zauważałam na początku. Potem zaczęłam być z Fancisco i było dobrze. Wszystko się układało, tyle że parę miesięcy później Mike zaczął się zmieniać. Był wredny, arogancki... Przez niego wszyscy tacy byliśmy. ON próbował coś z tym zrobić, ale widać było, że coś jest na rzeczy. Nie dawał już sobie rady i popadał w depresję. Robiłam wszystko co mogłam, żeby mu pomóc i było już lepiej. Naprawdę mu się polepszyło. Między nami było lepiej i oddaliliśmy się od paczki...

- Ale...? - spytał, kiedy urwałam - Coś się stało. Coś, przez co zniknął...

- Tak, Leondre. Stało się - przytaknęłam - Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, co się działo. Dlaczego Mike taki jest. Chociaż nie chciałam, żeby tego robił, on nie słuchał mnie. Zmienił się. Był chłodny i zaczął dużo rzeczy ukrywać. Chciał wiedzieć. Ale cena była bardzo wysoka... Za wysoka...

- On... - zerknęłam na chłopaka. Oczy mu zaświeciły, jakby go oświeciło

- Cztery lata temu, dwudziestego piątego sierpnia, o dwudziestej rodzice oglądali wiadomości. I wiesz, co tam powiedzieli? Co usłyszałam? ,,Francisco Rucks popełnił samobójstwo, strzelając sobie z pistoletu *8**** w skroń i jednocześnie rzucając się pod rozpędzony pociąg. Wydarzenie to, według światków, było najtragiczniejszym samobójstwem ostatnich lat. Policja twierdzi, że nie był pod pływem alkoholu, ani narkotyków, jednak wszystko zostanie potwierdzone po dokładnej sekcji zwłok...''

- I to wszystko przez niego?

- Podobno już od początku Mike go kontrolował, ale Lucas i Chris, którzy wiedzieli o tym, zaprzeczają. Podobno to, co do mnie czuł było prawdą, ale teraz już nic nie wiem... Po tamtym wydarzeniu wszystko się zaczęło walić. Lucas się oddalił, mama zachorowała na raka, a tata wyjechał pracować. Wszystko się zmieniło... To wszystko, co wiąże się z tymi zdjęciami, Leondre. Wszystko...

- Wiesz co? - odwróciłam się i napotkałam czekoladowe spojrzenie - Od początku wiedziałem, że coś jest na rzeczy... Kiedy spędzałaś z nimi mniej czasu, to tylko mnie utwierdziło w tym przekonaniu. Czułem, że co nieco musiałaś przejść...

- Jak?

- Sam swoje wiem. Może nie tak tragicznie jak ty...

- Każdy ma swoje najgorsze odczucia. Nie można się sugerować tym, że ktoś z pozoru ma gorzej... To jest takie... inne. Po prostu inne... - westchnęłam - Po śmierci Cisco, obiecałam sobie, że już się nie zakocham, bo to za bardzo boli. Dlatego od zawsze trzymam się z Chrisem. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać, bo jest gejem. To mi ułatwia

- A jeśli byś się zakochała?

- Nie wiem. Boję się tego. Bo skąd mam wiedzieć, że znowu nie spotka mnie coś podobnego?

- A skąd możesz wiedzieć, że spotka? - złapał mnie za słowo

- Och... To nie jest takie proste...

~Leondre~

- Wiem, że nie jest... Dzisiaj jest rocznica, prawda?

- Tak. Tęsknię za nim - powiedziała, jakby to było oczywiste. A może właśnie było?

W tej chwili dotarło do mnie, że powiedziała mi to wszystko. To, przez co przeszła i jaka historia wiąże się z chłopakiem ze zdjęcia.

Zaufała mi.

Wiem, że dużo to dla niej znaczy. Zacząłem się zastanawiać, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy jeszcze nie do końca.

Nie płakała, co zapewne było jej małym sukcesem. Wiem, że te wspomnienia dużo, bardzo dużo ją kosztują... Usiadła prosto i na mnie spojrzała. W jej oczach nie widziałem kompletnie nic. Pustka. Chwilę później zastąpił ją smutek, ale wciąż się trzymała

- Nie patrz się tak... - powiedziałem - No, chodź

Wyciągnąłem w jej stronę dłonie i mocno przytuliłem. Kreśliłem wzorki na jej plecach. Z początku miała nierówny oddech, ale szybko się jej unormował. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego, jak kiedyś powiedziała, że dobrze przytulam...

Frajer | Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz