XXIX.

515 36 8
                                    

Już miałam podejść do ciała dziewczyny, kiedy za sobą usłyszałam irytujący dźwięk telefonu. Niechętnie podniosłam słuchawkę i przyłożyłam ją do ucha.

-Słucham?

-Ktoś tutaj jest.

W słuchawce usłyszałam przerażony głos mężczyzny. Przewróciłam oczami z myślą, że ktoś znowu dzwoni z zamiarem rzucenia kilku beznadziejnych żartów.

-Kto? Z kim mam przyjemność rozmawiać?

-Ma zielone oczy. Wszystko śmierdzi gnijącym mięsem. Rozszarpał każdego. Wszystkich. Wszędzie jest krew. Wszędzie czerwień.

Z bełkotu mężczyzny zrozumiałam, że Jason znalazł sobie sposób na odreagowanie po stracie laleczki. Jednak dlaczego ktoś miał numer do rezydencji? Skąd mógł wiedzieć, że to właśnie tutaj "mieszka" Jason, albo chociażby odnajdzie pomoc.

-Dobra rozumiem. Mój dobry znajomy idzie po ciebie przy okazji zabijając wszystkich napotkanych po drodze. Jednak czy możesz mi powiedzieć kim jesteś?

-To ja, Will!

Moje serce na chwilę zamarło. William jest w niebezpieczeństwie. To moja wina. Miałam go chronić, a właśnie teraz jest ścigany przez mój koszmar. Skąd Jason o nim wiedział?

-Jesteś w akademiku?

-Tak, on tu idzie.

-Zaraz tam będę. Schowaj się gdzieś. Nie wiem do szafy, pod łóżko, do jakiejś skrytki. Schowaj się po prostu i czekaj na mnie.

-Nie, nie, nie, on cię zabije...

Nie słyszałam co mówił dalej bo odłożyłam słuchawkę i pobiegłam do samochodu. Nie patrząc na jakiekolwiek przepisy jechałam najszybciej jak mogłam do mojego Willa. Mojego skarbu, który dawał mi namiastkę normalności. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Dochodziła osiemnasta, każda sekunda się liczyła. Kiedy dojechałam pod akademik jedyne co widziałam to ścieżka usłana z trupów i krwi. Oby nie było za późno. Wbiegłam do środka, po drodze mijając fontannę w której woda zabarwiła się na czerwono.

-William! Will gdzie jesteś?

Zaczęłam biegać po niekończących się korytarzach. Parę razy poślizgnęłam się na krwi, która znajdowała się wszędzie. Czułam jak jeszcze ciepłe krople spadają mi na twarz. Wokół leżało pełno ciał, a raczej kawałków mięso. Nie można było rozpoznać kto jest kim. 

-Will! Odezwij się!

-Tutaj.

Usłyszałam za sobą drwiący głos. Nie był to jednak głos blondyna. Odwróciłam się za siebie, a na końcu korytarza ujrzałam dwie sylwetki. Jason trzymał za szyję na wpół przytomnego Willa.

-Puść go. Proszę.

On jedynie się zaśmiał i wyszedł z nim przed akademik. Zaczęłam biec w tym kierunku, po drodze próbując nie wdepnąć w resztki ciał zamordowanych. Białowłosy stał na dziedzińcu z komórką Willa w ręku. Chłopak leżał obok niego, z dużą ilością ran które obficie krwawiły. Zaczęłam do nich powoli podchodzić. Usłyszałam jak Jason podaje do słuchawki adres krwawej masakry. Czy on dzwonił na policję?

-Oddaj mi go.

Mężczyzna popatrzył się na mnie z pogardą w oczach. Złapał Willa za włosy i pociągnął do góry. Chłopak jęknął, jednak nie protestował. On ledwo trzymał się na nogach. Czułam jak strach przejmuje nade mną kontrolę. Proszę, tylko nie teraz.

-Jason zrozum, ja nie chciałam. Ona na to nie zasłużyła. Przepraszam.

Widziałam w jego oczach żółty przebłysk. Udało mi się?

-Muszę cię naprawić, a on stoi na przeszkodzie ku twojemu ideałowi.

W oddali słyszałam dźwięki nadjeżdżającej policji. Nie teraz. Jeszcze nie teraz. Przez nich nie uda mi się uspokoić Jasona.

-Obiecuję, że pozwolę się naprawić jeżeli go zostawisz. Jason proszę... będę twoją laleczką jak kiedyś... obiecuję.

Czarne szpony zbliżały się do klatki piersiowej blondyna. Po moich polikach zaczęły spływać czyste łzy, nie krwawe. Nie zwróciłam na to jednak uwagi. Liczyło się tylko dobro Willa.

-Kłamiesz!

-Nie, naprawdę. Proszę. Uwierz mi...

Z każdą chwilą po mojej twarzy spływało coraz więcej łez. Tak bardzo słaba, tak bardzo delikatna. Czułam wstręt do siebie.

-Let me fix you up.

Dłoń Jasona wbiła się w klatkę Willa. Po chwili pod moim stopami leżało serce chłopaka. Upadłam na kolana i głośno krzyknęłam. Nie dotrzymałam obietnicy. Nie uchroniłam go. Nagle niebo przeciął błysk, a z nieba zaczęły spadać miliony kropel deszczu. Czułam jak cała krew zaczyna ze mnie spływać. To jednak nie wystarczyło aby pozbyć się odoru krwi. Jason spojrzał na mnie z wstrętem i pod moje kolana rzucił martwe ciało chłopaka.

-Jak widać, ciebie już nie da się naprawić.

Na drzewach zaczęły odbijać się lampy policyjnych radiowozów. Nie dbałam o to, że mnie złapią. Mój Will nie żył. Do czego ja dopuściłam? Nagle poczułam ogromny ból głowy. Odwróciłam się w stronę drzew i delikatnie zmrużyłam oczy. Między nim stał Slenderman. Poczułam do niego nienawiść jeszcze większą niż tamtego pamiętnego dnia. On to wszystko widział i mi nie pomógł. Pozwolił na jego śmierć.

-Jak mogłeś?!- próbowałam przekrzyczeć odgłosy burzy,  pomimo iż wiedziałam, że on słyszy moje myśli.- Jesteś tchórzem! Zwykłym, nic nie wartym śmieciem!
Jesteś potworem! Nienawidzę cię! Nienawidzę!

Policja zaczęła wychodzić z samochodów i oświetlać wszystko wokół. Powoli podchodzili do mnie z latarkami i bronią w rękach.

-Podnieś powoli ręce do góry!

Nie przejęłam się zbytnio ich rozkazem. Jedyne co chciałam zrobić to zabicie tego patyczaka. Jason był przy nim nikim. To wszystko jego wina. To on kontroluje mieszkańców rezydencji. Jeżeli coś odbiega od jego "porządku" pozbywa się go. Dobrze wiedział, że nade mną nie ma pełnej kontroli od kiedy zamieniłam się w to coś. Musiał się mnie pozbyć aby ponownie zapanowała harmonia w domu. Pomimo, iż zapewniał nam ochronę tak naprawdę był zdolny do tego by nas zniszczyć w każdym możliwym momencie.

-Podejdź tu i im się pokaż! Nie bądź tchórzem!

Ponownie zwróciłam się w jego stronę. Dlaczego on się chował? To jego dzieło. Nie chce się pochwalić? Przecież stworzył tak piękne przedstawienie. Nagle wróciły do mnie wspomnienia dnia, w którym po raz pierwszy go spotkałam. Było dużo bardziej odważny niż teraz. Starość mu nie służy.

-Ręce do góry!

Policja była coraz bliżej. Powoli zaczęłam podnosić dłonie, jednak nadal wpatrywałam się w jego smukłą sylwetkę, która gubiła się między wysokimi drzewami. 

Czas o tym wszystkim zapomnieć.

Poczułam jak tracę kontrolę nad własnym ciałem. Ciemność mnie pochłonęła, a ja czułam jak upadam bezwładnie na ziemię. To było chyba nawet gorsze od śmierci.

I Fear No EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz