ROZDZIAŁ 7. KŁOPOTY

120 10 6
                                    

Obudził mnie jak zawsze w tym świecie Reson. A tak dobrze mi się spało.

- Wstajemy, księżniczko. Nie mamy czasu na wylegiwanie się. No dalej.

- A nie możemy jeszcze chwilę pospać? - obróciłam się na drugi bok ledwo żywa i kątem oka spojrzałam na chłopaka, widać było, że czuł się nieswojo, dopiero po tym zrozumiałam, że nie dobrałam odpowiednio słów. - Znaczy się... jeszcze za wcześnie na wstawanie. Yyy... zawsze budzicie się tak rano?

- Wiesz, normalnie to by mi się tak nie spieszyło, gdybym nie miał na głowie znalezienia portalu dla mojej podopiecznej Scazy. - powiedział z nutą sarkazmu. - A teraz wstawaj. - rzucił mi mój łuk.

Przez to co palnęłam odechciało mi się spać. Wstałam i ułożyłam koce w kostkę, a Reson tylko oparł się o drzewo i przyglądał mi się.

- Co się tak gapisz? Nie możesz mi pomóc?

- Myślę, że sama sobie poradzisz. - uśmiechnął się lekko.

Rzuciłam w niego jednym z tych ciężkich skórzanych kołder. Asmodian prawie upadł.

- A teraz mógłbyś mi pomóc? - uśmiechnęłam się szyderczo.

Zaczęliśmy razem rzucać w siebie kocami. Dogadywałam się z nim lepiej niż z kimkolwiek, nie licząc Tasmo. Chociaż, gdy tak teraz o tym myślę, nawet ona nie rozumiała mnie tak jak Reson.

- Dobra już koniec tych żartów. - powiedział chłopak, gdy opanował już śmiech.

- To gdzie idziemy teraz?

- Do Szamana Ergrasa. - pomógł mi wstać. - On jest po drodze, więc nie będziemy się cofać z Altgardu . Może on jakoś pomoże, w końcu to Szaman.

- I w czym ma niby pomóc? - zaczęliśmy iść powoli na północ.

- Być może pomoże ci stworzyć obraz, żebyś mogła zobaczyć co robią twoi znajomi.

- To tak się da? Nieźle.

- Jak się pospieszymy zdążymy jeszcze złapać teleport do Irvana tego samego dnia.

- Okej, idźmy.

***
*TYMCZASEM W MORHEIM*

Jeden ze strażników zauważył mały namiocik nieopodal bramy do centrum miasta. Drugi poinformował już wszystkich strażników w Asmodiańskim świecie. Mężczyźni podeszli bliżej "bazy" Alberta.

- Arieluma! Tu strażnicy Pandemonium! Jest tu jakiś żywy Asmodian?

- Tak, tak. Tu Brad Albert. - szukany przez ochronę Asmodian odłożył księgę, którą właśnie przeglądał. - Coś się stało?

- Nie stało się u ciebie coś dziwnego w ostatnich dniach? Nie przybył nikt podejrzany do ciebie?

- Podejrzany? Skąd taki pomysł?

- Dobrze wiesz, że jest tu Elyoska i Asmodian, który jej pomaga. Wiesz gdzie teraz są?

- Skąd miałbym to wiedzieć? Czemu pytacie właśnie nie?

- Gadaj prawdę. - jeden z asmodiańskiej ochrony złapał za szyję 40-latka.

Ten powoli przestał oddychać i wykonywał ruchy rękoma na znak, żeby go puścił.

Jak wcześniej było wspomniane, jeden z nich jest Wojownikiem, drugi Zaklinaczem. Brad nie miał szans.

- Poszli... poszli do... - Albert ponowił próbę wzięcia oddechu. - Udali się do Altgardu.

AION: Wieczna WojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz