7

9K 483 386
                                    


•Leon•

Minął już tydzień i niedługo miała być ta laska, która kazała mi porwać Alfreda.

Siedziałem w kuchni pijąc kawę, Alfred leży w piwnicy, jeszcze żyje ale jak będzie mnie tak dalej denerwować to nie wiem jak długo jeszcze będzie żyć. Skończyłem już pić kawę, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, wstałem chowając za sobą broń i poszedłem do drzwi po czym je otworzyłem. W drzwiach stała ta kobieta, wpuściłem ją do środka po czym zamknąłem za nią drzwi i ruszyłem do kuchni, ona szła przede mną. Nie, nie jestem gentelmanem tylko wole mieć ją na oku, nie wiem co może zrobić wiec jakby co to po prostu strzelę jej w głowę i tyle.

-Gdzie Alfi?- zapytała zerkając na mnie

-Gdzie kasa?- patrzyłem na nią, teraz dopiero zauważyłem walizkę.

Położyła czarną walizkę na stole w kuchni i otworzyła ją, w środku było 20000, poszedłem do walizki i szybko wszystko przeliczyłem.

-Chodź za mną- zacząłem iść w stronę piwnicy, słyszałem, że idzie daleko za mną.

Urocze, boi się mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie zadowolony i otworzyłem drzwi do piwnicy, w której leżał Alfi.

-Zapraszam- zszedłem na dół i poszedłem do nastolatka, który jak tylko mnie zobaczył odsunął się gwałtownie do tyłu, skarciłem go wzrokiem, a ten podczołgał się do mnie podłużnie.

-Alfi, cały jesteś?- zapytała dziewczyna z udawana troską.

Chłopak energicznie do niej przyczołgał i przytulił.

-Kimi zabierz mnie od niego... Błagam- powiedział wystraszony chłopak.

Zaśmiałem się z niego, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym spojrzał na Kim ze łzami w oczach. Jak zobaczyłem jego łzy zacząłem się śmiać.

-Ty dalej tego nie rozumiesz?- zapytałem z wrednym śmiechem.

Chłopak pokręcił głową na nie.

-To ona kazała mi cię porwać, a ty się do niej przytulasz i prosisz o pomoc. W takim razie równie dobrze możesz się przytulić do mnie i prosić żebym cię puścił- powiedziałem śmiejąc się wrednie z niego.

Chłopak puścił ją i doczołgał w kąt. Słyszałem tylko jak zaczyna płakać. Zerknąłem na niego, przypomniał mi mnie kiedy zabito mi rodziców. Chyba przegiąłem, czekaj co ja myślę?! Mam wyrzuty sumienia?! Nigdy ich nie miałem, co ten chłopak ze mną zrobił?!

-Dobra, kasa jest twoja, a ja spadam -powiedziała dziewczyna i szybko wybiegła z piwnicy, a potem z mojego domu.

Poszedłem do Alfiego, kucnąłem przed nim i przyglądałem się mu uważnie. Podniosłem dłoń, a ten szybko zasłonił twarz kolanami i płakał jeszcze bardziej. Dziwne, nie cieszy mnie to, że boi się tego iż go uderzę.


Alfi

Wiedziałem to ona mu kazał to zrobić. Spodziewałem się tego ale to dalej boi bo na samym początku nawet ją polubiłem, ale ona jest z moim ojcem tylko dla kasy.

Nie mogę powstrzymać łez, wiem że mnie uderzy ale po prostu nie mogę. Przez ten tydzień mnie cały czas bił, straszył i znęcał nade mną, już zaczynam przyzwyczajać się do tego.

Kiedy zobaczyłem, że podnosi głowę odruchowo schowane twarz w kolanach żeby mnie nie uderzył w twarz i płakałem dalej.

-Podnieś głowę- rozkazał mi mój oprawca.

Nie chciałem tego zrobić z obawy, że teraz mnie uderzy jeszcze mocniej niż zawsze ale podniosłem głowę ze strachu przed karą. Zacisnąłem oczy, wiedziałem że teraz mnie uderzy, ale tego nie zrobił. Otworzyłem jedno oko i zerknąłem na niego, a on wywarł mi twarz rękawami swojej bluzy. Zamurowało mnie. Czemu on to robi? On jest opiekuńczy, to przecież niemożliwe.

-Nie płacz, dobra?- poprawił mi grzywnę.

Patrzyłem jak wryty co robi, nie wierzyłem. To chyba sen, tak to na pewno sen. Poczułem jego ciepłe dłonie na moich, zetknąłem na nasze dłonie.

-Trochę przegiąłem, sorry- powiedział mi na ucho i pocałował mnie w policzek.

Drżałem ze strachu i zimna, bo w piwnicy jest wilgotno, zimno i strasznie. Widział to, zdjął swoją bluzę i założył ją na mnie. Szybko się nią opatuliłem, jeśli to sen to nie chcę się z niego budzić.

-Cz-czemu to robisz?- zapytałem niepewnie.

-A nie wiem, też mnie to dziwi. Jak chcesz to mogę się zachować jak zawsze...- zaczął mówić.

-Nie!- przerwałem mu.

Zasłoniłem usta bo nie wolno mi mu przerywać, lecz on tylko się uśmiechnął i rozczochrał mi włosy. On mnie dziwi, raz jest tyranem, który bez namysłu skręciłby mi kark, a potem jest taki uroczy i opiekuńczy, że chce się do niego przytulić i nie puścić ale nie mam tyle odwagi.

-Alfi, chcesz może jeść?- zapytał z uśmiechem.

Ja tylko skinąłem głową. Zetknął na moje nogi i położył dłoń w miejscu gdzie mam pęknięte nogi. Syknąłem z bólu, a on tylko zastanawiał się nad czymś, gdy nagle wziął mnie na ręce i wyniosła z piwnicy.

-Jestem Leon i zostaniesz tu na długo- powiedział sadzając mnie na krześle w kuchni.

-Alfi- odpowiedziałem cicho.

Patrzyłem jak robi mi kanapki, po chwili mi je podał, a ja zacząłem je szybko jeść. Nie jadłem kilka dni. Rozbawiło go to. Szybko zjazdem kanapki. Zerknąłem na niego, siedział obok mnie rozbawiony. Bardzo chciałem się do niego, nie wiem czemu ale chciałem. No dajesz Alfi, teraz albo nigdy.

-M-mogę się do ciebie przy-przytulić?- zapytałem niepewnie.

Spojrzał na mnie zdziwiony, zastanowił się chwile i obiął mnie ramieniem.

-Możesz- odpowiedział mi na ucho, a ja z ogromnym uśmiechem przytuliłem się do niego.

Uśmiecham się pierwszy raz od tygodnia albo i nawet dłużej. Boże jaki on ciepły i silny. Co ja myślę, powinienem go niecierpić on mnie porwał i znęcał się nade mną, ale jakoś nie chce go niecierpić, on mi się podoba? Nie wiem ale chyba tak. Niech będzie tak zawsze, niech on zawsze będzie taki miły i opiekuńczy. Niech to się nie kończy.


•••••
Hej, jak wam się podoba? Alfi chyba się zakochał, kto by się spodziewał.

Do następnego:)

Ps

Pardon, że tyle czasu nie było rozdziału ale telefon mi się zespół.




Zakochany Morderca /Yaoi/✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz