Rozdział 19

1K 43 2
                                    

Stałam tak, przodem do zlewu i ze spuszczoną głową próbowałam powstrzymać łzy. Poczułam dłoń na ramieniu i głos Devriesa

- Ri... Naomi... - poprawił się

- Wybacz, Leondre, to trudne...  - westchnęłam

- Spokojnie - odwrócił mnie przodem do siebie - Nie mów...

Zbliżył się do mnie. Objął ramionami i przygarnął do siebie w uścisku. Zacisnęłam pięści na jego koszulce i schowałam twarz w ramieniu. Starałam się unormować oddech, ale bezskutecznie. W końcu się odsunęłam i poszłam do łazienki...

~Leondre~

Dziewczyna pobiegła do łazienki, a do drzwi ktoś zapukał i zjawił się w nich Chris, przyjaciel Nao

- Devries? - zdziwił się na mój widok - Co ty tutaj do diabła robisz?

- Stoję? - zironizowałem - Przyjaźnicie się, więc zapewne wiesz... Te zdjęcia z tym chłopakiem.. - wskazałem na opuszczone zdjęcie

- Nie lubi o tym mówić... Nie dziwię jej się... To było cztery lata temu. Poznali się i razem byli w paczce. Przez rok poznali się na tyle, żeby wiedzieć, że się kochają. Taka młoda, szczenięca miłość...

- Co było później?

- Cóż... Byli razem. Potem zjawił się Mike. Zaczął nim manipulować. Stawiał się, ale już był słaby... Jednak tak bardzo zależało mu na Nao, że dał mu jasno do zrozumienia, że nic innego się nie liczy... Wkurzył się... - dziewczynę przekręciła zamek w drzwiach - Ja lecę. Resztę niech sama powie. Jeśli to zrobi, znaczy, że ci ufa, a to dla niej cenne... - wyszedł tuż przed przyjściem dziewczyny

- Przepraszam...

- Nie ma sprawy... - posłałem jej łagodny uśmiech

- Wiesz co, Devries? - trochę się ożywiła i podeszła do mnie

- No, co jest?

- Świetnie przytulasz - zaśmiała się i poprawiła zdjęcie, znowu wpatrując się w nie dłużej

- Dość tych smętów - złapałem ją za ramiona i wyprowadziłem z domu

~ Naomi ~

- Gdzie mnie prowadzisz, co?

- Do wesołego miasteczka!

- Niech zgadnę... Wszyscy je kochają. Tak jak place zabaw - prychnęłam i ruszyłam za chłopakiem...

Po pół godzinie znaleźliśmy się pod wejściem. Trochę dziwnie się poczułam, kiedy zapłacił za bilety.

- To od czego zaczniemy? - spytał

- Nie wiem, może... - rozejrzałam się

- Tam? - wskazał na kolejkę wyglądającą dosyć spokojnie

- Czemu nie? - uśmiechnęłam się

Stanęliśmy w kolejce, nie odzywając się do siebie. W sumie była to dosyć przyjemna cisza. Cieszę się, że mnie wyciągnął. Kiedy zrobiło się dziwnie wybrnął z tego, proponując wyjście.

Chociaż nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, to przez te korepetycje z angielskiego wszystko poszło w lepszą stronę. Dobrze, że nauczyciel kazał mu mi pomóc.

Weszliśmy na kolejkę i zaczęła spokojnie jechać, lecz kiedy osiągnęła najwyższy punkt, to spanikowałam. Zaczęła pędzić w do, a ja jakby straciłam zdolność wydobywania głosu. Jednak podobało mi się

- W porządku? - spytał, kiedy już się zatrzymaliśmy

- Tak. Myślałam, że to jest trochę wolniejsze...

- Szczerze, to ja też - zmieszał się

Poszliśmy na kolejną kolejkę, na której było już lepiej i nie jeździliśmy pionowo. Po tym byliśmy na takim czymś, co się kręciło i obracało nas do góry nogami, tak z kilkanaście razy. Przechodząc obok strefy dla dzieci coś rzuciło mi się w oczy

- Wata cukrowa! - pobiegłam do wózka - Dwie różowe poproszę

Uśmiechnęłam się miło do sprzedawcy i Poczekałam chwilę. Odebrałam słodycze i rozejrzałam się za chłopakiem. Dostrzegłam go kawałek dalej na ławce. Podeszłam tam zadowolona z siebie i usiadłam obok, podając mu patyk. Po chwili wstaliśmy ruszyliśmy przez park..

~Leondre~

Spacerując między drzewami w ciszy, spojrzałem na ciemnowłosą. Nawet nie zauważyła, że do w włosów jej się przykleiła. Włożyłem kawałek do ust i parsknąłem śmiechem. Spojrzała się na mnie, gryząc to.

- No co?

- Masz... - machnąłem ręką i przełknąłem - Watę we włosach...

- Co? Gdzie? - przejechała dłonią po złej stronie

- Nie tutaj - zaśmiałem się i zbliżyłem, aby to wyciągnąć

- Dzięki - zaśmiała się i poszła kawałek dalej, żeby wyrzucić patyk. Chwilę później zrobiłem to samo

Stwierdziliśmy, że jest już dość późno i będziemy wracać. Droga w tę stronę zajęła mniej czasu niż w drugą. Stanęliśmy pod jej drzwiami i już miałem się z nią pożegnać i odejść, ale mnie wyprzedziła

- Może wejdziesz? - wskazała na drzwi

- Jest już...

- No, weź! - jęknęła - Są wakacje! Zresztą wczoraj wróciłeś tak późnoo, że spałeś nie wiadomo ile - zaraz, skąd wie, że później wróciłem?

- No, niech będzie - weszliśmy do środka i zdjęliśmy buty

- Chodź na górę...

- Tutaj serio nigdy nikogo nie ma?

- Bardzo często - wzruszyła ramionami

- Chyba nie podoba ci się to - zauważyłem

- Nie, ale co poradzę? Tata wieczne pracuje, a odkąd mama umarła, jeszcze więcej. Lucasa wiecznie gdzieś nosi, więc wiesz...

- Nie czujesz się samotnie? - przejechałem palcem po pucharze z zawodów siatkarskich

- Nie wiem. Chyba zdążyłam się przyzwyczaić - walnęła się na łóżko - Mama była w szpitalu, a jak w domu, to leżała w łóżku. Brat łaził gdzie popadnie i musiałam go kryć przed rodzicami, kiedy wracał i nie zdążył się przebrać, a cały śmierdział papierosami... więc jakby go nie było. Tata... Już mówiłam

- A przyjaciele? - rozejrzałem się dookoła, wskazując na zdjęcia - Chociażby Chris. I ten... - zawiesiłem wzrok na kolejnym zdjęciu z tajemniczym chłopakiem

,, Resztę niech sama powie. Jeśli to zrobi, znaczy, że ci ufa, a to dla niej cenne..."

- Nie ważne... - postanowiłem nie naciskać

- Gdybym dzwoniła do niego za każdym razem, kiedy czuję, że kogoś potrzebuję, to musiałby siedzieć ze mną 24h/7 - zaśmiała się i ziewnęła. Spojrzałem na zegarek... 10? Kiedy to minęło??

- Wiesz co? Chyba już pójdę... Późno jest...

- Możesz zostać, jeśli chcesz - usiadła i na mnie spojrzała. Powstrzymała ziewnięcie

- Niezbyt mogę... - zagryzłem policzek od środka - Wpadnij jutro. Do Tills przyjdzie koleżanka, a ja mam pilnować, żeby nie rozwaliły domu. Przynajmniej nie będzie nudno

- Pewnie - uśmiechnęła się lekko

- Jak się uda, to może przyjedzie Charlie - dodałem - Znacie się, nie?

- Pewnie - udałem się na dół, a ona za mną. Ubrałem Buty i złapałem za klamkę

- Leondre - odwróciłem się

- No? Co jest? - podeszła bliżej

- Dziękuję za dzisiaj. Świetnie się bawiłam - pocałowała mnie w policzek

- Ja też. Do jutra, Naomi - wyszedłem i skierowałem się do domu

Frajer | Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz